Platforma długo czekała na taki głos z Ameryki

Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie prowadzi w sondażach, ale w niektórych nastąpiły niewielkie wahania. Czy można je tłumaczyć publicznymi wystąpieniami Antoniego Macierewicza czy Jarosława Kaczyńskiego?
Nieznaczne tąpnięcia w elektoracie popierającym PiS wynikają z niefortunnej amerykańskiej wizyty Antoniego Macierewicza. Można powiedzieć, że Platforma Obywatelska czekała na głos z Ameryki. I doczekała się. Także doczekała się wypowiedzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego dotyczących np. ludzi niezmienialnych - w kontekście losów Kazimierza Marcinkiewicza i Beaty Szydło. Platforma potrzebowała takiego zwrotu akcji i jak tylko wpadł jej w ręce taki sygnał - to przedstawiła to wyborcom jako odsłonę słynnej już czwartej Rzeczpospolitej.

Obojętne, co powiedzieliby Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński, to żelazny elektorat PiS będzie stał przy nich wiernie. Tylko kogo będą chcieli na stanowisku premiera: Beatę Szydło czy jednak Jarosława Kaczyńskiego?
Twardy elektorat bezgranicznie wierzy prezesowi PiS. Jeśli Jarosław Kaczyński wskazuje na Beatę Szydło jako przyszłego premiera, to jest to jasny przekaz i nie będzie komentowany przez żelazny elektorat.

Przeczytaj również: Premiera debaty "premierek"

A może wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego czy Antoniego Macierewicza poprawią wynik PO?
Przed nami ostatni tydzień kampanii i nie spodziewałbym się diametralnych zwrotów akcji - chyba że nastąpi jakaś duża wpadka podczas poniedziałkowej debaty. Ona może być krytycznym punktem kampanii. Wszystko zależy od tego, jak komentatorzy i media ocenią wystąpienia Beaty Szydło i premier Ewy Kopacz.

Która z pań wydaje się, że jest lepiej przygotowana do takiego starcia?
Zdecydowanie ta osoba, która zajmowała już stanowiska rządowe, ministerialne. Tylko nie jest to równoznaczne z tym, że lepiej wypadnie, ponieważ osoba krytykująca rząd - może posługiwać się większymi sloganami, uogólnieniami i ma dużo większe pole do popisu, ponieważ jest w opozycji i może wytykać przeciwnikowi każde potknięcie.

A jeśli chodzi o argumenty merytoryczne, to łatwiej posługuje się nimi osoba pełniąca wcześniej różne funkcje rządowe.
Ważne będą też fryzury i stroje obu kandydatek?
Jak najbardziej. Wystarczy posłuchać wyborców, którzy zwracają uwagę na to, że Beata Szydło - pomimo tego, że jest z PiS - to ma bardziej przyjazną mimikę twarzy, a premier Ewa Kopacz przeszła metamorfozę od przeciętnej posłanki do osoby kreowanej wręcz na Żelazną Damę.

Zobacz też: Debata Kopacz - Szydło online [19.10.2015]

Nie milkną głosy oburzenia partii, które zostały pominięte w poniedziałkowej debacie. Ich liderzy domagają się wręcz jej odwołania.
Staram się zrozumieć techniczne możliwości zorganizowania debaty przez telewizję, bo debata prezydencka nie była debatą, a kolejnymi wypowiedziami poszczególnych kandydatów, ale z punktu widzenia pluralizmu politycznego, dostępności do mediów i ogólnych zasad demokracji - sprzeciw jest słuszny. Przecież nie mamy w Polsce systemu dwupartyjnego, a wielopartyjny i każde ugrupowanie powinno mieć równe szanse. Na tym polega siła demokracji. Czyli, pomysł z dwoma partiami jest chybiony, choć, powtórzę, rozumiem przesłanki telewizji. Łatwiej zorganizować debatę dla dwóch kandydatów - będzie ona bardziej merytoryczna - niż dla wszystkich. Skoro mamy w Polsce system wielopartyjny, to każde z ugrupowań może czuć się oszukane i potraktować taką debatę jako zabranie im potencjalnego czasu wyborczego.