Płyn trafi do innego laboratorium. Gdzieś w Polsce. Wyniki mają być znane w przyszłym tygodniu. Zabezpieczono całą partię wody Żywiec z bolesławieckiej hurtowni oraz w sklepie. Szczeciński sanepid wkroczył do fabryki w Mirosławcu, gdzie woda Żywiec jest produkowana. Póki co nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.
Jak się dowiedzieliśmy próbki płynu, który poparzył mieszkańca Bolesławca, trafiły do laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji ale tu nie udało się zidentyfikować składu chemicznego. Jeszcze dziś ma zapaść decyzja o wyznaczeniu biegłych, którzy będą mieli za zadanie ustalić co się stało.
Z ustaleń śledztwa wynika, że pokrzywdzony mieszkaniec Bolesławca Maciej Z. miał w domu zgrzewkę 12 butelek wody Żywiec. Jak ustalono jedenaście z nich miało numery serii - z których wynikało, że zostały wyprodukowane w sierpniu. A jedna miała numer z informacją, że w fabryce Żywca była w kwietniu i opuściła linię produkcyjną 20 kwietnia o godzinie 11.04. To właśnie w tej butelce była tajemnicza substancja.
Firma Żywiec Zdrój na swojej stronie internetowej podaje, że w skład tajemniczego płynu wchodzi alkohol etylowy i
dwie inne substancje. Substancje - czytamy dalej w komunikacie - których nigdy w fabryce wody mineralnej nie było. Co to za substancje? Tego rzeczniczka Żywca Martyna Węgrzyn zdradzić nie chciała. Tak samo jak informacji skąd pochodzą rzekome wyniki badań płynu z butelki. Z oficjalnego komunikatu jeleniogórskiej prokuratury wynika, że skład chemiczny płynu z Bolesławca wciąż nie jest znany.
Wątpliwości i pytań jest więcej. Od pracownika sanepidu usłyszeliśmy, że w Bolesławcu znaleziono cztery butelki z płynem, którego zapach sugerował, że to jakaś substancja chemiczna. Prokuratura i rzeczniczka Żywca nie potwierdzają tej informacji.
