
- CBA zatrzymało sześć osób, w tym byłego rzecznika MON Bartłomieja M., bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza, i Mariusza Antoniego K., byłego posła PiS. Bartłomiej M. był rzecznikiem, ale też szefem gabinetu szefa MON i jego pełnomocnikiem ds. Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Co się dzieje?
- Dzieją się rzeczy straszne i smutne, bo czystka w armii przeprowadzona przez Macierewicza, dobieranie na współpracowników młodzieńców bez studiów, rozwalenie na 3 lata przetargu na śmigłowce czy nocna akcja w CEK NATO nosiły znamiona wysokiej szkodliwości dla bezpieczeństwa i obronności państwa. Współpracownicy ministra nie mieli odpowiednich kompetencji, doświadczenia zawodowego i życiowego. To przecież znakomity cel dla służb wywiadowczych obcych państw, by pozyskiwać informacje i instalować informatorów. Te szkody mogą trwać wiele lat.
Więcej o sprawie przeczytasz w materiale: Prominentni politycy zatrzymani przez CBA. Wśród nich Bartłomiej M.
- Zarzuca im się m.in. powoływanie się na wpływy w MON w celu czerpania osobistych korzyści. Bartłomiej M. został uznany za zasłużonego dla obronności kraju. Takie odznaczenia dostawali ludzie po kilkudziesięciu latach służby dla obronności kraju.
- Władza mówiła, że to złe języki atakują młodzieńca M., a rzecznik partii Beata Mazurek, że chciałaby, by jej syn był taki jak on. Nie pierwszy raz twierdzę, że mamy dziś chocholi taniec w oparach absurdu. Przeciętny obywatel na pewno już dawno przestał śledzić te historie i orientować się, o co chodzi. Można by zacytować Mrożka: „Waszego świata już nie można nawet rozsadzić. Sam się rozlazł”. Ale jeśli uświadomimy sobie, że gangrena zepsucia trawi w podobny sposób pozostałe instytucje państwa i spółki, że afery KNF, SKOK, GetBack, teraz PGZ i KGHM, amoralność w TVP, cuda w ministerstwach – obrony, zdrowia, w służbach państwowych – jak niedawno opisana afera mięsna – to mamy zapowiadane „państwo teoretyczne”.
- To straszne, co zrobił Antoni Macierewicz temu młodemu człowiekowi, czyniąc go dygnitarzem, któremu salutują oficerowie - mówi Tomasz Piątek (autor kilku książek o Macierewiczu) o zatrzymaniu Bartłomieja M., byłego rzecznika MON. Dodaje, że to element rozgrywki w obozie PiS.
- I tak, i nie. Śledztwo w sprawie rozwiercania sejfów i nocnej akcji w CEK NATO prowadzono w 2017 r., było zawieszenie M. jako członka partii i zablokowanie jego pracy w PGZ. Potem artykuły prasowe na temat machinacji i niegospodarności w PGZ, w których M. pojawiał się jako jeden z głównych macherów. Zatem M. był osobą, która już sobie uzbierała pokaźne dossier, po które mogły sięgnąć organy ścigania. Możliwe, że gotowe były następne publikacje medialne, stąd zatrzymanie go wydaje się być krokiem do przodu. Macierewicz ponosi polityczną odpowiedzialność za swojego podopiecznego, ale to sam M. odpowiada za swoje niemoralne postępowanie – jeśli nikt go do tego nie zmuszał.
- A czy Bartłomiej M. po raz kolejny staje się ofiarą starcia między Jarosławem Kaczyńskim a Antonim Macierewiczem?
- Kluczowa jest kwestia, czy Macierewicz chce być nadal obecny w polityce. Wydaje się, że tak, bo jego aktywność w mediach nie słabnie, przynajmniej tych T. Rydzyka. Zmarginalizowany w PiS, być może zaczął rozgrywkę, która mogła docelowo osłabić PiS. Stąd prosty wniosek, że Kaczyńskiemu zależało, by go skompromitować. Macierewicz odpowiadał za podkomisje smoleńskie, nie znalazł żadnych winnych, nie odzyskał wraku, zdemolował wojsko – idealnie pasuje na winnego niepowodzeń PiS, które z kolei będą eksponowane przez opozycję w czasie najbliższych kampanii wyborczych. Zapewne były minister nie chce w tę rolę wchodzić. Jeśli się potwierdzą informacje o jego próbie dogadania się z koalicją nacjonalistów i próbą oderwania rydzykowego skrzydła od PiS – to wczorajsza akcja z M. nie będzie już nas dziwić. I wesołkowaty Bartłomiej okaże się tylko pionkiem na szachownicy, któremu możemy jedynie współczuć.