https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po katastrofach pod Toruniem i w Babich Dołach: W obu przypadkach zawinili piloci

(Lau.)
Rozbity śmigłowiec Mi-24 pod Toruniem
Rozbity śmigłowiec Mi-24 pod Toruniem fot. archiwum
To nie technika czy warunki atmosferyczne przyczyniły się do katastrofy śmigłowca Mi-24 pod Toruniem i samolotu An-28 na lotnisku w Babich Dołach. - Zawinił człowiek - stwierdził minister obrony narodowej.

Już miesiąc temu Bogdan Klich, minister obrony narodowej miał przedstawić wyniki katastrofy śmigłowca bojowego Mi-24, który rozbił się pod Toruniem. W wypadku zginął 32-letni porucznik Robert Wagner.

Zdaniem Komisji Badania Wypadków Lotniczych, dowódca śmigłowca podczas ćwiczeń na podtoruńskim poligonie obniżył lot maszyny, a sygnalizator niebezpiecznej wysokości włączył się nie na 150 metrach (jak powinien), a na 23 metrach. Pomimo tego, że dowódca zwiększył moc silników, śmigło ogonowe zahaczyło o drzewa i maszyna zaczęła się rozpadać.

Ponadto eksperci nie wykluczają, że dowódca miał założone okulary noktowizyjne, a ten typ śmigłowca nie był przystosowany do latania na noktowizji. M.in. obrażenia twarzy pilota miały to sugerować.

W katastrofie samolotu An-28 Bryza zginęły cztery osoby. Zdaniem Komisji do wypadku doszło z powodu m.in. błędów w pilotażu.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska