Mistrzostwa Europy. Belgia-Białoruś
Komentarz
Komentarz
PZKosz, z różnym skutkiem, ale starał się wypromować Eurobasket. Choćby wszechobecnym Marcinem Gortatem. Tutaj wygląda tak, jakby siatkówka wpadła w sidła własnej popularności i działacze uważali, że Eurovolley sprzeda się sam. Oby się nie przeliczyli.
Promocja Mistrzostw Europy Mężczyzn w Koszykówce, które dwa tygodnie temu rozegrano w Bydgoszczy pozostawiała wiele do życzenia. Tymczasem w porównaniu z nimi, mistrzostw w siatkówce kobiet jakby w ogóle u nas nie było.
"To się jeszcze nie skończyło?!" "Coś tam kojarzę, ale to już chyba było" "Jakie mistrzostwa?!" Podobne, pełne zdziwienia odpowiedzi padały w piątek z ust bydgoszczan na pytanie o szlagierową imprezę sportową, która od piątku trwa w naszym mieście.
Czyżby dwie imprezy mistrzowskiej rangi w odstępie dwóch tygodni to za dużo?
- Niewykluczone, że ludzie się przesycili, bo nie każdy musi interesować się sportem, albo zwyczajnie mylą oba wydarzenia - uważa Adam Soroko, dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki magistratu i przyznaje, że terminy turniejów niefortunnie się zbiegły: - Pierwotnie praktycznie się pokrywały, ale udało się wynegocjować z FIVB (Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej - red.) przesunięcie mistrzostw w siatkówce, bo nie starczyłoby hal.
Przesunięcie Eurovolley'u umożliwiło wprawdzie jego rozegranie w Bydgoszczy, ale wygląda na to, że niemal cała promocyjna para poszła w gwizdek Eurobasketu. Świadczą o tym nie tylko opinie mieszkańców, ale także zupełna cisza na ulicach.
Podczas turnieju koszykarzy Stary Rynek tętnił życiem za sprawą kibiców, w piątek po południu wyglądał jak w zwyczajny dzień. Stosunkowo spokojnie było także w strefie kibica, która stoi przed galerią "Drukarnia".
- I tak udało nam się przekonać organizatorów, żeby umiejscowić ją w centrum, a nie przed Łuczniczką, gdzie nie przyszedłby nikt poza widzami meczów i mistrzostwa byłyby zupełnie niewidoczne w mieście - zauważa Adam Soroko i wylicza inne ratuszowe próby wypromowania imprezy: - Wielkie piłki w Fordonie i na placu Teatralnym, film, w którym mistrzostwa promuje Piotr Gruszka, najlepszy siatkarz Europy, zawodnik bydgoskiej Delecty i plakaty, które zostały rozwieszone równocześnie z tymi promującymi Eurobasket.
Szef sportu w ratuszu wskazuje, że miasto więcej zrobić nie mogło, a o promocję powinien przede wszystkim zadbać Polski Związek Piłki Siatkowej. Nie obawia się jednak znikomej frekwencji na trybunach Łuczniczki. - Liczymy na podobny wynik co podczas Eurobasketu, czyli dwa i pół, trzy tysiące kibiców dziennie - mówi Adam Soroko.
Na jakich przesłankach opiera te szacunki? - Przede wszystkim grają u nas Rosjanki i Białorusinki, a dla ich kibiców może to być zwykły weekendowy wypad - uważa urzędnik. - Do tego rosyjska telewizja przysłała pełną ekipę, a nie tylko komentatorów i to może dodatkowo przyciągnąć tamtejszych fanów.
Innym aspektem mogącym mieć wpływ na frekwencję są tańsze niż na Eurobaskecie wejściówki oraz pakiet tysiąca biletów na każdy dzień dla uczniów szkół. - Dlatego poczekajmy z oceną do zakończenia mistrzostw, bo wszystko może się jeszcze rozkręcić - kwituje Adam Soroko.