Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po piękno i smak ryzyka

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Kaukaski szczyt zdobyty. Warunkiem powodzenia była dobrze zaplanowana aklimatyzacja
Kaukaski szczyt zdobyty. Warunkiem powodzenia była dobrze zaplanowana aklimatyzacja Fot. Arch. prywatne M. Wiśniowskiego
W górach zastanawiałem się, po co to robię. Podobno jestem uzależniony od adrenaliny - mówi Michał Wiśniowski z JRG 3 w Bydgoszczy, jednej 
z najlepszych w Polsce jednostek 
ratownictwa wysokościowego.

- Góra robi wrażenie - mówi Michał Wiśniowski. Na najwyższą górę Gruzji wchodził z ekipą dwunastu innych osób. Trzy zrezygnowały, ale on sam i pozostali zdobyli szczyt. - Wyprawa była bardzo ciekawa. To inna kultura; mieliśmy okazję poznać Gruzję. No i sama wysokość... Ta naprawdę robi wrażenie.

Z tej wyprawy pozostała pamiątka. Na szczycie Kazbeku zdobywcy trzymają biało-czerwoną flagę z napisem „KM PSP JRG3 Bydgoszcz”.

To nazwa jednostki, w której Michał Wiśniowski jest ratownikiem. Jego koledzy to aktualnie najlepsza grupa strażaków i ratowników wysokościowych w Polsce. I jedyna taka w Kujawsko-Pomorskiem. Michał na co dzień nie zdobywa szczytów. W każdym razie nie w rozumieniu góry, którą można zaatakować rakami, czekanem; a nie takiej, na 
którą wchodzi się w stroju termicznym.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

Zawodowo jednak, jeśli nie codziennie, to dość często balansuje na tej cienkiej granicy między życiem a śmiercią. I nawet, jeśli on sam nie rzuca wyzwania losowi, to właśnie w jego rękach spoczywa życie innych. Jedna z 
takich sytuacji miała miejsce kilka lat temu na Osowej Górze w 
Bydgoszczy. Było upalne lato. Wynajęto specjalistyczną firmę hydrauliczną do naprawy urządzenia w głębokiej na siedem metrów studni kanalizacyjnej. Jeden z pracowników zasłabł na 
dole. Kolega zszedł po drabince na samo dno, by ratować nieprzytomnego. I on nie wrócił.

- Trzeci z pracowników zawiadomił straż i pogotowie. Gdy jechaliśmy na miejsce jednak i on postanowił spróbować ratować kolegów - opowiada Wiśniowski. - Został tam na dole. W mieszance gazów, powietrza na dole było za mało tlenu.

Ratownicy z „wysokościów-ki” na bydgoskim Ludwikowie, gdzie mieści się właśnie jednostka JRG3, dotarłszy na miejsce mieli do wyciągnięcia trzech nieprzytomnych mężczyzn.

- Te studzienki są wąskie; zbudowane z betonowych pierścieni o średnicy może osiemdziesięciu centymetrów - tłumaczy Wiśniowski.

- Trudno się tam samemu zmieścić, a przedtem jeszcze zbadać, jakie jest stężenie tlenu na dole. Wiadomo w takich miejscach występuje siarkowodór. A aparat mierniczy swoje waży. Umundurowanie też. Trzeba zrobić układ wyciągowy (system powstały z linek wspinaczkowych), założyć poszkodowanemu trójkąt ewakuacyjny, kołnierz stabilizujący odcinek szyjny kręgosłupa i wyciągnąć człowieka na górę. A to wcale nie jest takie łatwe. Poszkodowany może ważyć ze 120 kilo. A tam w dole leżało trzech mężczyzn. Byli ułożeni jeden na drugim.Wtedy udało się wyciągnąć wszystkich.

Jak często strażacy z bydgoskiej jednostki wyjeżdżają do akcji, w których tylko oni mogą sobie poradzić? - Nie ma reguły. Częściej wyjeżdżamy latem. Wtedy właśnie prowadzi się naprawy nakalizacyjne, firmy zajmują się czyszczeniem kominów, silosów.
Sporo wypadków jest w rolnictwie. Bywa, że ktoś wpadnie do silosu na zboże i nie może się z niego wydostać. A my przy pomocy lin, układów wyciągowych wydostajemy tych poszkodowanych na zewnątrz.

Inna historia. Pod Toruniem na drzewie zawisł spadochroniarz. Po prostu zaczepił się o gałąź. - Nie doznał jakichś specjalnych obrażeń - wspomina Wiśniowski. - Ale trzeba było go zdjąć i to nie przycinając, nie uszkadzając drzewa. Trzeba było się jakoś do niego dostać.

Drabina nie sięgała. Poza tym grunt był zbyt grząski, by móc wykorzystać cięższy sprzęt. Jedyna nadzieja - w „alpinistach”. Zdjęli pechowca przy użyciu specjalnych drzewowłazów z kolcami i linek.

- Używamy dokładnie tego samego sprzętu wspinaczkowego, co ratownicy TOPR czy GOPR - wyjaśnia Wiśniowski.

Do straży przyjęli go z otwartymi ramionami. Aplikując do służby miał już zaliczony kurs wspinaczkowy i kurs do pracy na wysokości. testy sprawnościowe zdał bez problemu. Został od razu przydzielony do jednostki ratownictwa wysokościowego. Swoją drogą warto podkreślić, że bydgoska JRG3 to aktualni mistrzowie Polski w swojej profesji.

Wciąż doskonali swoje umiejętności. Ma ukończony również kurs śmigłowcowy, który uprawnia go do uczestniczenia w akcjach ratunkowych w miejscach najbardziej niebezpiecznych. Może ratować ludzi lecąc kilkadziesiąt kilometrów na godzinę na długiej linie podczepionej pod śmigłowcem. W ten sposób śpieszy się z pomocą podczas powodzi, czy ratuje ewakuuje ludzi, którzy utknęli na wysokich kominach. To często stosowana technika w ratownictwie górskim.

Zobacz także:Strażak Kujaw i Pomorza - plebiscyt Gazety Pomorskiej

- Jest to praca, która daje naprawdę dużo satysfakcji. Mówią, że jestem uzależniony od adrenaliny - przyznaje Michał. - Nie wiem, ile jest w tym prawdy, ale... Jest ryzyko, jest zabawa.Michał nie zawsze jednak marzył, by zostać strażakiem.

- Mój ojciec jest z pochodzenia góralem. W dzieciństwie jeździliśmy z rodzicami w góry. Potem, kiedy się usamodzielniłem, to wiadomo - to było już naturalne - przeszedłem wszystkie pasma górskie w Polsce.

Wspinaczką zainteresował się na studiach geograficznych na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. Pewną rolę zagrało też przypadkowe spotkanie.

- Na wykładzie na trzecim roku przysiadł się do nas jakiś chłopak - opowiada Michał. - Miał urlop dziekański. Patrzę, co on robi, a on rozkłada mapę topograficzną Himalajów. Zaczynamy rozmawiać. Pytam go, o co chodzi. A on: „A wiesz, bo ja himalaistą jestem i teraz się wybieram na zimową wyprawę”. Mówię: „No, nie gadaj. Bo ja chodzę po górach, ale nie miałem okazji jeszcze się wspinać.” Zapytałem, czy by nie wziął mnie na ściankę. Tak się zaczęło moje wspinanie.

Michał zapisał się do klubu wysokogórskiego w Bydgoszczy. Jeździł w Alpy, do Chorwacji, do Włoch, w różne rejony wspinaczkowe. Później - jak mówi - to się przerodziło w alpinizm i zdobywanie wyższych partii gór liczących ponad 3,5 - 4,5 tysiąca metrów.

- W wysokich górach wiele razy się zastanawiałem, po co ja to robię. Może się przecie wydarzyć wszystko. Miałem na przykład przyjemność spaść z lawiną. Miałem szczęście, bo się zatrzymała, poleciałem może z dziesięć metrów.

W 2014 roku w drodze na 
Mot Lanc z kolei aklimatyzacja zdecydowanie trwała zbyt krótko. - Mieliśmy piękną pogodę. Słońce świeciło. Nie chcieliśmy zmarnować tej okazji. Trzeba było atakować szczyt - mówi Wiśniowski. - I przez to, że szybko osiągnęliśmy pewien pułap, dostałem choroby wysokościowej.

Michała ogarnęły potworne zawroty głowy, dostał nudności. Inna mieszanka powietrza, rozrzedzone powietrze, mało tlenu - to robiło swoje. Załamała się pogoda. Michał spędził trzy noce w specjalnym schronie awaryjnym. To poczekalnia dla wspinaczy, którzy wpadli w kłopoty. Nikt tam nie chce trafić. To blaszany barak umieszczony na wysokości kilku tysięcy metrów. Jest ciasno, brudno, nie można się położyć. Na kilkunastu metrach kwadratowych trzydzieści osób, jedna przy drugiej czekało na ustanie śnieżycy. Ci, którzy zmagają się z chorobą wysokościową, wymiotują. Aby tylko przetrwać.

Wysokościówka dopada w 
najmniej spodziewanym momencie. - Widziałem członka wyprawy komercyjnej, takiej zaplanowanej, bardziej turystycznie niż wyczynowo, który wpadł w amok z powodu choroby. Wypiął się z lin i pobiegł prosto przed siebie w przepaść.

- Woda się skończyła. Stopiliśmy śnieg i chcieliśmy uzdatnić wodę. Specjalne tabletki były schowane na wierzchu ekwipunku. Nikt z nas nie miał siły po nie sięgnąć. Na pewnych wysokościach nie myśli się już racjonalnie.

10 czerwca Michał ponownie wyruszy na wyprawę na Mont Blanc. Mówi, że musi zdobyć ten szczyt. W przyszłym roku szykuje się do pierwszego ataku na siedmiotysięcznik Peak Lenin.

INFO Z POLSKI odc. 32 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju (21-27. kwietnia 2017)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska