
(fot. Jarosław Pruss)
Drzwi do trzypokojowego mieszkania w kamienicy przy ul. Hetmańskiej są otwarte na oścież.
W środku ekipy pakują ciuchy w worki. To rzeczy pana Bogdana. 55-latek właśnie traci mieszkanie. - Nie wiem, gdzie pójdę - zastanawiał się wczoraj rano.
Nie wie też, co się działo w tym mieszkaniu od wtorku. - Przyszli koledzy i mnie spili. Poszłem spać. Obudziłem się w izbie wytrzeźwień.
Przeczytaj również: "No i co złego w tym, że śpię w opuszczonym straganie?"
Znowu izba

(fot. Jarosław Pruss)
Czyli wczoraj rano. Często w niej lądował. Gdy wracał z izby tym razem, znowu wypił.
Było tak: we wtorek, gdy pijany zasnął, koledzy próbowali ukraść grzejniki. Sprzedaliby na złomie. Gdy wyrwali kaloryfery, zaczęła lecieć woda. Zalała mieszkanie piętro niżej. Policja. Pogotowie. Właściciel mieszkania. Sąsiad z dołu. Pan Bogdan został przewieziony do izby. Koledzy się ulotnili.
W mieszkaniu grzejniki zostały, ale w kuchni nie ma już kranów i innych metalowych części. - Brakuje też piecyka gazowego - zauważa zarządca. - Wszystkie rzeczy zostały rozkradzione przez znajomych pana Bogdana i sprzedane.
W 2008 roku rodzina przeprowadziła się z zadłużonego mieszkania w Fordonie do kamienicy przy Hetmańskiej. Wynajęła mieszkanie. Ostatnio pan Bogdan mieszkał sam. Dorosłe dzieciaki żyją w Anglii. Niepełnosprawna żona przebywa w domu pomocy społecznej.
Mężczyzna od siedmiu lat jest bezrobotny. - Nie mam dochodu. Zbieram złom - mówi. Nie płaci za wynajem od 2008 roku. - Co tydzień chodziliśmy na skargi na niego. Bo libacje, bo smród, bo zalewanie innych mieszkań - przyznaje sąsiad.
Czytaj też: Siarczysty mróz na dworze, a oni śpią pod gołym niebem. Rozgrzewa ich miłość i... kartony [zdjęcia]
- Już w 2009 roku sąd wydał wyrok eksmisji pana Bogdana do lokalu socjalnego - informuje Adam Szymandera, wiceprezes Zrzeszenia Właścicieli i Zarządców Domów. - Miasto do teraz nie zapewniło mu innego mieszkania.
Szymandera: - Prosiliśmy pana Bogdana, ostrzegaliśmy. Żadnej reakcji. Zadłużenie wynosi już około 50 tysięcy złotych.
Dłużnik od dwóch lat nie miał prądu, gazu, wody. Doszło do następnego zalania i miarka się przebrała. Wczoraj rano, gdy pan Bogdan wrócił z izby wytrzeźwień, zarządca wręczył mu papiery.
Podpisane po pijanemu
- Podpisałem, ale nie wiem, co - mówił. - Podpity jestem.
To była deklaracja dobrowolnego opuszczenia lokalu. - Nie możecie mnie wywalić. Do końca lutego jest okres ochronny. Albo musicie poczekać, aż miasto da mi mieszkanie - twierdził.
W tym przypadku okres ochronny nie obowiązuje. Pan Bogdan podpisał, że sam opuści lokal. Natychmiast.
Magdalena Marszałek, rzecznik Administracji Domów Miejskich: - Pan Bogdan znajduje się na 81. pozycji na liście oczekujących na lokal dla rodziny 3-osobowej.
Czytaj e-wydanie »