Skontaktował się z nami jeden ze stałych Czytelników "Pomorskiej". Pan Zdzisław jest zaniepokojony zachowaniem jednego z kierowców autobusu linii 69:
- Do zajścia doszło co prawda już w połowie grudnia, zwlekałem jednak z interwencją, ponieważ dopiero niedawno zdołałem ustalić dane kierowcy - mówi pan Zdzisław. - We wtorek 16 grudnia jechałem od przystanku przy ulicy Wojska Polskiego i Polnej do ronda Toruńskiego. Zauważyłem, że autobus miał z przodu wyświetlony duży napis "Os. Błonie", chociaż jechał do Fordonu.
Nerwowo za kółkiem
Po wyjściu z autobusu, już na rondzie Toruńskim, pan Zdzisław ponownie zwrócił uwagę kierowcy - tym razem wskazując napis ręką.
- Kierowca w ogóle na mnie nie spojrzał, tylko nieprzerwanie patrzył w lusterko wewnętrzne, obserwując wysiadających pasażerów. Nagle włączył klakson i natychmiast zaczął jechać. Ledwo zdążyłem uskoczyć sprzed maski autobusu - skarży się Czytelnik.
5 lutego doszło do kolejnego spotkania pana Zdzisława z tym samym kierowcą.
- Na krótkim odcinku, gdy autobus 69 jechał w stronę Błonia, kierowca trzy razy użył klaksonu, m.in. dla upomnienia kierowcy, który zajechał mu drogę. Gdybym miał jakieś uprawnienia kontrolne, pojeździłbym z tym panem, żeby sprawdzić, czy nie za często używa klaksonu.
"Mobilis" zareaguje
Nasz Czytelnik skierował skargę na nerwowego kierowcę do firmy "Mobilis", która obsługuje linię autobusową 69. Otrzymał pisemną odpowiedź od przewoźnika.
"Wobec kierowcy zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe. Do podstawowych obowiązków kierowcy należy nadzór nad informacją pasażerską prezentowaną na wyświetlaczach" - czytamy w piśmie od "Mobilisu".
O jakiego rodzaju konsekwencje chodzi? - Te informacje są objęte tajemnicą. Mogę tylko powiedzieć, że w grę wchodzą konsekwencje finansowe. Kierowca najpewniej je odczuje w postaci zmniejszonej premii - mówi Marzena Biały z "Mobilisu".