MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po torach z pałucką gwarą

Wysłuchała Iwona Woźniak
Niewiele ponad 20 lat temu, pędzący z zawrotną prędkością  20-25 kilometrów na godzinę skład wąskotorówki ciągniętej  przez parowóz był stałym elementem pałuckiego krajobrazu.  Wożono nie tylko pasażerów, ale również (i to głównie) towar  - żwir, węgiel, buraki cukrowe...
Niewiele ponad 20 lat temu, pędzący z zawrotną prędkością 20-25 kilometrów na godzinę skład wąskotorówki ciągniętej przez parowóz był stałym elementem pałuckiego krajobrazu. Wożono nie tylko pasażerów, ale również (i to głównie) towar - żwir, węgiel, buraki cukrowe...
Sylwester Losa (rocznik 1932) bez żalu dziś wspomina, jak w największe mrozy wstawał o 3 nad ranem i biegł z Podgórzyna na dworzec kolejki wąskotorowej w Żninie. - Trzeba było nanosić węgla, napalić. Żeby ludzie w wagonikach ciepło mieli i żeby parowóz mógł wyruszyć w trasę.

     A pierwszy wyjeżdżał już o 4.05 do Ośna. Kolejny, o 5.05 jechał w kierunku Szelejewa.
     Pod okiem mistrza
     
Był kwiecień 1956 roku. Sylwester po wojsku dostał się do pracy "na kolejce". - Najpierw robiłem przy czyszczeniu torów i wymianie podkładów. Później uczyłem się na konduktora - kierownika pociągu. Moim "mistrzem fachu" był Leon Lichociński. Przy tym zawodzie wytrwałem aż do emerytury w 1991 roku. Spośród kolegów, również konduktorów, najbardziej utkwili w pamięci Lech Superczyński, Józef Kausa, Józef Kawczyński i pan Konecki.
     Wcześniej, bo od 1947 roku, ze żnińską kolejką związał się Henryk Komorowski (rocznik 1929). - Uczyłem się zawodu pod okiem inżyniera Golińskiego i mistrza Zygmunta Mastalerza.
     Dziesięć lat później i pan Henryk zaczął mówić o sobie - mistrz warsztatów naprawy taboru wąskiego. - Ale pracowałem nie tylko dla Żnina. Wykonywałem też usługi naprawcze dla Taboru Kolejowego Wąskiego DOKP w Poznaniu. Na warsztacie byłem do 1967 roku. Później przeszedłem na zawiadowcę odcinka drogowego. Tu była lepsza płaca. Wyższa grupa uposażenia. I tak dotrwałem do emerytury w 1985 roku. Ale po drodze wiele się jeszcze wydarzyło...
     Jak na Wojciecha jechali...
     
Obydwoje pamiętają dobre czasy, gdy kolejka kursowała okrągły rok. - A zimy były kiedyś prawdziwe. Takie z zaspami po półtora metra śniegu! - wspomina pan Henryk.
     - Popularna była trasa ze Żnina do Ośna przez Biskupin, Rogowo, Rzym (32 kilometry). Szczególne nasilenie pasażerów przypadało 23 kwietnia, w odpust świętego Wojciecha w Gnieźnie. O 4 rano ludzie wsiadali do wagoników, których tego dnia było nawet z dwanaście! Wykorzystywaliśmy wtedy i towarowe, gdzie ustawiało się ławeczki dla pasażerów. Ludzie dojeżdżali do Ośna. Stąd mieli przesiadkę na pociąg zwykły do Gniezna. Bywało i tak, że niektórzy jak po odpuście zabalowali, to po trzech dniach do Żnina wracali...
     - Z tym odpustem Wojciecha jest jeszcze jedna historia. W czasach komuny "wtyczki" miały polecenie z komitetu, żeby zablokować ludziom dojazd do Gniezna. Parowóz szwankował najczęściej w okolicach Rydlewa. Ale maszyniści nie byli głupi! Szybko się okazywało, że rury zapchane zostały szmatami, co blokowało przepływ wody.
     - Za jedną z najpiękniejszych uważaliśmy trasę do Ostrówiec. Towarową, chociaż jak było zamówienie, woziło się też ludzi na zabawę. Ale były tu też kłopoty, bo wiodła przez las. Nierzadko drzewa zapalały się od iskier. W biegu wyskakiwaliśmy z łopatami, aby ugasić ogień. Do zabezpieczania trasy była też specjalna drużyna przeciwpożarowa.
     - Młodzi dziś pewnie nawet nie wiedzą, że kolejka jeździła również do Żużoł, skąd zabieraliśmy żwir, a także do Woli. A z Obiecanowa, w dni targowe, ludzie jeździli do Żnina z masłem i jajami.
     Warszawianki, co się kiwały...
     
W latach 50., jak wspominają nasi bohaterowie, było 12 parowozów - dwie "warszawianki" i pozostałe produkowane w Niemczech. - Jak na moją ocenę, te "warszawianki" były zbyt wysokie na wąskie tory. One się za bardzo kiwały - u_waża H. Komorowski.
     Największe zatrudnienie w kolejce przypadało na lata 1955-57.
- Mówiło się - 240 zatrudnionych na 240 tysięcy ton przewiezionego rocznie towaru.
     Sylwester Losa jako konduktor nie miał problemu z jeżdżącymi "na gapę". A może bardziej on miał miękkie serce?
- Zdarzali się młodzi, co jeździli i kombinowali. Jak ja do jednej klasy, to oni do drugiej. Jak ja za nimi, to oni znów w inną stronę. Ale nikt z pociągu nie uciekał. Ani na dach nie wchodził. Kar też nie pamiętam. W 1956 roku bilet do Szelejewa kosztował 4,80 złotych. Można też było kupić miesięczne.
     Najpiękniej, jak wspomina Henryk Komorowski, wyglądały wagony kolejki do czerwca 1949 roku.
- Jeszcze przed upaństwowieniem Żnińskiej Kolei Powiatowej. W obrębie jednego wagonu były trzy klasy. Najlepsza - siedzenia wyściełane "pluszem" - pośrodku. Im bliżej szczytu, tym klasa była gorsza. Po roku 1950 wszystko zeszło do najniższej klasy. Przedziały polikwidowano, powstały drewniane siedziska. Taki był przykaz.
     Nici z jadłodajni
     
Na początku lat 70. (
- W 1964 zlikwidowano skład osobowy kolei) narodziła się myśl, aby utworzyć Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji. - Uznaliśmy, że trzeba stworzyć takie muzeum, aby pozostała pamięć i ślad.
     
- Tadeusz Rządkowski, wtedy pierwszy zastępca naczelnika powiatu stwierdził, że warunkiem jest powołanie komitetu założycielskiego. W jego skład weszli ludzie, którzy wiadomo było, że będą nas wspierać - sprzętem albo wpływami. Komitet został zarejestrowany.
     
- Wtedy okazało się, że niemal równo z nami tabor kolei wąskotorowej zbiera Warszawa. Też chcieli mieć muzeum. I ci ze stolicy chcieli nas wygryźć. Są na to przykłady. Rządkowski wymyślił, żeby urządzić wagon restauracyjny przy małym parkingu na jadłodajnię dla turystów. Dostaliśmy sygnał, że był wypadek i można przyjechać do Warszawy po taki właśnie wagon. Ale jak przybyliśmy miejsce okazało się, że został już wysłany do Ostrowa Wielkopolskiego. A tam zdążyli go rozkraść. Nie nadawał się na jadłodajnię. Pomysł przepadł.
     Belgijka jak pomnik
     
- Eksponaty zwoziliśmy z całej Polski. Za muzealny pomnik uznać można parowóz belgijski. Tylko dwanaście takich wyszło z produkcji. Dwa trafiły w 1936 roku na targi do Poznania. I zostały zakupione przez Polaków. Po jedną z "belgijek" pojechałem w 1972 roku z panem Rządkowskim do Lipna. Miała być przekazana muzeum nieodpłatnie. Dostaliśmy obietnicę, że nam ją przewiozą. Ale w międzyczasie ludzie z Warszawy ją podebrali. Po 3 latach szarpaniny została przekazana do Wenecji. Ich działania uznano za bezprawne. Problem w ty, że też została rozkradziona i zdewastowana. Wiele elementów musiałem dorabiać.
     Dziś pan Henryk chwali się nie lada pamiątkami - zdjęciami wykonanymi w Dusseldorfie, z wagonami "Kleinbahn Znin" wyprodukowanymi właśnie w Niemczech około roku 1907. Te zdjęcia przekazał mu pasjonat kolejnictwa - Helmut Pochadt. Do pamiątek należą też odznaki. Na jednej z legitymacji z 1977 roku wyczytaliśmy - "Złota odznaka "Przodujący kolejarz" dla Henryka Komorowskiego".
     
- Przez lata usprawniałem parowozy. Po przebudowie zużywały o wiele mniej węgla niż przy pierwotnej konstrukcji! Kiedyś pół żartem, pół serio, powiedziałem nawet, że powinni mnie docenić, bo kolej dzięki temu zaoszczędziła sporo pieniędzy!
     Leon jak wzór
     
O Leonie Lichocińskim, przewodniku po muzeum kolei w Wenecji, pan Henryk ma takie wspomnienia:
- Miał łatwość mówienia. Opowiadał w pałuckiej gwarze. Znał też znakomicie niemiecki. Jego swojskie dowcipy starej daty były ułożone w takim rytmie, że każdy brzuch zrywał. W księdze pamiątkowej najlepszy wpis ma od profesorów, którzy przyznali, że przewodnicy turystyczni powinni się na nim wzorować. _
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska