Polacy mieszkający na największej z Wysp Normandzkich powoli otrząsają się z szoku po niedzielnej tragedii. Jako pierwsi z pomocą rodzinom poszkodowanych chcą przyjść organizatorzy polskiego festiwalu, który odbywał się na Jersey od piątku do niedzieli.
Czytaj też:Zamordowana na Jersey Izabela zostanie pochowana w Bydgoszczy
- Założyliśmy fundację "Victoria Crescent" - mówi Magda Chmielewska, mieszkanka St. Helier. - nadaliśmy jej nazwę ulicy, przy której w niedzielę rozegrał się dramat rodziny Rzeszowskich.
Wczoraj działacze fundacji zbierali datki na rzecz bliskich sześciu zamordowanych Polaków do puszki. Zapowiadają jednak, że po dokonaniu niezbędnych formalności na konto fundacji będzie można również wpłacać pieniądze przelewem.
Na tym nie koniec. Na początku września odbędzie się koncert charytatywny, którego dochód pójdzie na ten sam cel.
- Chcemy, by występy odbyły się w dniach 10 - 11 września - dodaje Chmielewska. - Bardzo nam zależy, aby wystąpili u nas również artyści z Polski.
Muzycy, którzy są gotowi wziąć udział w charytatywnych koncertach w St. Helier, mogą kontaktować się z Magdą Chmielewską pod numerem 077 00 81 17 19. - Gorąco apelujemy do wszystkich, którzy zechcą wspomóc nasze przedsięwzięcie - dodaje organizatorka.
Ideę koncertu popierają lokalne władze.
Polska rodzina była częścią naszej społeczności
- Polska rodzina była częścią naszej społeczności - mówi w rozmowie z "Pomorską" Richard McKenzie, City Centre Manager (z ramienia magistratu St. Helier). - To co się wydarzyło jest wprost nie do opisania. Ludzie są w szoku. Również dlatego, że dla naszej społeczności już pojedyncze zabójstwo jest wielką tragedią. Ostatni raz miało u nas miejsce siedem lat temu.
Czytaj też:Morderstwo na wyspie Jersey. "To było zwykłe małżeństwo"
- Jest też druga strona tej sytuacji. Emocje z początkowego przerażenia przechodzą w chęć niesienia pomocy bliskim poszkodowanych - dodaje McKenzie. - Ludzie składają kwiaty w miejscu, gdzie doszło do tego strasznego zdarzenia. Pytają nas co jeszcze mogą zrobić. Co ważne, jest duża wyrozumiałość ze strony pracodawców. Firmy nie robią problemów i wypuszczają ludzi z pracy, by ci mogli dać wyraz swojemu żalu po tragedii.
O tragedii czytaj też w dzisiejszym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »