Przypomnijmy: sąd w Chełmnie skazał nastolatka na nadzór kuratora. Zobowiązał również Mateusza M. do nieużywania alkoholu. Prokuratura uznała, że to nie wystarczy - śledczy chcieli również, by nastolatek obowiązkowo kontynuował leczenie psychiatryczno-psychologiczne i miał zakaz prowadzenia pojazdów. I do obu tych wniosków przychylił się w środę toruński sąd.
Zobacz także: Dramat w Klamrach pod Chełmnem. Zginęło 7 nastolatków [zdjęcia, wideo]
Prokuratura chciała również umieścić nastolatka w zakładzie poprawczym, ale z tym już sąd drugiej instancji się nie zgodził. Postępowanie toczyło się za zamkniętymi drzwiami.
Mateusz M. stanął przed sądem po tym, jak 13 kwietnia ubiegłego roku spowodował wypadek, w którym zginęło siedmioro nastolatków. Wszyscy bawili się wcześniej w Borównie, gdzie urządzili sobie ognisko. Nikt nie miał prawa jazdy - mimo to młodzi ludzie wybrali się na przejażdżkę. Za kierownicą usiadł 16-letni wówczas Mateusz M. Kluczyki do auta młodzi ludzie zabrali ojcu jednego z nich.
Niestety, na zakręcie samochód wypadł z drogi i uderzył w drzewo. Siedmioro pasażerów zginęło na miejscu, dwie osoby trafiły do szpitala.
Biegły uznał potem, że Mateusz M. nie zachował odpowiedniej ostrożności na drodze. Chłopak miał pół promila alkoholu we krwi. 25-letnia ekspedientka, która sprzedała wcześniej młodym ludziom piwo, również została pociągnięta do odpowiedzialności - przedstawiono jej zarzut złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Mateusz M. w listopadzie ubiegłego roku, przed wyrokiem sądu pierwszej instancji wyraził skruchę. Przeprosił też obecne wówczas na sali sądowej rodziny ofiar katastrofy drogowej.
Czytaj e-wydanie »