Jezdnia zapadła się na odcinku trasy między Gorczenicą a Szczuką - przed zjazdem na Opalenice. Od kilku dni auta brną w wydobywającym się spod popękanego asfaltu błocie.
Kierowcy obawiają się, że kilka dni dodatniej temperatury spowoduje zapadnięcie się jezdni na większej powierzchni.
- Temperatura na dworze rośnie, a z nią rozmywa się grunt pod drogą - zauważa kierowca ze Szczuki. - Asfalt się kruszy nie tylko w tym miejscu, ale też na innych sąsiednich traktach. Niedługo nie będziemy mieli po czym jeździć.
Jezdnia jest uszkodzona na wielu odcinkach. Przejazd tą trasą sprawia więc wiele trudności. Drogowcy w powiecie brodnickim do tej pory otrzymali 12 zgłoszeń o zniszczonym asfalcie. Zdaniem fachowców w miarę rozmarzania gruntu takich miejsc będzie przybywać.
- Wiosna dla drogowców zapowiada się pracowicie - twierdzi Czesław Głowacki, dyrektor zakładu obsługi i utrzymania dróg powiatowych w Brodnicy. - Trzeba się liczyć z dodatkowymi wydatkami. Prawdopodobnie na remonty dróg spowodowane zapadaniem się podłoża jezdni wydamy w tym roku około pięćset tysięcy złotych - wylicza.
Cztery brygady rozpoczęły naprawy na drogach powiatowych. Pomimo, że powiatowy zarząd dróg ma swój sprzęt i fachowców, to będą musieli się posiłkować firmami z zewnątrz. - Niestety mamy za mało sprzętu i pracowników, żeby uporać się z tym sami - mówi Głowacki. - Nie jest to tylko łatanie dziur, które można uzupełnić szlaką oraz asfaltem. W miejscach zapadnięć musimy zrobić nowe podłoże. Polega to na wykopaniu 80-centymetrowego koryta na całej długości zapadliska. Następnie po określonym czasie można dopiero ułożyć dywanik.
Kierownik twierdzi, że zbyt wczesne remonty mogą spowodować ponowne uszkodzenia. - Podłoże jeszcze cały czas jest zmarznięte i za kilka dni może się okazać, że grunt dalej się zapada - dodaje.
Drogowcy zapewniają, że przy sprzyjającej pogodzie z dziurami powinni uporać się w ciągu miesiąca.
Wiecie, gdzie jeszcze przydałby się remont? Piszcie.