Powód takiej decyzji? Do tej pory nie udało się przesłuchać wszystkich poszkodowanych.
- Tuż po zdarzeniu udało się przesłuchać pięciu z siedmiu pokrzywdzonych studentów, dwóch zdążyło jednak wrócić do swojego kraju. Dlatego wystąpimy do Turcji o pomoc. Do ich przesłuchania dojdzie przed tamtejszymi organami - tłumaczy Bartosz Wieczorek, zastępca Prokuratora Rejonowego Prokuratury Centrum-Zachód w Toruniu.
Śledczy chcą mieć pełen obraz wydarzeń z czerwcowej nocy, gdy grupa 6 mężczyzn z Polski zaatakowała i pobiła na Bydgoskim Przedmieściu 7 studentów Erasmusa z Turcji, przebywających na UMK. Jeden z wstrząśnieniem mózgu trafił do szpitala.
Przeczytaj również: Studenci z Turcji zaatakowani w Toruniu. Jeden jest poważnie ranny
Polacy mieli spytać Turków, czy znają język polski i - nie czekając na odpowiedź - zacząć bić. Według prokuratury atak miał podłoże narodowościowe. Do tej pory zarzuty usłyszało 3 z 6 napastników. Za pobicie na tle narodowościowym grozi im do 5 lat więzienia.
5 lat więzienia grozi napastnikom, którzy w Toruniu pobili Turków na tle narodowościowym
Personalia i rola pozostałych 3 napastników wciąż pozostają zagadką. Wiadomo, że wersje poszkodowanych i zatrzymanych napastników różnią się. - Ze względu na dobro śledztwa nie chcę jednak mówić o szczegółach - słyszymy od prokuratora Wieczorka.
Czytaj też: Trzeci zatrzymany w sprawie pobicia studentów w Toruniu
Po napaści na zagranicznych studentów rektor toruńskiego uniwersytetu, władze miasta oraz komendant miejski policji zapewnili, że Toruń nadal jest bezpiecznym i spokojnym miastem, a zdarzenie było incydentalne. Z rozmów z studentami Erasmusa wynika natomiast, że zaczepki studentów obcokrajowców to codzienność.
- Spotykamy się z przeświadczeniem, że Polska jest tylko dla Polaków - mówił Fabio z Włoch, kolega najbardziej poszkodowanego w ataku.
Władze UMK zapewniły, że nie dostają sygnałów o takich zdarzeniach. Rokrocznie na toruński uniwersytet przyjeżdża około 250 obcokrajowców, większość z Turcji.
***