Rejon umocniony Rytel
Na kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej zdecydowano o budowie umocnień na zachodniej granicy z Niemcami. Prace prowadzone były na odcinkach: Rytel, jeziora koronowskie i przedmoście bydgoskie. Zadanie budowy umocnień polecono żołnierzom Korpusu Ochrony Pogranicza, 35 pułkowi piechoty oraz batalionowi Obrony Narodowej "Czersk". My zapraszamy do zwiedzania odcinka Rytel, czyli od Obrowa do Drożdżenicy.
Żniwa przeszkodziły
Czas naglił, ale do budowy przystąpiono dopiero na przełomie lipca i sierpnia 39 r. Do wybuchu wojny zdołano zbudować na linii Drożdżenica - Obrowo sześć schronów tradytorowych z żelazobetonu, w tym dwa ze strzelnicami na dwa cekaemy i cztery na jeden cekaem. Pod pozostałe schrony jedynie wyrównano teren. Wykonano także podwójną linię zasieków i okopów oraz wyłożono miny. Brakowało budulca, a poza tym trzeba było czekać aż rolnicy skończą żniwa.
Niespodzianka z flanki
Załogę schronu stanowiło trzech żołnierzy obsługujących najczęściej cekaem browning i erkaem. Ogień prowadzony był nie od czoła nacierającego przeciwnika lecz z boków. Doskonale zamaskowane w terenie schrony stanowiły niemiłą niespodziankę dla atakujących.
1 września Niemcy nacierający od Sępólna i Chojnic zbliżyli się do polskich linii obronnych. Przywitał ich ogień prowadzony z polskich schronów i okopów. Piechota niemiecka szeroko zaległa na przedpolu umocnień, ponosząc wysokie straty. Atak piechoty wspomagała artyleria, której jednak nie udało się unieszkodliwić polskich wojsk.
Pozycję utrzymano, ale na innych odcinkach obrona nie wytrzymała. Wobec groźby okrążenia załogi musiały się wycofać z zajmowanych stanowisk.
Kłopotliwe zwiedzanie
Do dziś możemy podziwiać pięć doskonale zachowanych umocnień. Jeden schron w Drożdżenicy został zniszczony w latach sześćdziesiątych (zgromadzono w nim niewypały zebrane z okolicy i wysadzono).
Miłośnikom fortyfikacji nie trzeba tłumaczyć, że zlokalizowanie schronów między Drożdżenicą i Obrowem może być trudnością - są dobrze wtopione w teren. Kierując się wskazaniami tabliczek informacyjnych, można je jednak odnaleźć. Frajda z ich zwiedzenia wynagradza trud dotarcia. Radzimy zabrać militarne stroje i razem z dzieciakami pobuszować po bunkrach.
Tekst i fot. (olo)
