Arkadius Radtke, przebywający na wakacjach w Polsce, wybrał się do Sartowic, aby zobaczyć znajdujący się tam XVIII-wieczny pałac wzniesiony przed rodzinę Schwanefeld. Przechadzając się po zabytkowym zespole parkowym w stylu angielskim, dotarł w końcu do kaplicy grobowej. Gdy zrobił kilka kroków dalej w kierunku parowu, jego uwagę zwrócił, wyglądający na metalowy, przedmiot przypominający pocisk.
- Wydało mi się to niemożliwe, żeby coś takiego leżało w parku, ale byłem ciekaw co to jest, dlatego podszedłem bliżej, żeby się przyjrzeć - relacjonuje nasz Czytelnik z Niemiec. - Gdy zobaczyłem, że rzeczywiście jest to pocisk, nie mogłem w to uwierzyć. Przecież zwykle takie rzeczy znajduje się przy okazji wykopów, a ten leżał oparty o drzewo. Niesamowite - dziwi się swoim znaleziskiem z czasów II wojny światowej.
Robota dla saperów
Kto i dlaczego pozostawił w tym miejscu niewybuch? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy. Nie ulega natomiast wątpliwości, że pocisk został przyniesiony. Nigdzie w promieniu kilkudziesięciu metrów nie ma śladów po wykopach. Być może to groźne znalezisko wydobyły dzieci z pobliskiej wsi? Nie wiedziały, co z nim zrobić i porzuciły pod drzewem. Gdyby dokonał tego któryś z poszukiwaczy pamiątek po ostatniej wojnie, zapewne wziąłby trofeum ze sobą, albo lepiej ukrył, tak, aby nie znaleźli go inni.
Pan Arkadius wiedział co może się stać, gdyby coś takiego trafiło w niepowołane ręce. O swoim odkryciu natychmiast powiadomił "Gazetę Pomorską". Pół godziny później na miejscu pojawili się policjanci ze Świecia, którzy zabezpieczyli teren do czasu przyjazdu saperów z Chełmna.