https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poczytaj mi horror

Małgorzata Święchowicz i Jacek Kowalski
XI LO, klasa IIIa: - Książki są po to, żeby zdać maturę.
XI LO, klasa IIIa: - Książki są po to, żeby zdać maturę. Wojciech Wieszok
Justyna chce być psychologiem, ale słyszała, że na studiach trzeba przeczytać 100 książek. No, nie da rady. Ona do czytania ma niechęć. Szczególnie nie lubi książek zmyślonych.

     Patriotycznych nie czytają, bo ich odrzuca. Ile można w kółko
     o Powstaniu Styczniowym...
     Sienkiewicz? Horror.
     Homer, Boccaccio, mity - brr...
     To co czytają? I czy w ogóle?
     Tak, tak, ależ naturalnie.
     Agnieszka czyta jedną książkę na dwa lata. I wystarczy.
     Trzeba tylko się pilnować, żeby nauczycielka nie przyłapała na nieprzeczytanej lekturze.
     Paulina czyta, owszem. Wszystko Danielle Steell. To książki dla dziewczyn. A poza Steell? Hm...
     Karol też czyta dużo, nie można powiedzieć, fantastykę, owszem, ale nie Harrego Pottera. Bo Rowling zachęca do okultyzmu. Zresztą o ten okultyzm Karol posprzeczał się z Mateuszem (który ceni sobie fantastykę Philipa Dicka). Mateusz to ostry zawodnik w czytaniu. Ale to wyjątek. - Chodzi na kółko teatralne, sięga po Gombrowicza - chwali go wychowawczyni Bogusława Lewandowska. Takich Mateuszów każdy chciałby mieć w klasie trzydziestu.
     2.
     
Poszliśmy do szkół sprawdzić, czy młodzi czytają. Mówi się: nie biorą do ręki nawet lektur (zamiast nich - opracowania). Porozmawialiśmy z ponad setką młodych ludzi z bydgoskich liceów, rozdaliśmy im ankiety i poprosiliśmy, by opowiedzieli, co czytają. Jeżeli w ogóle cokolwiek.
     3.
     
Klasa pierwsza, lingwistyczno-humanistyczna w bydgoskim IV LO. To klasa nietypowa, mole książkowe. - Lektury szkolne, to dla nich za mało - mówi wychowawczyni, Joanna Kolan. Ona, zwariowana nauczycielka, "nawiedzona" polonistka, o których czasem się słyszy, ale mało kto miał szczęście taką spotkać. Stawia na czytanie, oglądanie filmów. Na teatr i sztukę. Skończyła studia podyplomowe, opracowała program autorski. I zaraża uczniów. Skutecznie, bo jej klasy czytają nawet opisy przyrody w "Panu Tadeuszu". Tak mówią. A my sprawdziliśmy: mówią prawdę. Kolan bierze ich podstępem. Nie podoba wam się coś? Powiedzcie dlaczego. No, a żeby powiedzieć, muszą przeczytać. Joanna Kolan nie zabrania im sięgać po bryki, ale raczej nie sięgają. Wyleczyła ich z tego. Czytają oryginały, nie prowadzą zeszytów, za to mają grube tomy notatek. I dwa podręczniki do polskiego, bo jeden to za mało.
     - Są wyjątkowi - mówi Joanna Kolan. Świetni są też jej czwartoklasiści z humanistycznej. Choć mówią, że przed maturą już tyle nie czytają, co kiedyś. Trzeba się uczyć.
     4.
     
Co czytają ci z autorskich klas, gdy mają wolną chwilę? Chętnie sięgają po rosyjskich klasyków: Dostojewskiego "Zbrodnia i kara", Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". A dalej: Sapkowski (cały), Tolkien (cały i grubo przed ekranizacją), Sienkiewicz. Sallingera "Buszujący w zbożu", Jonathana Carrola "Całując ul" i "Dziecko na niebie" (ciekawe, dlaczego nie "Kraina Chichów "). Ale już Wharton, który w latach 90-tych święcił tryumfy wśród młodzieży, popadł w niełaskę u współczesnych licealistów. Nie czytają go nawet ci przeciętni, uważając, że wszystko co miał do napisania, napisał w "Ptaśku" i może jeszcze jednej książce. Teraz już tylko się powtarza. A propos powtarzania: bydgoscy licealiści też nie są oryginalni. Gdy ich zapytać o ulubione książki, powtarzają, jak mantrę: "My, dzieci z Dworca Zoo", "Ćpun", "Jeżycjada", "Ania z Zielonego Wzgórza", "Mały Książę".
     Spośród szkolnych lektur nie lubią Żeromskiego (rekordzista anty-popularności), ale też "Chłopów" Reymonta, conradowskiego "Lorda Jima" i pozytywistycznych nowel, ze szczególnym uwzględnieniem "tych tam" "Katarynek" i "Kamizelek".
     Tyle wybitni.

XI LO, klasa IIIa: - Książki są po to, żeby zdać maturę.
(fot. Wojciech Wieszok)

     5.
     
"Przeciętni" nie sięgają do książek tak chętnie, jak ci z klas humanistycznych. Chcą być prawnikami, genetykami, lekarzami, to ich zaprząta. Na przykład uczniowie III a, klasy przyrodniczo-informatycznej w bydgoskim XI LO, mówią, że nie mają czasu na czytanie: te klasówki, sprawdziany, dodatkowe zajęcia z informatyki. - Książki są po to, żeby zdać maturę - mówią. Gdyby można było zdawać bez czytania, to by nie czytali. Bogdan, który wychował się w Sankt Petersburgu i w Polsce jest czwarty rok, ma kłopoty językowe oraz żadnych zainteresowań literaturą czy poezją. - Chcę być informatykiem - tłumaczy. Do tego nie potrzeba Mickiewicza. A jak już koniecznie chce coś przeczytać, to bierze kryminał.
     Agnieszka ma chore oczy, więc jak ma je poświęcić książkom, to już bardziej harlequinom, a nie "Ojcu Goriot". Dwa tygodnie to przerabiali. O czym było? Jakieś dwie córki, jakiś tam ojciec bogaty, karmi córki pieniędzmi. Co z tego wynika? Nic.
     6.
     
No więc w klasie przyrodniczo-informatycznej chętniej czytają czasopisma komputerowe - "CD-Action", "Chip" oraz prasę młodzieżową. Książki? Nieliczni - jak ów wspomniany na początku Mateusz. On potrafi bronić swoich racji i z pasją dyskutować o lekturach. - Czy wiesz chociaż, o czym jest "Człowiek z Wysokiego Zamku "? - gorączkowo wykrzykuje w kierunku kolegi, który demonstracyjnie okazuje lekceważenie dla tej ulubionej lektury Matusza. Kolega wzgardliwie wzrusza ramionami (lubi biografie, pisma jazzowe, kocha muzykę - Tak mu się porobiło od niedawna - mówi wychowawczyni). Okazuje, że wiedza o "Człowieku.." nie jest mu do życia konieczna.
     Justyna - ładna, o twarzy intelektualistki - całą godzinę lekcyjną, poświęconą na rozmowę o książkach, rysuje coś na kartce. Nie odzywa się zbyt często. Raczej - zadowolona z obrotu sytuacji (przyszli dziennikarze, a lekcja mija) - czeka na dzwonek. Po lekcji powie nam, że ma awersję do czytania.
     7.
     
Co się robi na lekcjach, gdy pani profesor odpytuje z nudnej lektury? Remigiusz mdleje. Inni wypychają do odpowiedzi Damiana. To olimpijczyk - czyta wszystko, jak leci. Klasa, która nie ma Remigiusza i nie ma Damiana, to biedna klasa. Sięga po bryki, szuka ściąg w internecie, pożycza zeszyty z innych klas, innych szkół. No robi człowiek, co może, żeby tylko go nie przyłapali na nieczytaniu. Agnieszce z trzeciej przyrodniczo-informatycznej jakoś się udaje. Raz tylko wpadła, na "Nie-Boskiej komedii", ale z tego to cała klasa dostała jedynki. Jeśli Agnieszka nie przeczyta książki, podpyta Krzysię - ma w rodzinie lekarzy, też myśli o medycynie, i lubi czytać. Szczególnie książki z psychologicznym zacięciem. O "Zbrodni i karze" mówi: - Fajny motyw.
     "Nie-Boska..." to znienawidzona lektura w tej klasie. Nic z niej nie wynika. Żadnej akcji. Bełkot. Tak samo, jak "Nad Niemnem", "Lalka", "Przedwiośnie", "Wesele". W "Weselu" to się dzieje tylko na końcu, jak tańczą. A tak? Ten tam stoi oparty o drzwi i patrzy, jak się bawią.
     8.
     
U Krzysi w domu dużo się czyta. A to raczej rzadkość. U Mateusza tato wcale nie chwyta się za książkę - za dużo pracy. U Karola też tato zapracowany; mama nie ma czasu, wiadomo. Tak więc zdarza się, że starsi poganiają do czytania, a sami nie czytają. Albo jak u Agnieszki - tylko horrory, i ostatnio o narkotykach. U Asi liczą się intrygi, książki bez intryg są nudne.
     Poza tym książki są drogie, a w bibliotekach same starocie. W IV LO pożyczają więc sobie nawzajem.
     - W większości młodzi jednak nie czytają - refleksyjnie zauważa Krzysia. Nie ma z kim rozmawiać o czytaniu. - Może tylko z niektórymi, ale raczej się nie rozumiemy - mówi Mateusz. Siedzi w ostatniej ławce, właśnie ma na tapecie Gombrowicza, a Janek, z pierwszej, najbardziej lubi "Sztuki walki ninja".
     -------
     Nieżyciowa Ania
     
Odwiedzając licealistów w szkołach, rozdawaliśmy im kanon lektur dzieci i młodzieży - spis pięćdziesięciu książek, które czytelnicy razem z krytykami proponują młodym do przeczytania. Z pełnej listy nawet najbardziej oczytani potrafili wskazać nie więcej niż 10 - 20 książek. Najczęściej "Baśnie" Andersena i braci Grimm, "W Dolinie Muminków" Tove Jansson, "Kubusia Puchatka" A.A. Milne a, "W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza, "Władcę Pierścieni" Tolkiena. No i "Harry ego Pottera" i "Anię z Zielonego Wzgórza". Zresztą o tej ostatniej książce młodzi pisali: "nieżyciowa", "nieprzydatna". O "Pinokiu" z kolei pisali, że nudny. Osoba ukrywająca się pod pseudonimem "Skok" napisała o Potterze: "jak słyszę o nim, to mnie mdli".
     Co chcieliby dopisać do kanonu? Książki Paula Coehlo (18 osób), "Ptaśka" Wiliama Whartona (8 osób), "My, dzieci z Dworca Zoo" (6 osób). Tyle samo dopisałoby "Lassie wróć" i "Buszującego w zbożu" J. Sallingera.
     Pojedyncze osoby chciałyby dopisać książki Jonathana Carolla, "Listonosza" Ch. Bukowsky ego, "Opowiedz mi o Kubie" J. Diaz, "Całe zdanie nieboszczyka" J. Chmielewskiej, "Białe zęby" Zadine Smith, "Imię róży" Umberto Eco, "Zieloną milę" S. Kinga, "Jezioro Osobliwości" i "Zapałkę na zakręcie" K. Siesickiej.
     Pojawiały się też propozycje najświeższe: "Wojna polsko - ruska pod flagą biało - czerwoną" Doroty Masłowskiej, "Gra na wielu bębenkach" Olgi Tokarczuk, "Tequila" K. Vargi czy "Samotność w sieci" J. Wiśniewskiego.
     -------
     Lektury do poprawki?
     
Najgorzej młodym czyta się "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego (wskazały go 32 osoby), "Chłopów" Reymonta (14) i "Szewców" Witkacego (12 osób). A dalej: "Nad Niemnem" Orzeszkowej (16 osób), "Przedwiośnie" Żeromskiego (12), "Lalkę" Prusa, "Nie-Boską komedię" i "Irydiona" Krasińskiego, "Lorda Jima" Conrada (po 8), III część "Dziadów", "Granicę" Nałkowskiej, "Wesele" Wyspiańskiego, "Doktora Piotra" Żeromskiego (po 6 osób). Po dwie osoby wskazywały jako lekturą najgorszą "do przebrnięcia ""W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza, "Odprawę posłów greckich" Kochanowskiego, "Tego obcego" Jurgielewiczowej, "Medaliony" Nałkowskiej. Zdarzały się też pojedyncze wskazania: "Janko Muzykant", "Kamizelka", "Katarynka", "Konrad Wallenrod", "Stary człowiek i morze", "Rozdziobią nas kruki, wrony", "Uczniowie Spartakusa", "Grażyna", "Antek", "O krasnoludkach i sierotce Marysi", "Dywizjon 303", "Syzyfowe prace".
     Młodzi najczęściej uzasadniali: to nieżyciowe książki, nieciekawe, nikogo nie mogą już porwać, za długie, a w dodatku nic z nich nie wynika.
     Czyżby należało zweryfikować spis szkolnych lektur? Chyba jednak nie. Nauczycielka Joanna Kolan mówi: - Moi uczniowie muszą znać pewien zasób lektur, ponieważ humaniście, osobie wykształconej po prostu nie wypada nie znać np. "Dziadów".
     Więc uczniowie zaciskają zęby i czytają. A potem z tego, co przeczytali nic nie pamiętają (patrz: przykład - tekstu - o "Ojcu Goriot ").

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska