Patriotycznych nie czytają, bo ich odrzuca. Ile można w kółko
o Powstaniu Styczniowym...
Sienkiewicz? Horror.
Homer, Boccaccio, mity - brr...
To co czytają? I czy w ogóle?
Tak, tak, ależ naturalnie.
Agnieszka czyta jedną książkę na dwa lata. I wystarczy.
Trzeba tylko się pilnować, żeby nauczycielka nie przyłapała na nieprzeczytanej lekturze.
Paulina czyta, owszem. Wszystko Danielle Steell. To książki dla dziewczyn. A poza Steell? Hm...
Karol też czyta dużo, nie można powiedzieć, fantastykę, owszem, ale nie Harrego Pottera. Bo Rowling zachęca do okultyzmu. Zresztą o ten okultyzm Karol posprzeczał się z Mateuszem (który ceni sobie fantastykę Philipa Dicka). Mateusz to ostry zawodnik w czytaniu. Ale to wyjątek. - Chodzi na kółko teatralne, sięga po Gombrowicza - chwali go wychowawczyni Bogusława Lewandowska. Takich Mateuszów każdy chciałby mieć w klasie trzydziestu.
2.
Poszliśmy do szkół sprawdzić, czy młodzi czytają. Mówi się: nie biorą do ręki nawet lektur (zamiast nich - opracowania). Porozmawialiśmy z ponad setką młodych ludzi z bydgoskich liceów, rozdaliśmy im ankiety i poprosiliśmy, by opowiedzieli, co czytają. Jeżeli w ogóle cokolwiek.
3.
Klasa pierwsza, lingwistyczno-humanistyczna w bydgoskim IV LO. To klasa nietypowa, mole książkowe. - Lektury szkolne, to dla nich za mało - mówi wychowawczyni, Joanna Kolan. Ona, zwariowana nauczycielka, "nawiedzona" polonistka, o których czasem się słyszy, ale mało kto miał szczęście taką spotkać. Stawia na czytanie, oglądanie filmów. Na teatr i sztukę. Skończyła studia podyplomowe, opracowała program autorski. I zaraża uczniów. Skutecznie, bo jej klasy czytają nawet opisy przyrody w "Panu Tadeuszu". Tak mówią. A my sprawdziliśmy: mówią prawdę. Kolan bierze ich podstępem. Nie podoba wam się coś? Powiedzcie dlaczego. No, a żeby powiedzieć, muszą przeczytać. Joanna Kolan nie zabrania im sięgać po bryki, ale raczej nie sięgają. Wyleczyła ich z tego. Czytają oryginały, nie prowadzą zeszytów, za to mają grube tomy notatek. I dwa podręczniki do polskiego, bo jeden to za mało.
- Są wyjątkowi - mówi Joanna Kolan. Świetni są też jej czwartoklasiści z humanistycznej. Choć mówią, że przed maturą już tyle nie czytają, co kiedyś. Trzeba się uczyć.
4.
Co czytają ci z autorskich klas, gdy mają wolną chwilę? Chętnie sięgają po rosyjskich klasyków: Dostojewskiego "Zbrodnia i kara", Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". A dalej: Sapkowski (cały), Tolkien (cały i grubo przed ekranizacją), Sienkiewicz. Sallingera "Buszujący w zbożu", Jonathana Carrola "Całując ul" i "Dziecko na niebie" (ciekawe, dlaczego nie "Kraina Chichów "). Ale już Wharton, który w latach 90-tych święcił tryumfy wśród młodzieży, popadł w niełaskę u współczesnych licealistów. Nie czytają go nawet ci przeciętni, uważając, że wszystko co miał do napisania, napisał w "Ptaśku" i może jeszcze jednej książce. Teraz już tylko się powtarza. A propos powtarzania: bydgoscy licealiści też nie są oryginalni. Gdy ich zapytać o ulubione książki, powtarzają, jak mantrę: "My, dzieci z Dworca Zoo", "Ćpun", "Jeżycjada", "Ania z Zielonego Wzgórza", "Mały Książę".
Spośród szkolnych lektur nie lubią Żeromskiego (rekordzista anty-popularności), ale też "Chłopów" Reymonta, conradowskiego "Lorda Jima" i pozytywistycznych nowel, ze szczególnym uwzględnieniem "tych tam" "Katarynek" i "Kamizelek".
Tyle wybitni.
XI LO, klasa IIIa: - Książki są po to, żeby zdać maturę.
(fot. Wojciech Wieszok)
5.
"Przeciętni" nie sięgają do książek tak chętnie, jak ci z klas humanistycznych. Chcą być prawnikami, genetykami, lekarzami, to ich zaprząta. Na przykład uczniowie III a, klasy przyrodniczo-informatycznej w bydgoskim XI LO, mówią, że nie mają czasu na czytanie: te klasówki, sprawdziany, dodatkowe zajęcia z informatyki. - Książki są po to, żeby zdać maturę - mówią. Gdyby można było zdawać bez czytania, to by nie czytali. Bogdan, który wychował się w Sankt Petersburgu i w Polsce jest czwarty rok, ma kłopoty językowe oraz żadnych zainteresowań literaturą czy poezją. - Chcę być informatykiem - tłumaczy. Do tego nie potrzeba Mickiewicza. A jak już koniecznie chce coś przeczytać, to bierze kryminał.
Agnieszka ma chore oczy, więc jak ma je poświęcić książkom, to już bardziej harlequinom, a nie "Ojcu Goriot". Dwa tygodnie to przerabiali. O czym było? Jakieś dwie córki, jakiś tam ojciec bogaty, karmi córki pieniędzmi. Co z tego wynika? Nic.
6.
No więc w klasie przyrodniczo-informatycznej chętniej czytają czasopisma komputerowe - "CD-Action", "Chip" oraz prasę młodzieżową. Książki? Nieliczni - jak ów wspomniany na początku Mateusz. On potrafi bronić swoich racji i z pasją dyskutować o lekturach. - Czy wiesz chociaż, o czym jest "Człowiek z Wysokiego Zamku "? - gorączkowo wykrzykuje w kierunku kolegi, który demonstracyjnie okazuje lekceważenie dla tej ulubionej lektury Matusza. Kolega wzgardliwie wzrusza ramionami (lubi biografie, pisma jazzowe, kocha muzykę - Tak mu się porobiło od niedawna - mówi wychowawczyni). Okazuje, że wiedza o "Człowieku.." nie jest mu do życia konieczna.
Justyna - ładna, o twarzy intelektualistki - całą godzinę lekcyjną, poświęconą na rozmowę o książkach, rysuje coś na kartce. Nie odzywa się zbyt często. Raczej - zadowolona z obrotu sytuacji (przyszli dziennikarze, a lekcja mija) - czeka na dzwonek. Po lekcji powie nam, że ma awersję do czytania.
7.
Co się robi na lekcjach, gdy pani profesor odpytuje z nudnej lektury? Remigiusz mdleje. Inni wypychają do odpowiedzi Damiana. To olimpijczyk - czyta wszystko, jak leci. Klasa, która nie ma Remigiusza i nie ma Damiana, to biedna klasa. Sięga po bryki, szuka ściąg w internecie, pożycza zeszyty z innych klas, innych szkół. No robi człowiek, co może, żeby tylko go nie przyłapali na nieczytaniu. Agnieszce z trzeciej przyrodniczo-informatycznej jakoś się udaje. Raz tylko wpadła, na "Nie-Boskiej komedii", ale z tego to cała klasa dostała jedynki. Jeśli Agnieszka nie przeczyta książki, podpyta Krzysię - ma w rodzinie lekarzy, też myśli o medycynie, i lubi czytać. Szczególnie książki z psychologicznym zacięciem. O "Zbrodni i karze" mówi: - Fajny motyw.
"Nie-Boska..." to znienawidzona lektura w tej klasie. Nic z niej nie wynika. Żadnej akcji. Bełkot. Tak samo, jak "Nad Niemnem", "Lalka", "Przedwiośnie", "Wesele". W "Weselu" to się dzieje tylko na końcu, jak tańczą. A tak? Ten tam stoi oparty o drzwi i patrzy, jak się bawią.
8.
U Krzysi w domu dużo się czyta. A to raczej rzadkość. U Mateusza tato wcale nie chwyta się za książkę - za dużo pracy. U Karola też tato zapracowany; mama nie ma czasu, wiadomo. Tak więc zdarza się, że starsi poganiają do czytania, a sami nie czytają. Albo jak u Agnieszki - tylko horrory, i ostatnio o narkotykach. U Asi liczą się intrygi, książki bez intryg są nudne.
Poza tym książki są drogie, a w bibliotekach same starocie. W IV LO pożyczają więc sobie nawzajem.
- W większości młodzi jednak nie czytają - refleksyjnie zauważa Krzysia. Nie ma z kim rozmawiać o czytaniu. - Może tylko z niektórymi, ale raczej się nie rozumiemy - mówi Mateusz. Siedzi w ostatniej ławce, właśnie ma na tapecie Gombrowicza, a Janek, z pierwszej, najbardziej lubi "Sztuki walki ninja".
-------
Nieżyciowa Ania
Odwiedzając licealistów w szkołach, rozdawaliśmy im kanon lektur dzieci i młodzieży - spis pięćdziesięciu książek, które czytelnicy razem z krytykami proponują młodym do przeczytania. Z pełnej listy nawet najbardziej oczytani potrafili wskazać nie więcej niż 10 - 20 książek. Najczęściej "Baśnie" Andersena i braci Grimm, "W Dolinie Muminków" Tove Jansson, "Kubusia Puchatka" A.A. Milne a, "W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza, "Władcę Pierścieni" Tolkiena. No i "Harry ego Pottera" i "Anię z Zielonego Wzgórza". Zresztą o tej ostatniej książce młodzi pisali: "nieżyciowa", "nieprzydatna". O "Pinokiu" z kolei pisali, że nudny. Osoba ukrywająca się pod pseudonimem "Skok" napisała o Potterze: "jak słyszę o nim, to mnie mdli".
Co chcieliby dopisać do kanonu? Książki Paula Coehlo (18 osób), "Ptaśka" Wiliama Whartona (8 osób), "My, dzieci z Dworca Zoo" (6 osób). Tyle samo dopisałoby "Lassie wróć" i "Buszującego w zbożu" J. Sallingera.
Pojedyncze osoby chciałyby dopisać książki Jonathana Carolla, "Listonosza" Ch. Bukowsky ego, "Opowiedz mi o Kubie" J. Diaz, "Całe zdanie nieboszczyka" J. Chmielewskiej, "Białe zęby" Zadine Smith, "Imię róży" Umberto Eco, "Zieloną milę" S. Kinga, "Jezioro Osobliwości" i "Zapałkę na zakręcie" K. Siesickiej.
Pojawiały się też propozycje najświeższe: "Wojna polsko - ruska pod flagą biało - czerwoną" Doroty Masłowskiej, "Gra na wielu bębenkach" Olgi Tokarczuk, "Tequila" K. Vargi czy "Samotność w sieci" J. Wiśniewskiego.
-------
Lektury do poprawki?
Najgorzej młodym czyta się "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego (wskazały go 32 osoby), "Chłopów" Reymonta (14) i "Szewców" Witkacego (12 osób). A dalej: "Nad Niemnem" Orzeszkowej (16 osób), "Przedwiośnie" Żeromskiego (12), "Lalkę" Prusa, "Nie-Boską komedię" i "Irydiona" Krasińskiego, "Lorda Jima" Conrada (po 8), III część "Dziadów", "Granicę" Nałkowskiej, "Wesele" Wyspiańskiego, "Doktora Piotra" Żeromskiego (po 6 osób). Po dwie osoby wskazywały jako lekturą najgorszą "do przebrnięcia ""W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza, "Odprawę posłów greckich" Kochanowskiego, "Tego obcego" Jurgielewiczowej, "Medaliony" Nałkowskiej. Zdarzały się też pojedyncze wskazania: "Janko Muzykant", "Kamizelka", "Katarynka", "Konrad Wallenrod", "Stary człowiek i morze", "Rozdziobią nas kruki, wrony", "Uczniowie Spartakusa", "Grażyna", "Antek", "O krasnoludkach i sierotce Marysi", "Dywizjon 303", "Syzyfowe prace".
Młodzi najczęściej uzasadniali: to nieżyciowe książki, nieciekawe, nikogo nie mogą już porwać, za długie, a w dodatku nic z nich nie wynika.
Czyżby należało zweryfikować spis szkolnych lektur? Chyba jednak nie. Nauczycielka Joanna Kolan mówi: - Moi uczniowie muszą znać pewien zasób lektur, ponieważ humaniście, osobie wykształconej po prostu nie wypada nie znać np. "Dziadów".
Więc uczniowie zaciskają zęby i czytają. A potem z tego, co przeczytali nic nie pamiętają (patrz: przykład - tekstu - o "Ojcu Goriot ").