Ale to może kosztować nawet 150 tys. euro.
Pan Waldemar ma sześćdziesiąt lat - od ponad trzydziestu cierpi na idiopatyczne zwłóknienie płuc (IPF).
Wszystko zaczęło się od powikłań po grypie. A po nich? Kolejne tygodnie spędzone w szpitalach (Bydgoszcz, Toruń, Warszawa, Zabrze), niekończące się badania, diagnozy, coraz większe dawki leków, następni lekarze. Kilku z nich Waldemar Wojdan zdążył przeżyć, choć na początku swojej choroby usłyszał od nich wyrok - tylko 3 miesiące życia.
Od tej chwili minęły 32 lata, a pan Waldemar i jego rodzina nie przestawali walczyć o to, by wyzdrowiał.
Życiodajny tlen
Po kilkuletniej stabilizacji stanu zdrowia - nastąpiło poważne pogorszenie. W 1999 roku w mieszkaniu pana Waldemara pojawił się nowy mebel - koncentrator tlenu. Niewydolność oddechowa jest tak zaawansowana, że bez dostępu do tlenu chory nie może przeżyć dłużej niż 1,5 godziny.
Każde najlżejsze nawet uderzenie oznacza dla Waldemara Wojdana krwiaki i sińce, poważniejszy uraz - i już skóra odchodzi płatami od ciała. Płytki, przyspieszony oddech, urywane zdania, ciągłe niedotlenienie - choroba jest bezlitosna.
- Kilka lat temu udawało mi się samodzielnie schodzić z trzeciego piętra, teraz pokonanie ośmiu stopni jest już nadludzkim wysiłkiem - opowiada ze łzami w oczach pan Waldemar. - Męczy mnie nawet mówienie tego pani. A przez te wszystkie lata choroby jakoś żyłem, pracowałem.
Ratunek: przeszczep
W 2007 roku rozpoznanie choroby dokonane w Śląskim Centrum Chorób Serca brzmiało jeszcze bardziej przerażająco: przewlekła niewydolność prawej komory, nadciśnienie płucne, przewlekła niewydolność oddechowa, śródmiąższowe zwłóknienie płuc, wole guzkowe tarczycy.
Po wieloletniej tlenoterapii i leczeniu kortykosterydami ratunek jest już tylko jeden: transplantacja płuc.
Kwalifikacja do przeszczepu nastąpiła w lipcu zeszłego roku. Od tej pory pan Waldemar czeka na dawcę.
W Polsce rocznie przeprowadza się kilka transplantacji płuc. Na liście osób oczekujących na przeszczep, mających tę samą grupę krwi co Waldemar Wojdan, znajduje się 12 nazwisk. Było ich więcej - niektórzy nie doczekali...
Rodzina walczy
Po uzyskaniu opinii prof. Mariana Zembali, dyrektora Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, który zaleca przeprowadzenie transplantacji w jednym z europejskich ośrodków, rodzina Waldemara Wojdana nie wahała się ani chwili.
- Zwróciliśmy się do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia z wnioskiem o sfinansowanie leczenia poza granicami Polski - mówi Lech Wojdan, brat chorego.- Nasza prośba została odrzucona. Powód? Transplantację przeprowadza się przecież w Polsce, a że czekamy już prawie półtora roku - nieważne. Urzędnicy zza swoich biurek nie widzą cierpiącego człowieka, tylko kolejny numerek. A czasu mamy coraz mniej.
Klinika w Hanowerze, którą obok Wiednia, Berlina i Newcastle, wymienił w swej opinii prof. Zembala, wyraziła wstępną zgodę na zoperowanie Wojdana. Kwota potrzebna na opłacenie przeszczepu jest jednak zawrotna i nieosiągalna dla rodziny pacjenta - nawet 150 tys. euro (w przypadku powikłań i dłuższej niż przewidywana hospitalizacji).
Chcemy pomóc
Lech Wojdan z desperackim apelem o pomoc dla brata zgłosił się do "Pomorskiej". Nasza reakcja była natychmiastowa.
Dzięki życzliwości Janiny Mirończuk, dyrektor fundacji i hospicjum "Światło" w Toruniu, udało się stworzyć subkonto, na które już teraz mogą wpływać pieniądze na operację Waldemara Wojdana. Liczy się każdy grosz.
Numer konta: PKO S.A. O/Toruń:
34 124040091111000044909943
koniecznie z dopiskiem "Pomoc dla Waldemara"
Fundacja Światło
Grunwaldzka 64, 87-100 Toruń
Identyfikator REGON: 871693371
Identyfikator NIP: 956-211-56-64
Numer w rejestrze KRS: 0000183283
Więcej o akcji pomocy dla Waldemara Wojdana na stronie internetowej www.pomorska.pl, www.gra.pl oraz na antenie Radia GRA.