Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podejrzany biznes w szpitalu miejskim w Bydgoszczy

Marta Pieszczyńska [email protected] tel. 052 326 31 19
Kolejna afera w szpitalu miejskim w Bydgoszcz.
Kolejna afera w szpitalu miejskim w Bydgoszcz. sxc
Grube tysiące za szkolenia dla pracowników szpitala, które można było zrobić za darmo - pięć lat temu przeprowadzała je firma ówczesnego naczelnika ZUS, obecnie szefa regionalnego oddziału NFZ.

Sprawa wyszła na jaw niedawno. Po tym, jak zwolniono Annę Z. - księgową szpitala miejskiego. Była już pracownica placówki straciła zatrudnienie z powodu poważnych nieprawidłowości w zakresie funduszy socjalnych. Przypomnijmy - pieniądze te zamiast do najuboższych pracowników lecznicy, trafiały na konto księgowej oraz kilku innych osób.

Ale już wiadomo, że na tym nie koniec afery. Kolejny jej aspekt dotyczy opiewających na 33 tysiące zł faktur. Tyle bowiem kosztowały szkolenia pracowników szpitala, które realizowano w latach 2008-2010. Dodajmy od razu - prowadziła je firma zarządzana przez Tomasza Pieczkę, ówczesnego naczelnika wydziału obsługi klienta ZUS w Bydgoszczy, obecnie dyrektora Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ.
Jedno szkolenie kosztowało od 4 do 4,5 tysięcy zł. Tymczasem okazuje się, że, o ile faktycznie zachodziła konieczność, można było przeprowadzić je za darmo. W razie potrzeby kadrę dużego zakładu, jakim jest m.in. szpital, szkoli bowiem… ZUS.

Czytaj: Afera w bydgoskim szpitalu. Pieniądze dzielili "pod stołem"

O wyjaśnienie tej sprawy poprosiliśmy w pierwszej kolejności Tomasza Pieczkę. Niestety, mimo wielokrotnych prób, sekretarka dyrektora NFZ konsekwentnie odmawiała połączenia z szefem, tłumacząc go licznymi spotkaniami.

W czasie, gdy prowadzono kosztowne szkolenia, dyrektorem szpitala miejskiego był Krzysztof Tadrzak, obecnie szef Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. - Nie miałem pojęcia, że pan Pieczka wykonuje w moim szpitalu jakiekolwiek szkolenia - wyjaśnia były dyrektor.

Jak podkreśla, o zapotrzebowaniu m.in. na kursy dla kadry placówki, informowała go wspomniana wcześniej księgowa - Anna Z. - Przygotowywała mi wiele dokumentów do podpisania, więc niewykluczone, że wśród nich znalazły się również faktury za szkolenie wykonane przez firmę pana Pieczki - tłumaczy dalej Krzysztof Tadrzak. - Prawdopodobnie je podpisałem. W natłoku dokumentów, nie sposób wychwycić wszystkiego. Gdybym wiedział, że pieniądze trafiają na konto naczelnika ZUS, na pewno bym na to nie pozwolił.

I podkreśla: - Jeśli księgowa, której ufałem, była w zmowie z panem Pieczką, sprawą powinien zająć się prokurator.

Czytaj: Dyrektor bydgoskiej lecznicy jest radną Konstancina. Szpital opłacał jej wyjazdy?

Czy faktycznie tak było? Dodajmy, że w szpitalu miejskim, za czasów Tadrzaka, stanowisko administratora bezpieczeństwa informacji pełniła żona Tomasza Pieczki. - Poleciła mi ją główna księgowa - mówi były dyrektor lecznicy. Zaznacza, że wcześniej jej nie znał. Podobnie jak Tomasza Pieczki. - Poznaliśmy się dopiero, gdy jego żona pracowała już w szpitalu - kwituje Tadrzak.

Anna Lewandowska, obecna szefowa lecznicy na Kapuściskach, nie chce komentować zaistniałej sytuacji. - Zgłosiłam wszystko do prokuratury - informuje. - Sprawa jest rozwojowa.

Czytaj: Krzysztof Tadrzak kontra ratusz, czyli listowna wymiana oskarżeń

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska