Najpierw sporo było o eliminowaniu złych zjawisk, które trapią służbę zdrowia - do najistotniejszych Cyganek zaliczył m.in. wielogodzinne dyżury lekarzy na oddziałach, podając przykład 500 godzin miesięcznie, bo tak to wygląda w więcborskiej lecznicy. - Czy taki lekarz jest w stanie w pełni korzystać ze swego doświadczenia? - pytał.
Starosta zastanawiał się też, czy spółka Novum-Med, która obecnie prowadzi szpital, sprosta zadaniom. - W pewnej części na pewno tak, ale czy można częściowo wyleczyć pacjenta? - dodawał starosta i przypominał, że potrzebni są specjaliści, lądowisko dla ratownictwa medycznego oraz ograniczenie kadry lekarskiej tak, aby lekarz utożsamiał się z jedną placówką. - Czy nie warto pomyśleć o stacji dializ czy rehabilitacji? - nęcił. - Czy jesteśmy w stanie osiągnąć takie cele własnymi siłami?
Był to jedynie wstęp do informacji, że zarząd szukał dobrych praktyk w organizacji służby zdrowia i wybrał się do Świecia, żeby zapoznać się z funkcjonowaniem tamtejszego szpitala. - Potrzebny jest operator medyczny, który posiada większościowy pakiet - tłumaczył i dodawał, że nie rozumie burzy, bo jeszcze się nic nie stało i decyzje nie zostały podjęte.
Jak twierdzą mieszkańcy powiatu, jeśli czyni się takie ruchy, to plany są. - Szpital kosztował nas już 17 mln zł i znów robi się burzę - mówił Edward Maziarz, nawiązując do długu, jaki ciąży na placówce z racji modernizacji. - Czy nie znajdzie się cwaniak, który będzie chciał nabijać sobie pieniądze kosztem wszystkich? Zostawmy to w spokoju! Rada powiatu powinna zająć zdecydowane stanowisko, aby nie zrobić błędu, z którego nie sposób się będzie wyjść.
Jak oświadczył, prezes Plewako "względnie dobrze gospodaruje", a warto dodać, że szpitalna spółka jako jedna z nielicznych przynosi powiatowi zysk - w tym roku 200 tys. zł.
O głos poprosił także Kazimierz Jagodziński, wiceprzewodniczący rady miejskiej w Sępólnie. - Ludzie zwracali się do mnie z pytaniem, dlaczego nie było konsultacji z pracownikami szpitala. Powiat to cztery gminy i można było w tej kwestii zapytać radnych o zdanie. Ludzie myślą, że mamy jakiś wpływ na to i mówią, że odwołają radę miejską za tę decyzję. A my przecież nie mamy z tym nic wspólnego.
Cyganek przekonywał, że nie ma tu żadnego niebezpieczeństwa, bo po pierwsze, decyzje nie zapadły, a po drugie, powiat nie zamierza sprzedać szpitala, bo grunt i budynek będą jego własnością.
Jak mówiono w kuluarach, w Sępólnie gmina jest właścicielem budynku przychodni, a szef Spamedu nie przychodzi nawet na sesje, choć otrzymuje specjalne zaproszenia i radni mają wiele uwag do pracy prowadzonej przez niego placówki. Przypominano, że nie przysłał nawet zastępstwa i nic nie można mu zrobić. - Własność nic nie daje, liczy się ten, kto szpital prowadzi - udowadniano.
Po mizernej dyskusji widać było, że radni są jednak zgodni. Jak przekonywał Edward Węglewski, informacja o sprzedaży udziałów zapisana została w wieloletniej prognozie finansowej. - Nie rozumiem, czemu radni się dziwią, skoro wcześniej podejmowali już decyzje - mówi Węglewski.
Sprawą zajęto się przed wystąpieniem prezesa Plewako, który mówił o postępach szpitalnej inwestycji.
Zanim jednak udziały zostaną sprzedane, stosowną uchwałę muszą podjąć radni.