Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poeta pisze smutne listy, ale w życiu potrafi cieszyć się każdym dniem

Renata Kudeł
fot. Wojciech Alabrudziński
Konstanty Grzegórski z Brzeźna napisał w liście do "Pomorskiej", że ma jedno wielkie marzenie. Chciałby wydrukować na naszych łamach wiersz. W Wigilię marzenia się spełniają!

Wigilia

Wigilia

Święta, święta, święta - wieczór wigilijny,
Najpiękniejsze święta ze wszystkich rodzinnych.
Przyjeżdżają dzieci, ojcom się kłaniają,
Składają życzenia opłatkiem się łamią.
Po chwili zadumy każdy ulgę czuje,
I za swoje błędy dziś mocno żałuje.
Lecz żal nie wystarcza - potrzebna poprawa,
A jak sami wiecie to niełatwa sprawa.
Bo gdy raz pobłądzisz, nim się zorientujesz,
To jak w gęstej mgle tak w błędach dryfujesz.
A gdy już przepłyniesz ocean pomyłek,
Chciałbyś je naprawić lecz czas na odpoczynek.
I taki zgorzkniały siadasz przy wieczerzy,
Czas Ci niesie ulgę - bo czas rany leczy.
Głowa pełna myśli, pomysłów nadziei,
Dlatego ten wieczór niejednego zmieni.
A serca nasze nie są z kamienia,
Ważny jest akt skruchy, pojednania,
Ale najważniejszy jest gest przebaczenia.
Bo poczujesz ulgę i doznasz "olśnienia".
Patrzysz dookoła, czy wszyscy przy stole,
Pali się choinka, nastrój jest radosny,
I znów na chwilę prysną wszystkie troski.
Zaśpiewasz kolędę - Bogu podziękujesz,
Za to żeś już starszy i zdrowo się czujesz!

List jest smutny. Mowa w nim o chorobach, kalectwie, życiowych zakrętach i błędach, których nie dało się uniknąć. Także o tym, jakim wyzwoleniem od codziennych trosk okazała się poezja.
"Nie mogłem się pogodzić z moim kalectwem. Cztery razy w życiu, po chorobie i wypadkach, którym ulegałem z powodu złośliwości losu, uczyłem się chodzić na nowo" - napisał pan Konstanty. W ciężkich chwilach, gdy, jak przyznaje, już zaczynał się gubić, sięgał po książki, które pozwalały mu się przenieść w inny, lepszy świat. Potem przyszły rymowane wiersze. I marzenie, aby choć jeden z nich znalazł się w "Pomorskiej", czytanej w rodzinie Grzegórskich, prenumeratorów zresztą, od prawie czterdziestu lat.

Na trzy dni przed Wigilią jedziemy do Brzeźna, żeby spotkać się ze smutnym poetą. Pocieszyć, pokrzepić. Pan Konstanty jeszcze nie wie, że jego wiersz ukaże się w "Pomorskiej".

30 lat brał narkotyki. Uciekł śmierci. Dziś opowiada swoją dramatyczną historię

Konstanty, bo charakter mam konstans
Na spotkanie wybiega rudy kundelek, przybłęda, zaraz za nim uśmiechnięta gospodyni - pani Anna, żona Konstantego Grzegórskiego. Nasz poeta podąża wolniej, o kulach. W domu wita nas jazgot "skarbu" Grzegórskich: - To Perła, czyli mama, Brylant czyli tata i ich syn Rubin - tak gospodarz przedstawia nam rodzinę ratlerków, ulubieńców domowników. Z tego jubierskiego grona wyłamała się tylko ich ciotka Flora, też ratlerek. Konstanty Grzegórski zaprasza do pokoju, który jest jego królestwem. Rubin natychmiast mości się na moich kolanach. Wokół dużo książek, albumów z wycinkami, wierszy, zapisywanych na kartkach, stosy egzemplarzy "Gazety Pomorskiej".

Na stole pyszności - ekologiczne wędliny i wspaniałe ciasta.
- Rodzice dali mi na imię Konstanty, bo urodziłem się w dniu imienin Konstantego - grzmi tubalnie gospodarz. - Może było w tym coś z sympatii dla słynnych Kostków - marszałka Rokossow-skiego, poety Gałczyńskiego? - zastanawia się. - Na pewno dzięki temu charakter mam konstans - mówi z szerokim uśmiechem. Za chwilę opowiada anegdotę, rzuca jakiś żart. I już rozumiem - nie ma w Brzeźnie smutnego poety! - Pan jest jak dynamit - przyznaję po kwadransie rozmowy z gospodarzem. - Może i ze mnie laska dynamitu, ale lont już krótki - odpowiada.

Gdy leżałem chory, to z Mickiewiczem spędzałem wieczory

Jako maleńkie dziecko zachorował na Heine-Medina. - Leczono mnie penicyliną, którą rodzice sprowadzili przez wujka, mieszkającego w Lon-ndynie. Z tego powodu ojciec musiał się gęsto tłumaczyć przed Służbą Bezpieczeństwa.

Na dziesięć dni przed ślubem z Anną przeżył ciężki wypadek. Ślub trzeba było przełożyć. Miesiące leżenia w gipsie sprawiły, że coś w nim pękło.

Przyszły wiersze. - To było jak uderzenie w głowę - opowiada. Z czasem było ich coraz więcej. Dziś ma w dorobku ponad sto utworów - najczęściej ostro, otwarcie komentujących sytuację polityczną i historyczną Polski. Polityka to jego pasja. Kiedyś był najmłodszym radnym w Polsce, do dziś pozostaje ludowcem z powołania. Ale pisze też utwory refleksyjne, obyczajowe obrazki. - Żona śmieje się, że to takie częstochowskie rymy - mówi pan Kostek.

Częstochowskie, nie częstochowskie, ale nie brakuje w nich ekspresji, poczucia humoru. - Wiersze "sypią" się na zawołanie, "z głowy", czyli z twardego dysku - mówi Konstanty Grzegórski. Na razie zapisuje wiersze na kartkach, ale za ścianą, w pokoju obok, stoi już komputer. Jak przystało na zwycięzcę dwóch slamów poetyckich - musi być na bieżąco!

Anno, mój aniele drogi, poszedłbym do ciebie, ale nie mam nogi
Swoją przyszłą żonę Annę poznał będąc studentem Akademii Rolniczej w Bydgoszczy. - Pierwszy raz zobaczyłem ją w bibliotece - wspomina pan Konstanty. Ślub, ze względu na wypadek, trzeba było przełożyć. Gdy wydobrzał, powiedział jej: - Złe mamy już za sobą, dobre przed nami. To było ponad trzydzieści lat temu. Gospodarują w Brzeźnie, mają 30 hektarów ziemi i inwentarz. Przed domem stoi ponadstuletni kasztanowiec, posadzony przez babcię Konstantego Grzegórskiego.

Żona, ze względu na jego dolegliwości, wzięła na siebie męskie obowiązki. - Doceniam to - mówi pan Kostek. I cytuje wiersz, który napisał podczas kolejnego pobytu w szpitalu"Anno, mój aniele drogi..." . Nietrudno dostrzec, że ma łzy w oczach. Wzrusza się też czytając wiersze o Katyniu, katastrofie smoleńskiej, o Janie Pawle II. Mówi o sile, jaką mu dają. Cytuje z pamięci wiersz o nim samym: "Niebo mam już pewne. Kiedyś mi się śniło. A w niebie - naprawdę - jak mi fajnie było! Były tam aniołki, stale się modliły, a za to na dole diabli mnie kusili."

... ten wigilijny wieczór niejednego zmieni
- Co roku jest nas mniej przy wigilijnym stole - mówi z zadumą pani Anna. - Ale zostawmy troski, to na pewno będzie wspaniały wieczór - zapewnia, zapraszając do kuchni, gdzie na stolnicy czeka ciasto na pierogi. - Wigilia jest u nas tradycyjna, postna - zapewniają Grzegórscy. - Będzie dużo ryb, przede wszystkim karp. I tyle dań, ile nakazuje tradycja. Przyjadą dzieci - syn z żoną, mieszkajacy w Aleksandrowie Kujawskim i córka z Poznania. Będzie też siostra pana Kostka. Choinka, ubierana zawsze w Wigilię, pochodzi z własnego ogródka. Rośnie ich tam kilka, wychowanych od maleńkiej sadzonki. Będą życzenia, opłatek, kolędy, prezenty. W tym ten od "Pomorskiej" - gazeta w wierszem "Kolęda" autorstwa Konstantego Grzegórskiego. Pochodzi z 1992 roku, ale jak twierdzi autor, wcale się nie zestarzała.

Od autorki. Śródtytuły pochodzą z wierszy Konstantego Grzegórskiego.
Renata Kudeł
[email protected] tel. 54 23 22 222

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska