Sześć amerykańskich helikopterów wylądowało na polu pod Grud...
Kto mógł, gnał na pole
Dźwięki nadlatujących maszyn we wtorkowe południe słychać było w całej wsi i już po chwili kto tylko mógł, gnał na pole. Tam w regularnym szyku usiadły: wielki śmigłowiec transportowy oraz pięć szturmowych z "obstawy".
Amerykanie wysiedli z helikopterów i... z otwartymi ramionami czekali na ciekawskich. Żołnierze chętnie pozowali do zdjęć, pozwalali zajrzeć do wnętrza śmigłowców. Zachowywali się naturalnie, tak, jakby nie mieli przed mieszkańcami tajemnic. Dowodzący kapitan John tłumaczył: - Musieliśmy wylądować z powodu warunków pogodowych. Przeczekamy i odlecimy.
Przeczytaj także: Sześć amerykańskich helikopterów wylądowało na polu pod Grudziądzem [zdjęcia, wideo]
Kłopotem były niskie chmury i mgła
- Niemożliwe! - to pierwsze co pomyślałam, kiedy pracownik odpowiedzialny za zarządzanie kryzysowe wszedł do gabinetu i zameldował, że wylądowało u nas sześć śmigłowców amerykańskiej armii - mówi Halina Kowalkowska, wójt gminy Gruta. Także ona pojechała przywitać niespodziewanych gości. - Przygotowaliśmy dla nich informacje o naszej gminie. Oczywiście, po angielsku - dodaje Kowalkowska.
Zobacz koniecznie: Wójt o lądowaniu amerykańskich helikopterów [wideo]
Pole w Grucie było wojskowym lotniskiem przez około dwie godziny. Żołnierze żegnali się z mieszkańcami, machając do nich przez okna śmigłowców. Odlecieli do Mirosławca.
Alarm! Śmigłowce... przepadły
Kiedy śmigłowce zniknęły z radarów, ogłoszono alarm. "Zaginionych" maszyn szukali postawieni na nogi strażacy i żandarmeria wojskowa. Amerykanów szukano w okolicach Błędowa, czyli jakieś 20 km dalej od miejsca, w którym rzeczywiście wylądowali.
Około godziny 15 kolumnę blackhawków widzieli mieszkańcy Bydgoszczy. - Czy to już szpica NATO? - zastanawiał się Marian Czyżniewski, mieszkaniec bloku na bydgoskich Wyżynach. - Piloci wylądowali u nas, by uzupełnić paliwo - wyjaśnia Joanna Sowińska, rzeczniczka Portu Lotniczego Bydgoszcz.
Czytaj e-wydanie »