https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie w Białymstoku odmówiło przysłania karetki. Dziecko z pękniętym kręgiem do szpitala zawiozła matka

Agata Sawczenko
Pogotowie w Białymstoku odmówiło przysłania karetki. Dziecko z pękniętym kręgiem do szpitala zawiozła matka
Pogotowie w Białymstoku odmówiło przysłania karetki. Dziecko z pękniętym kręgiem do szpitala zawiozła matka Adrian Kuźmiuk / Archiwum
Mimo że syn płakał, że drętwieją mu ręce, miał problemy z oddychaniem, pogotowie nie chciało przyjechać. Sama musiałam zawieźć go do szpitala. Tam okazało się, że ma pęknięty jeden krąg – mówi nasza Czytelniczka, pani Małgorzata.

Jej syn w poniedziałek na boisku przy ul. Leśnej uczestniczył w zajęciach prowadzonych przez wychowawcę podwórkowego. W pewnej chwili podbiegł do niego starszy kolega i całej siły kopnął go w plecy. Jak relacjonuje pani Małgorzata, chłopiec bardzo źle się poczuł. Mimo to wychowawca pozwolił mu samemu pojechać autobusem.

Zobacz też: Białystok. Załoga karetki pogotowia zatrzymała pijanego kierowcę i zabrała mu kluczyki. 41-latek miał 2,9 promila

12-latek około 17 zjawił się w świetlicy socjoterapeutycznej przy ul. Dojnowskiej, którą prowadzi Eleos. Tu również nikt nie wezwał pogotowia, mimo że chłopak mówił, że bardzo źle się czuje. Wezwano za to matkę. I dopiero ta zadzwoniła na numer alarmowy. – Dyspozytorka powiedziała mi, że sama mam zawieźć syna do szpitala. Że nie ma zagrożenia życia – mówi pani Małgorzata. To samo powtórzyła policjantowi, który chwilę po matce przyjechał do świetlicy i próbował wezwać do chłopca karetkę.

Potwierdza to Tomasz Krupa, rzecznik podlaskiej policji. – Bo też uznali, że pogotowie jest potrzebne – opowiada.

Jednak to matka musiała zawieźć syna do szpitala. Tam okazało się, że ma pęknięty krąg. – Mam nadzieję, że nie będzie potrzebna operacja. Ale lekarze mówią, że to czas pokaże – martwi się pani Małgorzata. I przyznaje, że jest zszokowana, że nikt z wychowawców nie zadzwonił wcześniej na pogotowie. Oraz tym, że karetka w końcu nie przyjechała.

W Eleosie tłumaczą, że matka szukała chłopaka od wczesnego popołudnia. Bo właśnie wtedy miał się zjawić w świetlicy. Dlatego, gdy w końcu przyszedł, wychowawca zadzwonił najpierw właśnie do niej. Z kolei Marzanna Grabarczyk, koordynatorka programu Wychowawca Podwórkowy, tłumaczy, że tuż po zdarzeniu chłopak czuł się dobrze. Po chwili nawet wrócił do gry w piłkę.

A karetka? Mirosław Tarasiuk, zastępca dyrektora pogotowia, obiecuje, że sprawę wyjaśni. Jednak najpierw trzeba odsłuchać nagrania z poniedziałku. Wtedy zadecyduje, czy dyspozytor słusznie nie wysłał karetki.

– Nie do każdego zachorowania potrzebna jest karetka. To dyspozytor po przeprowadzeniu wywiadu decyzje, czy ją wysłać – potwierdza dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz, wojewódzki konsultant ds. ratownictwa medycznego.

Okoliczności zdarzenia wyjaśnia też policja. – Będziemy sprawdzać monitoring. Ale przecież wiemy, że sprawcą jest nastolatek. Sprawa więc pewnie znajdzie finał w sądzie rodzinnym – mówi Tomasz Krupa.

Obejrzyj też:

Zespół pogotowia ratunkowego w Białymstoku uniemożliwił dalszą jazdę pijanemu kierowcy passata.

Białystok. Załoga karetki pogotowia zatrzymała pijanego kier...

W sobotę, około godz. 21.20, na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Pułaskiego w Białymstoku doszło do wypadku. Zobacz też:Wypadek na Nowym Mieście. Na Pułaskiego zderzyło się pięć aut

Wypadek na skrzyżowaniu ul. Żeromskiego z ul. Pułaskiego w B...

Białystok. Wypadek na ul. Żeromskiego

Komentarze 28

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
Ragnarok
Karetka nie jedzie do wezwania "źle się czuję" bo to nic nie znaczy. Karetka powinna jechać do stanów BEZPOŚREDNIEGO ZAGROŻENIA ŻYCIA. To ludzie są problemem, bo w ich mniemaniu wszystko się należy. A karetka to nie darmowa taksówka, bo komuś brzuszek albo paluszek boli. Trzeba samemu czasem ruszyć tyłek i zacząć trochę wymagać czegoś od lekarzy POZ.
Społeczeństwo nadużywa ratownictwa medycznego i to trzeba sobie wbić do głowy. A zadaje się dużo pytań, bo roszczeniowe społeczeństwo napuszcza media i prokuraturę na dyspozytorów. Nagrania z rozmów to jedyna linia obrony dyspozytora.
To co opisane jest w tekście to raczej jakieś bzdury (nie znam dyspozytora, który nie wysłałby karetki do osoby z takimi objawami). Mam nadzieję, że sprawa będzie wyjaśniona i dyspozytor doczeka się przeprosin.
A
Archi

Jakiś czas temu wiozłem swoją czwartą teściową do USK  na SOR. Nic poważnego ,tryskała krwią przez niewiedzę , że w moim domu noże zaostrzone są z dwóch stron. Przed wjazdem szlaban,zanim przeczytałem instrukcję teściowa trzy razy pisała testament Dzięki za szlaban wspaniały pomysł.

G
Gość 2
W dniu 21.03.2018 o 13:41, gość 23 napisał:

To była odpowiedź na "wyliczenia".Mam nadzieję, że masz więcej sąsiadów, nie tylko tych wymienionych.Swoją drogą to przykład kogoś kto kilka razy w miesiącu potrzebuje pomocy pogotowia, jest dowodem na słabą służbę zdrowia.Ktoś taki powinien trafiać do szpitala a wychodzić z niego gdy stan zdrowia pozwala na bezpieczny pobyt w domu.Gdy jest w domu, powinien być pod opieką lekarza rodzinnego, który ma również wizyty domowe.Tak jest u białych ludzi.

 

Wiem, że była to odpowiedź na wyliczenia, ale nie rozumiem, co konkretnie zarzucałeś autorowi komentowanego wpisu.

 

Tak, mam więcej sąsiadów.

Pogotowie wzywane jest sporadycznie.

Do mnie było wzywane chyba z 3 razy.

 

Nie zgodzę się, że częste wizyty pogotowia u moich sąsiadów są dowodem na słabą służbę zdrowia.

Są dowodem, jak niektórzy ludzie potrafią nadużywać pogotowia.

Mój sąsiad miał astmę, jakieś problemy z sercem, był alkoholikiem z cukrzycą i dużą nadwagą.

Pomimo tych dolegliwości palił papierosy, sięgał po alkohol, a miał wszyte coś, żeby nie pić.

Powiedział, że zrobił to celowo, bo wtedy pogotowie przyjeżdża.

Potrafił nie kupić na czas jakichś leków na cukrzycę i wtedy też wzywali pogotowie.

Dodatkowo miał podobnież skłonności samobójcze.

Od lat nie pracował, był na rencie.

 

W szpitalu był kilka razy, był też pod stałą opieką medyczną.

Problem był z nim, a nie z polska służbą zdrowia.

Skąd to wszystko wiem? Bo często siedział przed blokiem na ławce i chętnie ze mną rozmawiał. Powiem więcej, on się tym chełpił, że jest taki super gość, że wie jak się ustawić z tym pogotowiem.

Jak dla mnie, to żałosny człowiek. Zmarł w wieku około 55 lat.

Jedno trzeba przyznać, nigdy nie narzekał na pogotowie, a zawsze chwalił.

g
gość 23
W dniu 21.03.2018 o 12:59, Gość 2 napisał:

Nie wiem, co chciałeś udowodnić swoim wpisem, ale napiszę ci fakty mi znane.Przez około10 lat, do moich sąsiadów pogotowie przyjeżdżało kilka razy w miesiącu.Przyjeżdżało pewnie by dalej, ale sąsiad zmarł, a sąsiadka się wyprowadziła.

To była odpowiedź na "wyliczenia".

Mam nadzieję, że masz więcej sąsiadów, nie tylko tych wymienionych.

Swoją drogą to przykład kogoś kto kilka razy w miesiącu potrzebuje pomocy pogotowia, jest dowodem na słabą służbę zdrowia.

Ktoś taki powinien trafiać do szpitala a wychodzić z niego gdy stan zdrowia pozwala na bezpieczny pobyt w domu.

Gdy jest w domu, powinien być pod opieką lekarza rodzinnego, który ma również wizyty domowe.

Tak jest u białych ludzi.

G
Gość 2
W dniu 21.03.2018 o 12:45, Gość napisał:

Jeżeli liczysz tak szczegółowo to ODLICZ studentów z Białegostoku i okolic, studiujących w Warszawie i innych miastach.Odlicz Białostoczan pracujących w Warszawie i innych miastach.Odlicz Białostoczan pracujących w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Belgii, Francji, Grecji, Niemczech we Włoszech i jeszcze wielu, wielu państwach.Zauważ też, że ci którzy są na miejscu, potrzebują karetki raz albo dwa razy w całym swoim życiu.Manipulowanie dużymi liczbami nie sprawdza się gdy manipulator to amator.

 

Nie wiem, co chciałeś udowodnić swoim wpisem, ale napiszę ci fakty mi znane.

Przez około10 lat, do moich sąsiadów pogotowie przyjeżdżało kilka razy w miesiącu.

Przyjeżdżało pewnie by dalej, ale sąsiad zmarł, a sąsiadka się wyprowadziła.

G
Gość
W dniu 21.03.2018 o 11:37, Marzena napisał:

40000 to są tylko zameldowani. Doliczmy jeszcze studentów, turystów, wschodnich sąsiadów, przyjezdnych itd. A karetek jest 9, 10ta to Nka.

Jeżeli liczysz tak szczegółowo to ODLICZ studentów z Białegostoku i okolic, studiujących w Warszawie i innych miastach.

Odlicz Białostoczan pracujących w Warszawie i innych miastach.

Odlicz Białostoczan pracujących w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Belgii, Francji, Grecji, Niemczech we Włoszech i jeszcze wielu, wielu państwach.

Zauważ też, że ci którzy są na miejscu, potrzebują karetki raz albo dwa razy w całym swoim życiu.

Manipulowanie dużymi liczbami nie sprawdza się gdy manipulator to amator.

G
Gość

Może jakiś dyspozytor odpowie mi na takie banalne pytanie, jak piszecie ,że macie jakieś "procedury" jak  człowiek źle poczuje  i się zadzwoni na pogotowie to jest zabawa w sto pytań od dyspozytora do dzwoniącego i może z wielką łaską w końcu wyślą pogotowie albo i nie ,  do takiego pijanego buma jedzie karetka przez pół miasta 100 km/h wszystkie samochody z drogi zjeżdzają i wyje na całe miasto a potem pieszczą go ok godziny , taka sytuacja miała miejsce wczoraj pod moim blokiem i sam widziałem ,że pogotowie ok godziny stało na przystanku w zatoczce i była pogawędka ratowników i lekarza z pijanym bumem na przystanku, który był po prostu nawalony.

M
Marzena
40000 to są tylko zameldowani. Doliczmy jeszcze studentów, turystów, wschodnich sąsiadów, przyjezdnych itd. A karetek jest 9, 10ta to Nka.
G
Gość 2
W dniu 21.03.2018 o 11:12, medratmad napisał:

 Siedzi się czy z karetki czy jak przyjedziesz pieszo czy z taksówki, bo wszędzie obowiązuje TRIAGE pacjentów.Chodzi o to że z karetki nie siedzi się pewnie w kolejkach na SOR, a już na pewno krócej, no i badania od razu wszystkie zrobią.

 

Najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy nic nie wiedzą.

G
Gość 2
W dniu 21.03.2018 o 10:25, Gość napisał:

To nie pogotowie tworzy procedury, tylko Ministerstwo Zdrowia, a pogotowie ma ich przestrzegać i z tego jest rozliczane przy licznych kontrolach.Zastanawia mnie tylko jedno czy czytelnicy jak i Pani redaktor, wiedzą że na miasto Białystok i najbliższą okolicę jest tylko 10 Zespołów Ratownictwa Medycznego, które obsługują ok 400.000 mieszkańców (tyle kontraktuje NFZ). W związku z tym radzę zastanowić się czy nie można dojechać samemu do szpitala z błahymi urazami czy chorobami. Kiedyś ktoś z nas lub naszych najbliższych będzie potrzebował pomocy, jednak może jej nie otrzymać na czas bo karetka będzie zajęta z błahego powodu.

 

Dobrze, że to napisałeś.

Może chociaż jeden z tu piszących zrozumie system.

Ciągle jakieś narzekania.

Na siebie niech popatrzą, jak wykonują swoje prace i czy nikt nie narzeka na nich.

m
medratmad

Siedzi się czy z karetki czy jak przyjedziesz pieszo czy z taksówki, bo wszędzie obowiązuje TRIAGE pacjentów.


Chodzi o to że z karetki nie siedzi się pewnie w kolejkach na SOR, a już na pewno krócej, no i badania od razu wszystkie zrobią.

m
medrat

"Krąg" mu pękł ... krąg ludzi w tej redakcji chyba ma problemy z pisownią.

g
gdak
Proponuje zmienić nazwę państwa Polska
na Szpital.
Wszystkich obywateli uznać za chorych. Wówczas wszyscy chorzy obywatele będą w szpitalu.
G
Gość

To nie pogotowie tworzy procedury, tylko Ministerstwo Zdrowia, a pogotowie ma ich przestrzegać i z tego jest rozliczane przy licznych kontrolach.

Zastanawia mnie tylko jedno czy czytelnicy jak i Pani redaktor, wiedzą że na miasto Białystok i najbliższą okolicę jest tylko 10 Zespołów Ratownictwa Medycznego, które obsługują ok 400.000 mieszkańców (tyle kontraktuje NFZ). W związku z tym radzę zastanowić się czy nie można dojechać samemu do szpitala z błahymi urazami czy chorobami. Kiedyś ktoś z nas lub naszych najbliższych będzie potrzebował pomocy, jednak może jej nie otrzymać na czas bo karetka będzie zajęta z błahego powodu.

a
aspirant barowy
W dniu 20.03.2018 o 21:48, Archi napisał:

Jak zawsze przypomnę ,że w starożytnej Grecji ,gdy wzywano karetkę pogotowia, dyspozytorce mówiło się że chory jest nieprzytomny i nic więcej ,to wystarczyło i karetka zawsze była .W każdej chwili poszkodowany może odzyskać świadomość.

To jest chytry plan ale nieskuteczny.

Kontakt z dyspozytorkami pogotowia mamy raz, dwa razy w życiu.

Ja miałem pięć lat temu. O drugiej w nocy musiałem wezwać pogotowie do nieprzytomnej osoby. Ponieważ to sytuacja stresująca,zapomniałem numeru i zadzwoniłem na 112. Odczekałem a gdy połączyło mnie i powiedziałem o co chodzi, zostałem przełączony na pogotowie.

Odczekałem kolejne minuty i zdenerwowany próbowałem powiedzieć o co chodzi.

Tyle, że dyspozytorzy mają swoje procedury i musiałem odpowiadać na pytania z którymi spotkałem się pierwszy raz w życiu. Musiałem precyzyjnie opisać stan potrzebującego pomocy. Nie wystarczyło gdy mówiłem, że charczy, musiałem powiedzieć jak bardzo.

Trwało to trochę aż dyspozytorka powiedziała, że wysyła karetkę.

Trwało to trochę ale po dwudziestu minutach przyjechali i zabrali osobę potrzebującą pomocy w stanie agonalnym. Pieszo mam do pogotowia około 40 minut.

Następnego dnia wszedłem na stronę pogotowia bo chciałem dowiedzieć się gdzie została zawieziona osoba potrzebująca pomocy.

Przy okazji trafiłem na regulamin opisujący co wzywający musi wiedzieć gdy wzywa pogotowie. Mało nie spadłem z krzesła ale bałem się, że nie będzie komu wezwać pogotowia.

To kolejna instytucja, która tworzy procedury pod siebie. Tak by zawsze mieć rację.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska