Eugenia Wróblewska z Łowinka zmierzała rowerem do domu, gdy dopadł ją pies jednego sąsiadów. - Chwycił za łydkę i szarpał. Ból był przeraźliwy - relacjonuje kobieta.
Na szczęście, w pobliżu fachowcy naprawiali płot. - Gdy zobaczyli, co się dzieje, narobili hałasu, więc pies puścił łydkę. Do domu miałam kilka metrów. Jakoś dotarłam, z butem pełnym krwi.
Owczarek niemiecki pogryzł właścicielkę
Miesiące w szpitalu
Kolejne 17 tygodni były dla niej udręką. - Rana puchła, noga zrobiła się czarna, wdała się martwica mięśni. Przeszłam trzy operacje, spędziłam w szpitalu ponad sto dni - żali się kobieta.
"Ratunku! Terroryzują nas psy"
Co gorsza, leczenie szarpnęło ją za kieszeń. - Za pierwszym razem mąż zostawił w aptece 350 zł. Potem były kolejne wydatki, największe na specjalistyczne opatrunki. Zdarzało się, że zabrakło nam na chleb. To wszystko mnie dobiło, nie mogę wyjść z psychicznego dołka.
Za małe odszkodowanie
Oczywiście, zgłosiła sprawę policji. Za pierwszym razem została umorzona, ale po odwołaniu, trafiła do sądu. Wyrok: 1000 zł grzywny, 1500 zł odszkodowania plus koszty sądowe.
Eugenia Wróblewska zamierza się od niego odwołać. - Wydałam na leczenie znacznie więcej pieniędzy, mam zdeformowaną łydkę i poniosłam tyle psychicznych strat, że nie mogę przystać na taką kwotę. Tym bardziej, że do dziś nie usłyszałam od sąsiada zwykłego "przepraszam".
Niestety, sprawa pani Wróblewskiej nie jest wyjątkowa. W ubiegłym roku w powiecie świeckim było ich co najmniej 17 - tyle wszczął powiatowy lekarz weterynarii, bo w tych wypadkach dochodził dodatkowy czynnik: nieaktualne szczepienia przeciwko wściekliźnie. - Nie prowadzimy statystyk dotyczących pogryzień przez psy, ale wiemy z doświadczenia, że nie są one rzadkością. Istotne jest, żeby zgłaszać każde, bo to podstawa to wszczęcia postępowania, które z naszej strony może się skończyć mandatem do 500 zł - mówi Roman Witt, komendant straży miejskiej w Świeciu.
Czytaj e-wydanie »