Mimo niesprzyjającej aury postanowiliśmy sprawdzić, na czym polega fenomen gry Pokemon GO. Mimo że w legalny sposób można grać w nią w Polsce od soboty to już, ma już w naszym województwie kilka tysięcy miłośników.
Wycieczkę śladami Pokemonów
Rozpoczęliśmy od Nowego Rynku w Bydgoszczy. Naszym przewodnikiem po bajkowym świecie został Dawid, który korzysta z aplikacji na telefon komórkowy zaledwie od kilku dni.
Już na samym początku przyleciał do nas Zubat, który przypomina fioletowego nietoperza. - Gra jest bardzo prosta i przyznam, że bardzo wciąga - opowiada. - Gram, kiedy idę do pracy, na spotkanie ze znajomymi i spacer z psem. Pierwszy raz, nim się obejrzałem, minęło półtorej godziny, a ja przez ten cały czas chodziłem po osiedlu i łapałem Pokemony.
Każdy gracz ma dostęp do mapy, która dzięki nadajnikowi GPS pokazuje miejsce, w którym obecnie się znajduje. Zaznaczone są też tzw. pokestopy, którymi są najczęściej ważne zabytki danego miasta. I tak pierwszy taki punkt odnaleźliśmy przy pomniku Kazimierza Wielkiego. - Gdy się do nich dojdzie, można zdobyć różne gratisy - wyjaśnia Dawid. - Tym razem dostałem dwa poke balle (kule, w które łapie się Pokemony) i lekarstwa, które pozwalają uleczyć nasze stworki po wyjątkowo ciężkiej walce.
Pokemon Go. Małe, wirtualne stworki to realnie wielkie pieniądze! Jakie?
Walczyć na razie można tylko o gymy, które mogą zajmować drużyny. Nowy gracz na początku wybiera barwy, w których będzie grał. Może przystąpić do zespołu żółtych, niebieskich i czerwonych. - To drużyny zdobywają te gymy i potem wybierają Pokemona, który będzie ich pilnował - tłumaczy. - Najbliższa znajduje się przy barce i jest zajęta przez zawodnika niebieskich. Muszę koniecznie tu przyjść ze znajomymi i spróbować ją odbić.
Pikahu, Squirtle, Bulbasaur i Nidoran
Już po kilku krokach w uliczce Przesmyk natknęliśmy się na Golbata. Nie było wcale łatwo go złapać. Dawidowi zajęło to jakieś trzy minuty, ponieważ stworek dwukrotnie uwalniał się z kuli. A jeszcze trzeba było nią w niego trafić. Grupa miłośników gry w Bydgoszczy na Facebooku liczy ponad 400 osób. W ciągu jednego dnia do włocławskiej zapisało się dwieście osób, a toruńska w tydzień uzbierała pół tysiąca fanów. - Tak duże zainteresowanie nas zaskoczyło - przyznaje Artur, który wspólnie z kolegą stworzyli grupę Pokemon GO Toruń. - Postanowiliśmy więc namówić mieszkańców miasta na wspólne szukanie stworów. W wydarzeniu swój udział zapowiedziały 322 osoby. Ale ta liczba rośnie w zastraszającym tempie.
Dzięki nowej grze jedna z Amerykanek, która chciała złapać Pokemona, znalazła zwłoki, natomiast inny gracz zawędrował do... Muzeum Holokaustu. - Gra jest uniwersalna i ma proste zasady, stąd wzbudza tak duże zainteresowanie - tłumaczy Michał Cichoracki, socjolog Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Działa na telefonach i dzięki temu możemy wciąż mieć ją pod ręką. Ta moda to znak naszych czasów.
Pogromca pokemonów poszukiwany przez Google (x-news/STORYFUL):