Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokonuje 15 kilometrów dziennie. Od śmietnika do śmietnika

Katarzyna Piojda
- Nie ma co się poddawać - uważa pan Roman. Ubolewa jedynie, że mu konkurencja rośnie. Zbieraczy śmietnikowych przybywa.
- Nie ma co się poddawać - uważa pan Roman. Ubolewa jedynie, że mu konkurencja rośnie. Zbieraczy śmietnikowych przybywa. Jarosław Pruss
To praca na 8 godzin. I wcale się nie wstydzi Stracił wzrok w jednym oku. W drugim traci. Ale nie załamuje się.

Pół tortu, spory kawał makowca, worek pełen mandarynek, pudełko delicji, kiełbasa krakowska, kompoty. Nie tylko takie jedzenie trafia się panu Romanowi.

Bydgoszczanin ma 60 lat. Mieszka z żoną w socjalnej kawalerce w centrum Bydgoszczy, na tzw. Londynku. - U nas nie ma, jak w Londynie - zaznacza mężczyzna.

Sami mieszkają. Mają trzech dorosłych synów. Chłopaki w swoje strony poszli. Z rodzicami prawie się nie kontaktują. W domu biednie. Pokój ze ślepą kuchnią. Pełno śmieci, zwłaszcza w kuchni. To te nieposegregowane. Pan Roman opowiada o swoim życiu. Ma wyuczone trzy zawody. Trzy budowlane: murarz, zbrojarz i betoniarz.

Czytaj: Mieszkają skromnie. - Choroby, które nas dopadły, nie pozwalają nam normalnie żyć - mówią
Słaby wzrok
- Przestałem pracować, gdy zacząłem tracić wzrok - wspomina. - Martwica komórek. Na jedno oko w ogóle nie widzę. Pół drugiego uratowali mi lekarze.

Był koniec lat 90. Nikt nie chciał przyjąć niedowidzącego do pracy. - A teraz, kilkanaście lat później, już nikt nie zatrudni 60-letniego faceta - dodaje pan Roman.

Żyje z żoną z zasiłków. W sumie niecały tysiąc złotych na dwie osoby. Opieka społeczna wypłaca. - Codziennie trzymam w ręku przynajmniej kilka puszek po piwie, ale od kilku lat alkoholu w ogóle nie piję - kontynuuje. - Chodziłem na spotkania anonimowych alkoholików. I nadal chodzę.

Po śmietnikach też chodzi i się tego nie wstydzi. Twierdzi, że lepsze to niż gdyby musiał kraść. Trzeba sobie samemu radzić. - A ja sobie przynajmniej dorabiam - dodaje. - Około 40 puszek waży kilogram. Za kilo w skupie dostaję 4 złote. Czasem dniówka wynosi 12 złotych.

,Dzień pracujący
Pan Roman "pracuje" w każdy dzień powszedni. - Jadę tramwajem na Kapuściska. Tam zaczynam chodzić od śmietnika do śmietnika. Codziennie pokonuję około 15 kilometrów piechotą. Aż dojdę do domu. Wszystko zajmuje mi średnio 8 godzin. To tyle, co normalna praca.

Mieszkańcy bloków na Kapuściskach już go znają. - Czasem zostawią mi na przykład pół ciasta albo prawie cały chleb. Zawieszą w worku przy drzwiach do pojemnika i jeszcze kartkę dołączą. Taką z dedykacją "Dla pana Romana" albo "Dla Romka".

Sprzedawczynie ze sklepów na jego trasie też go znają. Czasem zostawią mu karton z jedzeniem, którego termin przydatności do spożycia zaraz się kończy.

W święta pan Roman też czasem chodzi. Wtedy ludzie najwięcej fajnych rzeczy wyrzucają. - Choćby nietrafione prezenty. I pełno owoców. Fakt, często nadpsutych. Mnie to nie przeszkadza. Przeszkadza mi tylko, że konkurencja mi rośnie. Zbieraczy śmietnikowych jest coraz więcej.

Książki z biblioteki
Niedziele ma zawsze wolne. - Wtedy mogę poczytać - mówi. - Teraz czytam o Sherlocku Holmesie. Żona z biblioteki książki wypożycza.
Ostatnio, gdy złożyliśmy mu niezapowiedzianą wizytę, też czytał.

60-latek ostatnio też znalazł wśród śmieci zupełnie nowy odkurzacz. Jeszcze w opakowaniu.
- Używa go pan teraz w domu? - pytam.
- Nie. Rozebrałem go na części i to, co szło, w skupie sprzedałem. Tak, jak mówię: trzeba sobie radzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska