Zamieszanie w szeregach bydgoskiej policji powstało po tym, gdy szef komendy miejskiej Andrzej Cieślik zdecydował, że policjanci muszą podpisać specjalne umowy o odpowiedzialności majątkowej. Rzecz jasna, chodzi o sprzęt służbowy. A może nim być zarówno monitor wart kilkaset złotych, ale też... radiowóz.
- Podpisanie takiej umowy powinno być sprawą dobrej woli, a nie obowiązku - mówi Jerzy Kostrzewski, zastępca przewodniczącego NSZZ Policjantów w Kujawsko-Pomorskiem. - Tymczasem dotarły do nas sygnały, że policjanci muszą podpisywać stosowne oświadczenia. A to przecież umowy cywilno-prawne, do których nikt nie powinien być zmuszany.
Problem spłaty kosztów naprawy sprzętu służbowego określa ustawa o policji i rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych. W myśl tych przepisów policjant, w razie nieumyślnego spowodowania szkody, może zostać pociągnięty do odpowiedzialności finansowej w wysokości trzech swoich pensji.
- Policjanci obawiają się, że podpisanie przez nich umów może oznaczać, iż będą zobligowani do zapłaty stu procent wartości - dodaje Kostrzewski. - To oczywiście jest już teraz możliwe. Ale tylko, gdy szkoda została wyrządzona umyślnie. Inna sprawą jest obawa o to, że zostaną obarczeni odpowiedzialnością zbiorową. Bo korzystanie z nie każdego sprzętu odbywa się po podpisaniu dokumentu "Za pobraniem" - kiedy łatwo można stwierdzić, kto jest winny danej szkody - ale bywa, że z jednego urządzenia korzysta wiele osób.
Komendant Cieślik uspokaja, twierdząc, że bunt w komendzie to słowo na wyrost.
- Umowy podpisało już osiemdziesiąt procent policjantów - wylicza mł. insp. Cieślik. - Z tych, którzy jeszcze nie podpisali, część przebywa na zwolnieniach lekarskich, a co do innych, to od razu wiedziałem, że nie będą chcieli podpisać.
Zobacz także: Dramatyczny pościg za złodziejami z Lisiego Ogona aż do Bydgoszczy. Samochód podejrzanych zatrzymał się dopiero na latarni
Szef KMP w Bydgoszczy podobne rozwiązanie wprowadził już wcześniej, ale w komendzie w Nakle, którą kierował zanim trafił do Bydgoszczy.
- Moja decyzja nie wprowadza niczego nowego - wyjaśnia. - Zresztą komendant miejski nie może wprowadzać dodatkowych regulacji, które nie są określone w ustawie i rozporządzeniach ministerialnych. Ja chciałem tylko usystematyzować te przepisy, które od dawna obowiązują. Moim celem było uświadomienie policjantom, że warto dbać o sprzęt służbowy. Oczywiste jest to, że na przykład w razie wypadku radiowozu kluczowe dla rozstrzygnięcia, kto ma zapłacić za naprawę, będzie stwierdzenie, czy policjanci nim jadący działali w warunkach dopuszczalnego ryzyka. Jeśli tak, a ponadto wina była nieumyślna, to jest możliwe odstąpienie od egzekucji kosztów zapłaty od policjanta - dodaje komendant.
Kostrzewski: - Jeżeli ktoś będzie ukarany, bo nie podpisał umowy, pomożemy mu.