- Gdy szedłem w kierunku przystanku i robiłem zdjęcia, zatrzymał mnie jeden z funkcjonariuszy - relacjonuje Kamil Kołtun ze wsi Kobyle koło Rejowca, który wczoraj zgłosił się do naszej redakcji. - Stwierdził, że nie mam prawa kierować telefonu w jego stronę i używać go. Odpowiedziałem, że prawo tego nie zabrania.
- Skoro jesteś taki cwany, to ja pokażę ci, co ja mogę - miał odpowiedzieć policjant.
Kamil został zakuty w kajdanki. Policjanci rozkuli go jednak po chwili, zażądali dokumentów i - jak napisał Kamil - "znów użyli przymusu, wciągając do radiowozu i dowożąc pod moje auto". Tam policjant znalazł pęknięty klosz tylnej lampy i spaloną żarówkę podświetlającą tablicę rejestracyjną. Zatrzymali mu za to dowód rejestracyjny auta i uniemożliwili wymianę spalonej żarówki. Kamil usłyszał też zarzuty jazdy poboczem jezdni, zatrzymania się w miejscu niedozwolonym i używania telefonu komórkowego w czasie prowadzenia samochodu. Za to ostatnie wykroczenie ma zapłacić 200 zł mandatu. Odmówił.
Kamil Kołtun złożył skargę w komendzie policji w Świdniku.
Policjanci stali w zatoczce autobusowej, co jest niezgodne z przepisami. Podobno stają tam, by kontrolować szybkość pojazdów. Były tam wypadki, w tym kilka śmiertelnych. Widok radiowozu działa prewencyjnie. Chodzi więc o wyższe dobro - tłumaczy komisarz Arkadiusz Kalita z lubelskiej drogówki.
- Nie ma zakazu robienia zdjęć funkcjonariuszom - mówi podinspektor Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. - Ale policjant, jak każdy człowiek, chce na zdjęciu wyjść ładnie, więc wypadałoby go o zamiarze fotografowania uprzedzić. Gdy kierowca zachowuje się kulturalnie, policjanci na pewno nie używają środków przymusu. Jeśli jest agresywny, to mają prawo zakuć go w kajdanki.
"Dziennik Wschodni": Zakuli go w kajdanki, bo zrobił zdjęcie policyjnego radiowozu