Reakcja była błyskawiczna. Jeszcze w piątek 9 października, kiedy ukazał się nasz tekst, naczelnik wydziału prewencji w Wąbrzeźnie dowiedział się, że zostaje przeniesiony do Torunia.
Jak informuje nas rzecznik komendanta wojewódzkiego policji Monika Chlebicz, jej szef wydał w tej sprawie rozkaz personalny. Na jego mocy naczelnik został oddelegowany do Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. Trafił tam do zespołu do spraw wykroczeń w śródmiejskim komisariacie. Rozkaz obowiązuje od 12 października - na czas nieokreślony.
Jakie są powody tej decyzji? Pani rzecznik podkreśla, że przede wszystkim skierowany do sądu wniosek o ukaranie policjanta. Chodzi też o zapewnienie bezstronnego i obiektywnego wyjaśnienia tej sprawy w toczącym się obecnie wobec funkcjonariusza postępowaniu dyscyplinarnym.
W miniony piątek opublikowaliśmy w papierowym wydaniu artykuł "Nikt nie tyka naczelnika". O tym, jak to naczelnik wydziału prewencji wąbrzeskiej komendy policji został obwiniony o zniszczenie i usiłowanie kradzieży czterech jałowców z miejskiego trawnika. Sprawę ujawnił emeryt, który sam kupił i posadził te krzewy.
Po tym jak emeryt zawiadomił wojewódzkiego szefa policji, sprawą zajęła się komenda w sąsiednim Golubiu-Dobrzyniu. Efektem był skierowany do sądu wniosek o ukaranie naczelnika. Sprawą zajął się też Wydział Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji.
Nasz artykuł odbił się w mieście szerokim echem. Zadaliśmy w nim m.in. pytanie, jak to możliwe, że "bohater" tej publikacji nadal spokojnie piastuje swoje stanowisko, tak jakby nic się nie stało.
Przypomnijmy, że wąbrzeska prokuratura prowadzi również dwa postępowania sprawdzające, które też wiążą się z osobą naczelnika. Jedno dotyczy ujawnienia tajemnicy służbowej, drugie - nakłaniania świadka do zmiany zeznań. Szef wąbrzeskiej prokuratury Kazimierz Warnel oświadczył nam, że w obu tych sprawach istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia czynu zabronionego.