Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska prezydencja i nasz wkład w nią! Jaki?

Barbara Zybajło [email protected] tel. 52 39 66 935
Kolorowe bączki, symbole tej prezydencji
Kolorowe bączki, symbole tej prezydencji Barbara Zybajło
W piątek zaczęła się nasza prezydencja w Unii Europejskiej. Na dzień dobry polska delegacja zaprezentuje w Brukseli bączki. Nie fetorkowe, tylko zabawkowe. Autorstwa Moniki Wilczyńskiej z Człuchowa.

Kolorowe bączki jednym się podobają, innym nie.

Przeciwnicy mówią tak: - Jak już dajemy Unii zabawkę, to dlaczego nie procę? A zwolennicy odpowiadają, że jak taki bączek się zakręci, to da energię na cały dzień.

Ale dlaczego bączek? Wersje też są dwie - że jesteśmy tacy zakręceni i odlotowi, więc ta zabawka będzie Europejczykom przypominać nasz szalony charakter, albo, że jesteśmy narodem otwartym na zmiany i pełnym energii. Niech każdy wybierze sobie, co chce.

Przeczytaj również: Prezydencja Polski w Unii Europejskiej. Impreza w Bydgoszczy (zdjęcia, wideo).

Przekaz jest prosty

Historia unijnych bączków to opowieść o tym, jak to jest być młodym, zdolnym i brać życie za rogi. Czytajcie dla przykładu i ku pokrzepieniu serc.

Projekt ma dwa lata. Monika przygotowała go dla Muzeum Etnograficznego w Warszawie, czekał na lepsze czasy i szerokie wody. To były lalki w strojach regionalnych. Dla Unii stroje trzeba było uprościć, bo etnograficzne szczegóły w gadżecie się nie liczą. Liczy się symbol, wizja i prostota przekazu.

Zobacz: Jak Toruń świętował początek prezydencji w UE.

Dlatego na konkurs na gadżety promujące polską prezydencję w Unii Europejskiej, ogłoszony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, wybrała Kujawiankę, Łowiczankę, Opoczankę i Kurpiowszczankę, przedstawione jako drewniane bączki. Cztery regiony, cztery kultury i do tego zróżnicowane, ale dobrze wyglądające w zestawieniu, pakowane po dwa. Bączki trzeba było wykonać tak, żeby z jednej strony nie zabić etniczności stroju, a z drugiej, żeby były czytelne dla odbiorcy. No i estetycznie prezentować się w jedną całość.

Kwota zamówienia też tajemnicą nie jest - za 12 400 bączków ministerstwo zapłaciło brutto 997 tys. zł. Netto 720 tys. zł.

Niebanalnie, tanio i ładnie

Na wydziale wzornictwa w Warszawie co chwilę są konkursy na gadżety. Firmy chcą, żeby było niebanalnie, tanio, ładnie i żeby symbole były jasne dla klienta. Jak w reklamie - łódka Bols nas buja i wszyscy wiedzą, o co chodzi.

Monika potraktowała Ministerstwo Spraw Zagranicznych jak klienta, który chce pokazać Unii kawałek kultury i zostawić coś po sobie - użytkowego i miłego dla oka. Bączek to jest prawdziwa zabawka dla dziecka, bo kręci się fantastycznie, ale można go też postawić na biurku i nich cieszy oko.

Przeczytaj też: Rozpoczęcie prezydencji. Pałac Prezydencki w barwach europejskich.

Konkurs jak konkurs, na początku wcale o nim Monika nie myślała, bo tylko ścisła czołówka miała szanse na realizację pomysłów. Gęste sito. Wiadomość o zwycięstwie była dużym, ale miłym szokiem.

- O kurcze! Krzysiek, wzięli! - Monika zadzwoniła do swojego chłopaka, Krzyśka Smagi i wtedy tak naprawdę zaczęła się cała zabawa.

Na początku miało być tak, że oni dają projekt i autorski nadzór, a całość wykonuje firma wyłoniona przez ministerstwo w przetargu. Okazało się, że wszystko muszą zrobić sami - błyskawicznie powstała więc firma Smaga Projektanci. 15 lutego był start. Meta 29 maja i trzeba było dobiec na czas, bo inaczej groziły poważne finansowe kary. - 29 maja Ministerstwo Spraw Zagranicznych chciało mieć wszystko na tip-top - mówią Monika i Krzysiek. Teraz z ulgą, ale od początku wiedzieli, że czeka ich stres i robota.

Wszystko wykonywane jest ręcznie - od toczenia bączków przez ich malowanie i pudełka, w których gadżety jadą do Brukseli.

Ręczna robota

Tak więc 12 400 bączków trzeba było wytoczyć i namalować bez szablonów. Kujawiankę ot, cztery ruchy i musiała być zrobiona wirująca sukienka. Czepiano się szczegółów - a to, że linia wyszła poza sukienkę i nie ma zmiłuj się, trzeba od nowa. A w ręcznej robocie nic nie jest przecież pod sznurek. Wykonawcę znaleźli w internecie - stolarz-artysta z Małopolski, też młoda firma, dogadali się. To on pomógł zorganizować manufakturę - 70 pań malowało te bączki po godzinach, po pracy. Artystycznie uzdolnione woźne, nauczycielki, sklepowe, gospodynie domowe - łącznie z kilku małopolskich gmin.

- Tam ludzie w domu robią zabawki dla siebie, bo w Małopolsce kultura ludowa jest jeszcze związana z życiem codziennym. Nie sztuczna i wydumana, ale autentycznie połączona z życiem - wyjaśnia Monika.

Jeździli w okolice Bochni dwa razy w tygodniu na kontrole, bo jak się ma swoją firmę, to trzeba czuwać na każdym kroku.

W kwietniu zrobili 7,5 tysiąca kilometrów.
- Gdybym to tylko ja wziął kredyt, to uciekłbym do Nikaragui i byłoby po problemie - mówi Krzysiek. Ale kredyty wzięła Monika, jej mama i rodzice Krzyśka też. Ministerstwo płaciło po wykonaniu usługi. I zapłaciło, terminowo, jak trzeba.

- Samo projektowanie to była czysta wzornicza przyjemność - mówi Monika. - Wykonanie, nadzór, papierki - to dramat. Ale z drugiej strony wiemy, że jesteśmy w stanie w ciągu paru miesięcy uruchomić produkcję na 70 osób i to jest dla nas siła. Poradziliśmy sobie!
Ministerstwo nagle zażądało, żeby bączki miały podstawki. Więc te podstawki trzeba było zorganizować. Pudełka gdzie indziej, malowanie gdzie indziej, a wszystko musiało się zgadzać i grać, bo do Unii pojedzie w pudełku marka wykonawcy - Smaga Projektanci, czyli Monika Wilczyńska i jej chłopak - Krzysiek Smaga. Najpierw nazwisko miało być podwójne Wilczyńska-Smaga, ale uznali, że przecież i tak będą Smaga, więc po co mieszać?

Firma zarejestrowana jest w Człuchowie, rodzinnym mieście Moniki, bo chociaż klienci są w Warszawie, tu łatwiej jest się przebić przez mur urzędów i kolejki. - To, co w Warszawie zajmuje mi cztery dni, w Człuchowie załatwiam w jeden - mówi Krzysiek. - Człuchów mi się podoba, znam go od pięciu lat. Ma potencjał.

Najbardziej bolą ich podatki, ale cóż zrobić, haracz płacić trzeba. Dla nich 30 maja robota się zakończyła - pojechali na urlop, żeby odpocząć. W góry? Nie broń Boże, tylko nie południe Polski! Mazury.

A zaprojektowane przez człuchowiankę bączki dopiero dziś zaczynają swoją przygodę.
Zakręcą Unię? Zobaczymy.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska