Właśnie dlatego chciałem dać głos jego przedstawicielom. Wykręciłem numer do miłych pań z biura prasowego Kancelarii Episkopatu z prośbą o namiary do członków zespołu do spraw bioetycznych i kościelnych ekspertów. I rozpocząłem pielgrzymkę.
Jeden z biskupów właśnie wyszedł, drugi nieuchwytny (zresztą z prasą rozmawia jedynie przez KAI). Ks. L.-B. spławia mnie SMS-em, że in vitro aktualnie się nie zajmuje. Dwaj kolejni duchowni nie raczą odpowiedzieć na wiadomość pozostawioną na sekretarce. Świecki etyk z katolickiej uczelni zapewnia mnie, że i tak przeinaczę jego słowa, więc rozmowa nie ma sensu. Znajomi księża z lokalnych diecezji - owszem, powiedzieliby coś ciekawego, ale nie chcą wychodzić przed purpuratów. Za to ksiądz B. rzuca otwartym tekstem - żadnej rozmowy nie będzie, bo w Kościele nie ma zaufania do prasy. Na nic tłumaczenie, że ja nie z tej prasy, co w każdym osobniku w sutannie widzi pedofila. Po dziesiątym telefonie machnąłem ręką.
Najgorsze, że ten stracony dzień wpisuje mi się w krajobraz postępującego szaleństwa AD 2013. Z jednej strony posturbanowskie bojówki intelektualne, które w Kościele widzą prehistoryczne źródło zła. Z drugiej - otaczająca się murem Polska pod czarną flagą. Obie strony gadają wyłącznie same z sobą. Więc na pewno się ze sobą dogadają.
Czytaj e-wydanie »