Polski rząd rozważa wprowadzeni trzech rodzajów sankcji wobec Białorusi: personalnych, ekonomicznych oraz lotniczych- wynika z ustaleń dziennikarzy RMF FM.
Sankcje personalne miałyby polegać na "rozszerzeniu zakazu wjazdu na teren Unii Europejskiej dla wszystkich zaangażowanych w niedzielny incydent"- podaje portal.
Sankcje ekonomiczne miałyby polegać na "zamknięciu Unii Europejskiej dla białoruskich produkcji", a także na "wstrzymanie unijnego eksportu na Białoruś"- pisze portal i jako przykład wskazuje "czasowy zakaz sprzedawania tam zachodnich samochodów, elektroniki, czy części do maszyn".
W przypadku trzeciej sankcji- lotniczej, RMF FM wyjaśnia, że chodzi o "zaproponowanie by białoruskie linie Belavia nie mogły latać na teren Unii i by unijne samoloty nie latały nad Białorusią". Jak wyjaśniono, Białoruś straciłaby na tym "miliardy euro".
- Porwanie cywilnego samolotu to bezprecedensowy akt państwowego terroryzmu, który nie może pozostać bezkarny- napisał wczoraj na Twitterze premier Mateusz Morawiecki.
Przypomnijmy, w Mińsku, stolicy Białorusi, doszło do awaryjnego lądowania samolotu linii Ryanair. Białoruskie służby specjalne wymusiły awaryjne lądowanie samolotu, na pokładzie którego był Roman Protasiewicz. To znany opozycjonista i twórca kanału NEXTA, na którym prowadzono relacje z masowych protestów przeciwko prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence.
Zachodnie media mówią o działaniach białoruskich służb, że to terroryzm państwowy. Protasiewicz, dziennikarz i bloger, który trzy lata temu wyjechał z kraju, został wpisany na listę poszukiwanych przez reżim Łukaszenki.
Na portalu delfi.lt opublikowano relację świadka zatrzymania Pratasiewicza w samolocie.
„Krążyło wiele plotek. Po nagłym manewrze samolotu, jeden mężczyzna spanikował i złapał się za głowę. Dopiero wtedy zrozumieliśmy, dlaczego. Według niektórych doniesień medialnych na pokładzie nie było konfliktów. Dopiero gdy mężczyzna dowiedział się, że mamy wylądować, zdenerwował się. Wysiedliśmy z samolotu, psy obwąchały nasze rzeczy. [Tego] mężczyznę wzięto na bok, a jego rzeczy wyrzucono na pas startowy. Zapytaliśmy go, co się dzieje. Powiedział, kim jest i dodał: „Tutaj czeka mnie kara śmierci”. Był już spokojniejszy, ale drżał. Przez cały czas stał obok niego oficer, a wkrótce wojsko go zabrało ”- powiedziała portalowi Delfi.lt osoba, która była w samolocie obok Protasevicha.
