Przez pięć lat przemierzał ulice rejonu służbowego oznaczonego numerem 6. Odwiedzał mieszkańców, pomagał rozwiązywać problemy, doradzał czasem optymalne rozwiązania budującym domki na Wybudowaniu Michałowskim. Z cywila jest przecież budowlańcem i bardzo interesują go nowe technologie stosowane w budownictwie.. W 2009 roku zasiadł za biurkiem kierownika rewiru dzielnicowych w brodnickiej komendzie policji.
- Pracę w policji rozpocząłem w 1994 roku w Komendzie Stołecznej Policji w Warszawie, a już dwa lata później przeniosłem się do Brodnicy - mówi asp. Janusz Kwiatkowski, szef brodnickich dzielnicowych. - Praca dzielnicowego bardzo różni się od innych policyjnych służb. Tutaj biedę, alkoholizm, kłopoty wychowawcze z dziećmi, awantury domowe i wszelkie ludzkie nieszczęścia, widoczne są jak na dłoni. Udane rozwiązanie jakiegoś problemu daje ogromną satysfakcję.
Od dwóch lat asp. szt. Janusz Kwiatkowski organizuje i kieruje pracą brodnickich dzielnicowych. Codziennie w biurze wysłuchuje dziesiątki interesantów opowiadających o swoich problemach - z pracą, sąsiadami, żoną lub mężem, wychowaniem dzieci.
- Staram się każdemu pomóc. Niestety, nie zawsze się to udaje mimo, że mam bardzo fajny i pracowity zespól dzielnicowych - mówi asp. Janusz Kwiatkowski. - Po pracy trudno się wyłączyć i odreagować troski i problemy innych. Utrata wrażliwości na nieszczęścia ludzi oznaczać będzie w moim przypadku konieczność poszukania sobie innego zawodu - dodaje policjant.
Oczkiem w głowie Janusza Kwiatkowskiego jest przydomowy ogródek, gdzie może zapomnieć choć na chwilę o wysłuchanych problemach. sadzi kwiatki, pielęgnuje i podlewa. Lubi także prace w kuchni. Specjalnością jest przygotowywana na specjalne okazje golonka po bawarsku w piwie z warzywami. Lubi sport i rodzinne wypady za miasto na rowerze.
- Do pasji doprowadzają mnie sytuacje, gdy ochroniarze w marketach są nadgorliwi. Wżywają policje do zupełnie drobnych spraw - opowiada kierownik dzielnicowych. - Kiedyś miałem taka sytuację, że ochrona zatrzymała klientkę, która zważyła sobie kilka pomidorów koktajlowych. Później przechodząc koło pojemnika z pomidorami dołożyła jeden malutki pomidorek, wart sześć groszy do torebki. Zgodnie z prawem to kradzież. Wezwany do sklepu skorzystałem z możliwości kodeksowych i pouczyłem kobietę. Takie drobne sprawy zabierają coraz więcej czasu dzielnicowym.
Czytaj e-wydanie »