Ocalmy resztki naszego dziedzictwa!
Ocalmy resztki naszego dziedzictwa!
Jeśli Państwo znają przypadki dewastacji zabytkowych obiektów lub tylko ciekawych detali - np. witraży czy elementów wystroju klatek schodowych proszę o telefon, list lub mail. Czekam na sygnały: Hanka Sowińska, tel. 52 326 31 33 [email protected]
Kamienica przy ul. Jagiellońskiej 12. Wjazd na podwórze zamyka piękna, kuta krata z roślinnymi ornamentami. W oczy rzuca się też odnowiona sień. Miło popatrzeć, jak z "kopciuszka" stała się "księżniczką". Tylko gdzie podział się zabytkowy bruk i szyny?
Odpowiedzi nie zna bydgoski konserwator, który o zniknięciu historycznej kostki dowiedział się od nas. Pytania tego nie mogliśmy też zadać przedstawicielowi firmy "Gall", która administruje domem - proponowano nam spotkanie następnego dnia, potem obiecano, że właściciel zadzwoni.
Telefonu nie było.
O unikatowym bruku pisaliśmy przed czterema laty. Nie przypuszczaliśmy, że znajdzie się ktoś, kto uzna, że można kawałek historii miasta wyrzucić na śmietnik.
Niestety, tak się właśnie stało. - Sprawdzaliśmy. Nie ma żadnych śladów uzgodnień dotyczących remontu sieni. Zrobimy wszystko, aby sień kamienicy wróciła do pierwotnego wyglądu - zapewnia Marcysiak.
Jak się dowiedzieliśmy, w Biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków już od kilku lat leżą projekty remontu elewacji tej kamienicy.
- Jest naprawdę piękna - zachwyca się miejski konserwator. Uwagę zwracają roślinne ornamenty w wykuszu i cztery maszkarony.
W okresie międzywojennym w podwórzu hurtownię win miał Reinhold Schmidt. Aby konie, które ciągnęły wozy załadowane beczkami nie ślizgały się, założone zostały specjalne szyny i położona drewniana kostka.
Taką sień doskonale pamięta Jerzy Makowski. - Urodziłem się w tym domu w 1934 roku - mówi. - Były tam również freski. Zamalowano je jeszcze w latach peerelu.
Bydgoszcz nie ma szczęścia do zabytków. W 2010 r. zniknął pałacyk przy Grunwaldzkiej.
- W innych miastach również zdarzają się takie rzeczy. W Łodzi, w ciągu jednej nocy, też rozebrano pałacyk. Bierze się to chyba z braku świadomości właścicieli - przypuszcza Marcysiak.
Czytaj e-wydanie »