Chojniczanka chciała pojechać z przystanku przy hotelu "Pod Żaglami" w Charzykowach o 15.15, ale autobus przyjechał o 15.30. W środę była na przystanku o 15.10, autobusu, jak nie było, tak nie było, w końcu przyjechał o 15.45.
- Choruję na zwyrodnienie kręgosłupa - żali się Czytelniczka. - Takie czekanie na autobus to dla mnie gehenna. Ktoś powinien i mnie, i innych pasażerów przeprosić za to, co się stało.
Zapytaliśmy prezesa MZK Mieczysława Sabatowskiego, dlaczego doszło do takiego incydentu.
Prezes sprawdził, co się stało i potwierdził, że w poniedziałek faktycznie kierowca spóźnił się kilkanaście minut, bo nie miał w grafiku naniesionych zmian kursowania autobusów. - Za to najmocniej przepraszam - mówi Sabatowski.
Druga sytuacja nie jest już taka klarowna, bo kierowca, indagowany przez prezesa, nie potwierdził wersji naszej Czytelniczki.
- I w tym przypadku nie wiem, komu mam wierzyć - mówi Sabatowski. - Pani może napisać do mnie skargę, ale dobrze byłoby, gdyby ktoś potwierdził, że tak faktycznie w środę było. Wtedy jestem gotów przeprosić nawet trzy razy.