CYKLON KOŃCZEWICE POMORZANIN TORUŃ 1:5 (1:2)
Bramki: Marek Zając (10) Tomasz Wierzchowski (2), Łukasz Drygalski 2 (4, 75), Wojciech Dulgich (60), Tomasz Jarosz (86).
CYKLON: Substyk Budkiewicz, Szewczyk, Owczarczyk, Ewert Igielski (80. Adamek) , Zając (67. B. Gęsicki), Waligóra, Kotarski (80. Jaskulski) Wojtaś, Młodzik.
POMORZANIN: Szymański Ł. Wierzchowski, T. Wierzchowski, Pelc, Pietrowski (48. Rychcik) Elsner, Chojnicki (40. Jarosz), Dulgich (80. Wieliczko), Ciężkowski Drygalski, Szepietowski.
Żółte kartki: Ewert Elsner, Pietrowski.
Przebieg spotkania, rozgrywanego w Chełmży, nie wskazywał, że rywalizują ze sobą dwie drużyny z czołówki tabeli. Wydawało się, że wyprowadzone na początku meczu dwie bramkowe akcje torunian podetną skrzydła gospodarzom. Nic z tego w głowach piłkarzy z Kończewic wciąż tliła się iskierka nadziei na sukces. Kontaktowa bramka Marka Zająca z rzutu wolnego dodała gospodarzom wiary, że jeszcze nie wszystko zostało stracone.
Opadli z sił
Cyklon ambitnie próbował wyrównać, lecz jego zawodnicy źle "nastawili celowniki". - Zmarnowaliśmy kilka okazji, które mogliśmy zamienić na bramki - żałuje Marek Hadryś, szkoleniowiec Cyklonu.
W drugiej połowie Pomorzanin dzielił i rządził na boisku. Krótko mówiąc - akcja za akcją, strzał za strzałem i przede wszystkim gol za golem. Torunianie powiększyli konto bramkowe o trzy trafienia i spokojnie kontrolowali grę. - Myślałem, że po przerwie ruszymy i odrobimy straty. Po trzeciej bramce chłopcy zwiesili głowy w dół i kwestią czasu były kolejne gole. Po prostu tragedia - nie może pojąć przebiegu meczu Hadryś.
Z kolei jego vis a vis z Pomorzanina, Zbigniewowi Figurskiemu, dopisywał humor. - Chłopcy odżyli psychicznie po kompromitacji z Warlubiem. Zdecydowanie przeważaliśmy na boisku i ani przez chwilę wynik nie był zagrożony - relacjonuje szkoleniowiec. - Znów oddalamy się od Polonii i jesteśmy bliżsi awansu.