Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomyślałem sobie: ja wam jeszcze pokaże! - mówi Mikołaj Burda

KF
Najwierniejsi kibice i największe wsparcie Mikołaja Burdy to jego żona Magdalena oraz córki Nina i Natalia
Najwierniejsi kibice i największe wsparcie Mikołaja Burdy to jego żona Magdalena oraz córki Nina i Natalia Archiwum Prywatne
Mam pomysł na życie po karierze, ale na razie przede mną walka o wyjazd na igrzyska - mówi MIKOŁAJ BURDA, wioślarz Lotto Bydgostii.

Ma pan 13 medali mistrzostw świata i Europy. Cztery razy, w ósemce, stanął pan też przed szansą zdobycia tego olimpijskiego krążka, ale kończyło się na marzeniach.
Cóż, los lubi być przewrotny, płatać figle. Ogromny żal, złość, zniechęcenie, jakie towarzyszyły mi w 2017 roku w trakcie i po czempionacie w Sarasocie, kiedy to w ostatniej chwili ja i Michał Szpakowski zostaliśmy zastąpieni w ósemce przez innych wioślarzy, przekuło się w chęć udowodnienia, że trener się pomylił. W głowie buzowała myśl: Ja wam jeszcze pokażę!

I w tym roku, już w czwórce bez sternika, zdobył pan tytuł wicemistrza Europy i mistrza świata.
Był jeszcze rok 2018 - wiosną z Michałem wygraliśmy na dwójkach regaty eliminacyjne do kadry. Dzięki temu wróciliśmy do ósemki, ale nie było już atmosfery. Fatalny występ na mistrzostwach Europy sprawił, że ósemka przestała istnieć. By ratować sezon padła propozycja stworzenia czwórki bez sternika. Kandydaci do osady spotkali się w Wałczu. 11 wyczerpujących biegów w różnych konfiguracjach wyłoniło skład na mistrzostwa świata w Płowdiw. Wygraliśmy finał B, a później przyszły sukcesy.

Szkoleniowcem czwórki został Wojciech Jankowski, z którym współpracowaliście w ósemce. Co zmienił, że doszło do takiego przełomu?
Atmosfera przede wszystkim. Nie było narzekania, niepotrzebnych dyskusji. Zawierzyliśmy trenerowi, a on nam. Trening nie był dla nas katorgą, inaczej znosiliśmy zmęczenie. Kilkunastokilometrowe wiosłowanie nie sprawiało nam problemów.

W przyszłym roku minie 25 lat od kiedy pierwszy raz wsiadł pan do wioślarskiej łodzi. To był dobry wybór?
Choć urodziłem się i obecnie mieszkam w Toruniu, to wywodzę się z Kruszwicy, miasteczka słynącego z Mysiej Wieży i legendy o Popielu. W tamtejszym Gople mogłem grać w piłkę nożną lub wiosłować. Mama wybrała mi to drugie i mogę jej tylko dziękować. Trafiłem na wspaniałego trenera Andrzeja Skowrońskiego, który po szkole podstawowej namówił mnie, bym kontynuował przygodę z wiosłami w Bydgoszczy. Znów miałem szczęście do trenera. Marian Drażdżewski, był i jest dla mnie nie tylko trenerem. Sprawował w okresie dorastania wręcz ojcowską pieczę. Sprawił, że w 1999 roku mogłem cieszyć się ze złota mistrzostw świata juniorów w ósemce, a rok później z wicemistrzostwa w dwójce bez sternika.

Zdobył pan złoto i brąz mistrzostw świat oraz 9 krążków mistrzostw Europy. Brakuje tego z igrzysk... Będzie kolejne podejście?
To byłoby wspaniałe zwieńczenie 25 lat startów. Żona Magda i dziewczynki: 13-letnia Nina i 6-letnia Natalia, choć przez lata skazane są na wielomiesięczną rozłąkę i tęsknotę, bardzo mnie dopingują do kolejnych wyzwań. Są wiernymi kibicami i w trudnych momentach przekonują, że nie wolno się poddawać.

Czego brakowało ósemce by stanąć na olimpijskim podium?
Myślę, że nie wytrzymywała „głowa”. Zawsze mieliśmy jeden doskonały bieg, którego nie umieliśmy powtórzyć. Zapamiętałem zwłaszcza występ w Londynie. Tam, choć zajęliśmy siódme miejsce, byliśmy najbliżej medalu. Na rozgrzewce przed repesażem wyglądało super. W torze wszystko się posypało.

W łodzi, z czarnym, długim zarostem, wygląda pan bardzo groźnie. To ma przestraszyć rywali, czy nosi w sobie jakieś przesłanie?
To życzenie moich córek, zwłaszcza Natalii. Kiedyś wróciłem ze zgrupowania z zarostem i obie zgodnie stwierdziły, że prezentuję się efektownie. Żona też zaaprobowała i tak pozostało.

Jak po sezonie rekompensuje pan rodzinie wielomiesięczną rozłąkę?
Przejmuję od żony obowiązki wobec córek, załatwiam bieżące sprawy, nadrabiamy towarzyskie zaległości . Chętnie też przygotowuję swoją obiadową specjalność: kurczaka z kością i ziołami. Obowiązki szkolne córek nie pozwalają jednak na dłuższe wakacje. Rekompensujemy to sobie, gdy mam zgrupowania w kraju i dziewczyny przyjeżdżają do mnie.

W Polsce potrzeba wykwalifikowanych maszynistów, a pan ukończył Technikum Kolejowe. Może by po igrzyskach w Tokio zgłosić akces?
Kusząca propozycja, nawet kiedyś ją rozważałem, ale obecnie z żoną myślimy o rodzinnym biznesie. Mogę też zostać trenerem, ukończyłem bydgoski UKW i gdański AWFiS. Na razie jednak czeka mnie walka o miejsce w czwórce. Kwalifikację na igrzyska wywalczyła osada, a nie poszczególni wioślarze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska