Policjanci, którzy wyjeżdżają do wypadków i kolizji powtarzają jedno: gdyby nie ta brawura.
- I warto wziąć sobie to do serca - dodaje Sławomir Bęben. - Tam, gdzie jest znak ograniczający prędkość, zdjąć nogę z gazu, a nie jeszcze go docisnąć. Często nadmierna pewność swoich umiejętności gubi kierowców, którzy od niedawna cieszą się prawem jazdy. Myślą, że jak już je zdobyli, to potrafią wszystko. A żeby być mistrzem kierownicy trzeba nabrać doświadczenia. To wymaga czasu. Nie można się przeceniać, a zachować rozsądek i nie dać się zgubić brawurze. Nie prowadzimy statystyk, ale z obserwacji wynika, że zazwyczaj to młode osoby są sprawcami tych najtragiczniejszych w skutkach wypadków. Niestety, bardzo często nie stosują się do przepisów.
Wielu kierowców porządkuje tylko widok munduru.
- Tam, gdzie stoi policjant, nie dochodzi do wypadków ani kolizji - dodaje Bęben. - Każdy zwalnia, stosuje się do znaków. To działa prewencyjnie. Ale już w innym miejscu kierowcy w tym czasie szarżują. Informacje o tym, gdzie stoimy rozchodzą się błyskawicznie, stąd prowadzimy dynamiczne służby: pół godziny policjant mierzy prędkość w Wabczu, pół w Stolnie, a za 30 minut jest już w Nałęczu.
Jest jeszcze jeden sposób na kierowców: słupy do fotoradarów. Wtedy zwalniają.
- Ale gdy jadą w ciągu, jeden za drugim, z południa na północ nad morze lub wracają to wystarczy chwila nieuwagi i już "siedzą" na aucie poprzedzającym ich - mówi naczelnik. - To częste przyczyny stłuczek zwłaszcza latem.
Najwięcej osób gubi pośpiech. Tak było w Paparzynie, gdzie kierujący volkswagenem golfem na skrzyżowaniu nie ustąpił pierwszeństwa jadącemu volkswagenem t4. W efekcie ten zderzył się jeszcze z manem.
- Z kolei na krajowej "jedynce" na moście, kierowca renault z naczepą jechał za szybko i nie zachował należytej odległości - mówi Bęben. - Wjechał w opla, a ten w skodę. Ten z renault zjechał na prawe pobocze, uderzył we fiata seicento i mana.
Czytaj e-wydanie »