Spis treści
Kolejne wypadki na dk 10
Zderzenia czołowe są na tej drodze normą, a zwykle dzieje się tak na skutek nieumiejętnego wyprzedzania lub zjechania na łuku drogi (przy nadmiernej prędkości) na przeciwny pas ruchu.
Ostatni śmiertelny wypadek (o czym już pisaliśmy) wydarzył się w sobotni poranek (11 stycznia) przy wyjeździe z Przyłubia w kierunku Torunia, gdzie 32-letni kierowca opla astry zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z ciężarówką scania. Policja wyjaśnia przyczyny tej tragedii.
Czytaj więcej
Liczba zdarzeń na feralnej DK10 jest tak duża można stracić rachubę. We wtorek (14 stycznia) rano doszło do kolejnego – na wysokości Torunia. Tam samochód ciężarowy wjechał w inny, stojący. Jeden z kierowców doznał obrażeń.
Na dk 10 zginie jeszcze wielu ludzi!
Zanim obok obecnej "krajówki" nie powstanie całkiem nowa droga ekspresowa S10 (wg planów GDDKiA prace potrwają do 2026-2027 r.), zginie na niej jeszcze wielu ludzi. Co do tego nie ma wątpliwości, bo pomimo doniesień medialnych o kolejnych tragediach, mimo nieustannych apeli policji o rozwagę, kierowcy wciąż jeżdżą tak, jakby byli nieśmiertelni. Szaleństwo trwa w najlepsze i żadną siłą nie można tego powstrzymać.
Ograniczenie prędkości już jest
W Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim odbyło się spotkanie specjalnego Zespołu Roboczego ds. S10 działającego przy wojewodzie.
Policja przedstawiła informację o zwiększonej liczbie patroli kontrolujących prędkość i o dodatkowych radiowozach wyposażonych w wideorejestratory. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) zadeklarowała ustawienie dodatkowych tablic ostrzegawczych dla kierowców wjeżdżających na DK10 od strony ekspresowej S5 (od zachodu) i od autostrady A1 (od wschodu).
Julian Drob, rzecznik bydgoskiej GDDKiA, powiedział nam, że tablice ostrzegawcze staną tam w ciągu 2-3 tygodni. Natomiast od niedawna na wysokości Przyłubia, gdzie pod koniec listopada w dwóch wypadkach (czołowych zderzeniach) zginęły 4 osoby, stoją znaki ograniczające prędkość do 50 km na godz. Wcześniej było 70 km na godz.
Tu trzeba zdjąć nogę z gazu
- Kierowcy zjeżdżający z drogi ekspresowej S5 lub z przeciwnej strony – z autostrady A1 na krajową "dziesiątkę" bardzo często kontynuują ten sam styl jazdy – dokładnie tak jakby jechali trasą szybkiego ruchu. Nie zwalniają, a gdy już muszą przyhamować przed kolumną pojazdów, irytują się i za wszelką cenę chcą ich wyprzedzać. A przecież są już wtedy na zupełnie innej drodze, na takiej, na której maksymalną dozwoloną prędkością jest 90 kilometrów na godzinę – wyjaśnia nadkom. Robert Jakubas, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Przy czym, jeśli warunki na drodze nie pozwalają na szybszą jazdę niż tylko 80 czy 70 na godzinę, bo na przykład tworzy się cały sznur pojazdów, wtedy nie powinno się nawet próbować wyprzedzać. A jednak wielu próbuje nawet wtedy, gdy nie ma na to ani miejsca, ani dostatecznie dużego czasu na ukończenie manewru.
To też może Cię zainteresować
- Zalecam wstrzemięźliwość w tej materii, zdjęcie nogi z gazu, bo nawet wyprzedzenie kilku – kilkunastu samochodów nic nie da. Taki kierowca i tak za chwilę dojedzie do kolejnej grupy pojazdów. Oszczędność czasu jest iluzoryczna – przekonuje nadkomisarz.
Jeśli jednak ktoś decyduje się na wyprzedzenie, powinien pamiętać o tym, że jadąc bezpośrednio za poprzedzającym go pojazdem, nie może „wyskoczyć” na lewy pas, bo kąt obserwacji tego co znajduje się przed nim jest minimalny. Powinien zwiększyć odległość od poprzedzającego pojazdu i dopiero wtedy, po upewnieniu się, że z przeciwka nic nie nadjeżdża, może rozpocząć wyprzedzanie.
- Niestety, pomimo naszych ciągłych apeli o rozwagę, o ograniczenie ryzykowanych manewrów na drogach i o jazdę z rozsądną prędkością, kierowcy wciąż popełniają ten sam błąd. W większości są to młodzi ludzie, którzy nie mają doświadczenia, ale głęboko wierzą w swoje umiejętności i w szczęście. Efekt jest taki, że giną na miejscu, albo doznają urazów, z którymi będą się borykać całe życie – przestrzega Robert Jakubas.
Policja zapewnia: jest nas więcej!
Nasz rozmówca potwierdza, że na DK10 zwiększyła się liczba policyjnych patroli zmotoryzowanych, tych oznakowanych i nieoznakowanych. Ale i tak dochodzi do kolejnych wypadków, bo jeśli jakiś kierowca postanowi złamać wszystkie zasady to i tak to zrobi.
- Policji nie można oskarżać o to, że radiowozy nie jeżdżą jeden za drugim, bo jest fizycznie niemożliwe, podobnie jak egzaminatorów za to, że wydali komuś prawo jazdy, a ten spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym – dodaje naczelnik wojewódzkiej "drogówki".
