Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Chełmnie był na spotkaniu z przedstawicielami podobnych instytucji i agencji pośrednictwa pracy w Niemczech.
- Na razie Niemcy szukają w Polsce pracowników, którzy znają język niemiecki - mówi Sławomir Cieślicki, dyrektor pośredniaka. - Wykazują duża ostrożność w kontakcie z polskimi pośredniakami, ponieważ kiedyś sparzyli się na współpracy z jednym z nich. Wymieniliśmy jednak adresy i będziemy pozostawać w kontakcie.
W tej chwili za zachodnią granicą najbardziej poszukiwani są: lekarze, budowlańcy i pielęgniarki oraz opiekunowie osób starszych.
- Niemcy przyznali, że spodziewali się, iż w dniu otwarcia granic Polacy z torbami będą stali i czekali, aby wjechać do ich kraju - opowiada dyrektor Cieślicki. - I zdziwili się bardzo, że przy granicach nie było nikogo. Myśleli, że Polacy przyjadą chociażby załapać się przy zbiorach owoców i warzyw, na sezon, ponieważ takie prace zawsze tam wykonywali. Jednak inne państwa okazały się sprytniejsze, granice dla nas otworzyły wcześniej i cała siła robocza skierowała się do nich. Niemcy źle wyszli na tym, że tak długo kazali nam czekać na otwarcie swojej.
W kuluarach mówiło się o tym, że wkrótce Niemcy będą przyjmować do pracy również pracowników nie posługujących się ich językiem. Potrzebują bowiem siły roboczej.
- Szacuje się, że potrzebują osiemdziesiąt tysięcy pracowników, więc wymagania będą musieli obniżyć i sami sobie przyuczą ludzi - dodaje dyrektor. - Domyślać się można, że oferować będą przede wszystkim etaty przy prostej produkcji.
Czytaj e-wydanie »