Nie mamy oficjalnego zgłoszenia, że Jantur zwolnił pracowników - powiedział nam Stanisław Krysiński, dyrektor PUP w Aleksandrowie Kujawskim. - Ale po doniesieniach mediów o zwolnieniach, wysłaliśmy oficjalne pisma w tej sprawie do zarządu i rady nadzorczej spółki, a także do Państwowej Inspekcji Pracy.
PUP przypomniał kierownictwu nieszawskiej spółki, że według obowiązujących przepisów, firma, która zamierza zwolnić co najmniej 50 pracowników powinna w okresie 3 miesięcy uzgodnić z PUP zakres i formy pomocy dla zwolnionych, m.in. to, czy potrzebne będzie pośrednictwo pracy, szkolenia lub poradnictwo zawodowe, czy zwolnieni pracownicy mają być objęci jakimś programem, kto ma go finansować itp.
Pismo PUP wyszło do Janturu 5 lutego. Dotąd ani zarząd, ani rada nadzorcza nie odpowiedziały na nie.
- Poleciłem pracownikom monitorowanie sytuacji. Do tej pory zarejestrowało się u nas trzydziestu pięciu pracowników tej spółki, ale wielu zapewne ma trzymiesięczne wypowiedzenia, więc można spodziewać się, że pojawią się u nas za jakiś czas - powiedział dyr. Krysiński.
PUP już przygotowuje się na taką ewentualność. Wystąpi do ministra pracy i polityki społecznej o pieniądze z rezerwy budżetowej na ewentualną pomoc dla zwolnionych pracowników Janturu.
Nasze próby skontaktowania się z wiceprezesm spółki, Krzysztofem Chmielewskim nie powiodły się. Telefon komórkowy milczy. Wiceprezes nie odpowiada też na prośby o rozmowę wysyłane sms-em.
* * *
Zdumiewa, delikatnie mówiąc, niefrasobliwość kierownictwa Janturu. Tym bardziej, że Janusz Chmielewski, przewodniczący rady nadzorczej spółki, jest także przewodniczącym Powiatowej Rady Zatrudnienia w Aleksandrowie Kujawskim.