Najwięcej czasu poświęcono jednak dyskusji nad celowością niektórych wydatków na edukację ekologiczną. - Szkolenia dotyczyły między innymi rynku usług medycznych w RPA i ich systemu służby zdrowia - mówi Wiesław Kiełbasiński, dyrektor ekonomiczny kasy. - Nie wiem po co to zamieszanie. Wyjechałem prywatnie, wziąłem urlop wypoczynkowy, a z kasy chorych nie wziąłem ani grosza.
Dyrektor Kiełbaisiński był członkiem dość licznej grupy polskich urzędników kas chorych korzystających w RPA z darmowego urlopu. Dzisiaj będą się oni tłumaczyć z wyjazdu przed wiceministrem zdrowia Andrzejem Naumanem.
Na wczorajszej sesji sejmiku samorządowego omawiano sprawę wyjazdu Kiełbasińskiego. Pytania zadawał radny Mieczysław Naparty. Marszałek województwa Waldemar Achramowicz odczytał oświadczenie dyrektora Kiełbasińskiego. Napisał on m.in., że w RPA był prywatnie, a koszty wyjazdu rozliczy w urzędzie skarbowym. - To nie był prywatny wyjazd - twierdził Mieczysław Naparty. - Przecież zaproszono go, bo jest pracownikiem kasy chorych. Zastanawiam się, jakie to może mieć skutki, skoro za wszystko płaciła firma farmaceutyczna. Trzeba się zastanowić nad konsekwencjami takich kontaktów. Nie neguję jednak, że wyjazd merytorycznie mógł być cenny.
- Firma, która organizowała wyjazd, nie zajmuje się dystrybucją leków. Na konferencji nie było też przedstawicieli przedsiębiorstw zajmujących się produkcją czy dystrybucją leków, nie było żadnych prezentacji. Byłem tam prywatnie, nikt na mnie nie wpływał, nie czuję się winny - tłumaczył Kiełbasiński.
Rada i zarząd kasy chorych badają sprawę wyjazdu do RPA.
