Pożar wybuchł późnym wieczorem w piątek. W ogniu stanęła olbrzymia hala o powierzchni 1500 metrów kwadratowych, w której znajdowało się kilka tysięcy sztuk trzody chlewnej. W akcji gaśniczej brało udział aż dziesięć jednostek straży pożarnej. Ogień szybko się rozprzestrzeniał.
- Akcja nie należała do łatwych- informuje Małgorzata Jarocka-Krzemkowska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. - Pożar rozwijał się od środka. Właściciel oszacował wstępnie straty na trzy miliony złotych. Dwa miliony to straty w budynkach.
W pożarze padło ponad 4 tysiące sztuk zwierząt. Świnie ginęły w ogniu lub dusiły się od dymu. Zginęło 120 bardzo drogich macior. Reszta to warchlaki i prosiaki.
Akcja ratownicza zakończyła się o godz. 5 rano. Ostatni zastęp zjechał do bazy o 8.00. Pracownicy firmy Viando zaczęli porządkować teren. Martwe zwierzęta trafiły do utylizacji. Policja bada, co było przyczyną pożaru.
Viando należy do czołówki zakładów mięsnych działających w naszym regionie. Jest firmą rodzinną. Należy do Wandy i Alojzego Szczupak. Zatrudnia około 350 pracowników. Straty spowodowane pożarem są potężne. Firma w wysokim stopniu bazowała bowiem na przerobie świń z własnej hodowli. Rocznie w Radojewicach "produkuje się" 20 tysięcy sztuk trzody chlewnej.