Ryszard Borowski zginął, bo w poprzedni poniedziałek, jak zwykle, pełnił swoje obowiązki w Schronisku dla Nieletnich w Chojnicach. Został zaatakowany przez czterech podopiecznych, którzy podjęli próbę ucieczki. Jeden z nich, 16-latek, uderzał strażnika w głowę metalowym elementem płotu. Mimo usilnych starań lekarzy nie było szans na uratowanie mężczyzny. Po kilku dniach zmarł.
Przeczytaj także: Strażnik zaatakowany przez podopiecznych Schroniska dla Nieletnich nie żyje
Przejmujące kazanie wygłosił ks. dr Sławomir Kunka z KUL i Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. - U wielu rodzą się pewnie pytania: Jeśli jest Bóg, to gdzie on był wtedy? Przecież wiedział, co się dzieje. Wiedział, do czego dojdzie! Dlaczego nie zszedł wtedy z Krzyża? - pytał.
Ksiądz zwrócił uwagę, że takie pokusy są nieuprawnione, że takich pytań nie warto stawiać.
Mówił też, że wielu zastanawia się, gdzie jest teraz zmarły. Czy zna nasze myśli, które do niego kierujemy? Czy nas widzi? - Skąd Ryszard brał siłę, by pracować w takim miejscu? - pytał kaznodzieja. - Czy widział sens tego, co robi? Czy wierzył, że młodość można wyprostować? Czy wierzył, że człowieka można naprawić? My wierzymy, że tak.
Więcej w piątkowym wydaniu "Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »
