Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie dr. Leszka Jana Malinowskiego, żołnierza AK, znakomitego nauczyciela, miłośnika Wilna i Ziemi Wileńskiej

Gizela Chmielewska, Hanka Sowińska
Dr Leszek Jan Malinowski (1925-2010) był żołnierzem 3. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, znakomitym nauczycielem i pedagogiem, działaczem społecznym, autorem wielu książek i artykułów o Bydgoszczy i Wilnie
Dr Leszek Jan Malinowski (1925-2010) był żołnierzem 3. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, znakomitym nauczycielem i pedagogiem, działaczem społecznym, autorem wielu książek i artykułów o Bydgoszczy i Wilnie Fot. Wojciech Wieszok
Na wschodzie zostawił rodzinne gniazdo, korzenie, tradycję i prawie nigdzie nie spotykane klimaty. Trafił do Bydgoszczy mając nieco ponad 20 lat. Po Wilnie to miasto stało się jego "drugą ojczyzną".

Jego lekcje przeszły do legendy

*

Dr Leszek Jan Malinowski został pochowany 10 marca w rodzinnym grobie na cmentarzu przy ul. Ludwikowo.

W sobotę, 6 marca, w wieku 85 lat odszedł dr Leszek Jan Malinowski, z wykształcenia historyk sztuki i polonista, znakomity nauczyciel, działacz społeczny, autor wielu książek o Bydgoszczy i Wilnie (m.in. "Wileńskie kiermasze", "Łączniczki Okręgu Wileńsko-Nowogródzkiego Armii Krajowej"), współredaktor "Wileńskich Rozmaitości".

Był żołnierzem 3. Wileńskiej Brygady AK, ps. "Orlando". W lipcu 1944 r. brał udział w walkach o Wilno. - Nie mogłem nie być żołnierzem Polskiego Państwa Podziemnego. Taką decyzję podjęli też moi koledzy i koleżanki - wspominał przed laty.

Przez wiele lat uczył w liceach, szkołach zawodowych, technikach, a także w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Niektóre placówki tworzył od podstaw, m.in. Centrum Kształcenia Ustawicznego. W pamięci uczniów pozostał jako bardzo wymagający nauczyciel.

- Profesor Malinowski to świetny pedagog, erudyta, literaturoznawca, bardzo dobry dydaktyk. Miał niekonwencjonalne metody pracy z uczniami. Umiał rozmawiać z młodzieżą. U Niego nic nie robiło się byle jak. Jego lekcje przeszły do legendy. Był człowiekiem z zasadami - wspomina swojego nauczyciela dr Marek Romaniuk, historyk.

Nie odkładaliśmy tej rozmowy

Profesora Malinowskiego wspomina Jego uczennica, Gizela Chmielewska, dziennikarka, autorka tekstów zamieszczanych w "Albumie": -Gdyby nie Kresy Wschodnie i związana z nimi literatura, na pewno nigdy nie ośmieliłabym się prosić prof. Jana Malinowskiego o rozmowę. Ta nieśmiałość pozostała mi jeszcze z lat sześćdziesiątych XX wieku, kiedy byłam uczennicą II Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy.

Prof. Jan Malinowski, który uczył tam języka polskiego, był uważany za wymagającego i surowego pedagoga. Bardzo Go szanowano i ceniono, ale nawet ci uczniowie, którzy jak ja mieli lekcje z innymi nauczycielami, czuli przed nim wielki respekt.

Skontaktowałam się z prof. Malinowskim, bo zależało mi, aby Czytelnicy "Albumu Bydgoskiego" dowiedzieli się czegoś więcej o Helenie Obiezierskiej, urodzonej na Kresach Wschodnich mieszkance kamienicy przy ul. Kołłątaja 5, autorce książki "Jedno życie prywatne na tle życia narodu w wieku XX". Prof. Jan Malinowski, który pracował z H. Obiezierską w II LO wydał jej wspomnienia (Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej), był autorem wstępu do tej publikacji. Kiedy poprosiłam Go o garść informacji na ten temat, chętnie się nimi podzielił, a korzystając z okazji powiedział, że dla "Albumu Bydgoskiego" ma specjalny prezent - wiadomości o pierwszym powojennym żeńskim liceum w Bydgoszczy, prowadzonym przez Stanisławę Matysikową oraz zdjęcia z tamtych odległych szkolnych czasów. Pan Profesor uprzedzał jednak, żeby nie czekać z rozmową na ten temat. Mówił, że nie ma już przed sobą zbyt dużo czasu, a bardzo mu zależy, by historia szkoły nie przepadła w mroku zapomnienia.

Stało się tak, jak Pan Profesor sobie życzył - nie odkładaliśmy rozmowy. W jego mieszkaniu przy ul. Libelta miałam okazję wysłuchać barwnych opowieści o liceum żeńskim przy ul. Staszica, które od razu po wojnie przygarnęło nauczycieli mających za sobą bolesne przeżycia.

Dzięki Panu Profesorowi dla mnie zaczęła się podróż w przeszłość - w klasach dzisiejszej "szóstki" znowu siedziały dziewczyny z bagażem okupacyjnych wspomnień. Wiele z nich do Bydgoszczy przyjechało z Kresów Wschodnich, niektóre z Wilna, jak ich nauczyciel. Kiedy prof. Jan Malinowski o tym wspomniał, od razu zaznaczył: - Proszę pamiętać, że to nie była żadna repatriacja. Dla mnie to była, jest i będzie ekspatriacja, do której nigdy dojść nie powinno.

Potem znowu popłynęła opowieść - tak barwa i bogata, jak gdyby te wszystkie sytuacje miały miejsce nie sześćdziesiąt lat temu, ale wczoraj, no może tydzień temu... Dzięki historiom przywoływanym przez Pana Profesora mogłam uczestniczyć w lekcjach odkrywających piękno polskiej literatury, z Mickiewiczem na czele.

Dzięki Jego opowieściom brałam udział w wyprawie do Warszawy, gdzie licealistki i nauczyciele jeździli, by odgruzowywać stolicę. Towarzyszyłam w niedzielnych zajęciach, które trzeba było wówczas organizować, by nadrobić zaległości spowodowane wojną. Oczyma wyobraźni widziałam kwiaty, które trafiały na nauczycielski stół, podziwiałam koszyk przykryty celofanem, w którym była gęś z trzynastoma serduszkami - prezent dla prof. Jana Malinowskiego od uczennic.

Dopełnieniem wszystkich tych wspaniałych opowieści były fotografie pieczołowicie umieszczone w albumie, zawsze starannie podpisane. Dla Pana Profesora, pamiątka z czasów, w których czynnie uczestniczył. Dla historyków - imponujące źródło wiedzy o bydgoskiej oświacie.

Na pożegnanie prof. Jan Malinowski mi powiedział:
- Przyznam, że kiedyś myślałem, iż moi uczniowie, ze względu na wymagania, jakie stawiałem, gdyby mogli, utopiliby mnie w łyżce wody. Tymczasem ilekroć kogoś nich spotykam, słyszę słowa podziękowania za naukę. Niektórzy mówią, że z notatek, jakie robili na moich lekcjach uczyli się jeszcze ich synowie, potem wnuki. To daje satysfakcję.

Kiedy w styczniu 2009 r. artykuł pt. "Dziewczyny od pani Matysikowej" ukazał się na łamach "Albumu Bydgoskiego", Pan Profesor zadzwonił do mnie i w serdecznych słowach przekazał podziękowania. Powiedziałam wtedy, że to nie On powinien mi dziękować. Bo to Jemu ode mnie należą się podziękowania. Ja tylko skorzystałam z lekcji języka polskiego i lekcji historii, których mi udzielił. I tak jak jego uczniowie, zawsze z wielkim respektem i z wielką wdzięcznością będę powtarzać: to ja bardzo dziękuję, Panie Profesorze!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska