Jakie są przyczyny braku awansu Zawiszy? Wypowiedz się na naszym forum.
Sportowo został przegrany na boisku, z beniaminkami z Radzionkowa i Polkowic. Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to kolejny sezon "niebiesko-czarni'' spędzą w trzeciej klasie rozgrywkowej.
Spróbujmy na chłodno przeanalizować, jak do tego doszło.
Bez marginesu błędu
Jest niepisane sportowe prawo, które mówi, że mistrzostwa czy awansu nie robi się wygrywając z bezpośrednimi rywalami, ale nie tracąc punktów ze średniakami i słabeuszami. Co z tego, że Zawisza dwa razy wygrał z Ruchem i ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań z Górnikiem, skoro nie potrafił pokonać Tura Turek czy Miedzi Legnica. Bydgoszczanie już na początku wiosny pozbawili się marginesu błędu. Można było zakładać stratę punktów w Polkowicach, Wągrowcu, Sosnowcu czy w derby z Olimpią Grudziądz. Klasowy zespół, za jaki chciał uchodzić Zawisza, nie powinien tracić jednak punktów w Turku czy Legnicy! Te mecze dzisiaj odbijają się czkawką. Zespół zamiast nabrać pewności i mentalnie się wzmocnić, stanął praktycznie pod ścianą. Już do końca musiał wygrywać, by liczyć się w walce o awans. Niestety, każda strata punktów tylko potęgowała presję i nerwy. Słyszeliśmy zewsząd, że jest tyle meczów do rozegrania i ileś punktów do zdobycia i jeśli wszystko wygramy, to wywalczymy promocję. Rywale rzadko się jednak potykali, a bydgoscy zawodnicy nie potrafili zniwelować strat.
Transfery - niewypały
W przerwie zimowej wydawało się, że transfery poczynione przez bydgoski zespół będą istotnym wzmocnieniem. Takie nazwiska, jak Jacek Kosmalski czy Andrzej Rybski musiały działać na wyobraźnię. To byli gracze znani na rynku piłkarskim, sprawdzeni na wyższym poziomie rozgrywek. Zawiszy miały dać wartość dodaną, której brakowało w rundzie jesiennej. Rzeczywistość okazała się brutalna. Kosmalski częściej był kontuzjowany i leczył się poza Bydgoszczą, niż grał. Z kolei Rybski wygrał dla zespołu ledwie jeden mecz - niedawny z Jarotą. Wcześniej wypadł ze składu i był rezerwowym. Z kolei Tomasz Podgórski dopiero w drugiej części sezonu wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Wtedy już był wiodącą postacią zespołu. Sergio Batata, z kolei, od początku był przymierzany do roli zmiennika i do niego można mieć jak najmniej pretensji. Pojawia się pytanie dlaczego nie zaiskrzyło? Można też tłumaczyć, że nie udało się zrealizować wszystkich zaplanowanych transferów: Dariusz Kłus, Mariusz Kukiełka czy Artur Lenartowski. Problemem był też brak wojownika i lidera na boisku. Nie jest to równoznaczne z brakiem walki czy zaangażowania zawodników, bo o to nie można mieć do nich zastrzeżeń.
Co będzie dalej?
Po przegraniu ligi zasadnym pozostaje pytanie: co zrobią włodarze miasta. Czy zdecydują się na dalsze finansowanie spółki? Zbigniew Boniek zadeklarował już wcześniej, że decyzję o ewentualnym przejęciu pakietu większościowego od miasta, podejmie dopiero po zakończeniu sezonu. Nigdy natomiat nie odżegnywał się od roli doradcy; nie wykluczał także pomocy finansowej, co miało miejsce w wypadku transferów w przerwie zimowej.
Pojawią się, tu i ówdzie, głosy sugerujące odebranie Polkowicom 6 punktów walkowerem za grę nieuprawnionych zawodników (chodzi o mecze przeciwko Jarocie i GKS Tychy). Nie liczymy na wiele. Trzeba jeszcze odrobić "oczko'' straty, a w obecnej sytuacji będzie to trudne do realizacji. Trudno przypuszczać, by polkowiczanie potknęli się z Polonią Słubice i Ślęzą Wrocław.
Pozostaje też nadzieja, że niektóre kluby I ligi nie otrzymają licencji na grę. Ruch ma problem z obiektem. Trudno wierzyć, że władze Bytomia wezmą się za remont obiektu w Radzionkowie, mając na utrzymaniu stadion Polonii. Z kolei gra Ruchu na obiekcie Polonii jest mało prawdopodobna. Jeśli chodzi o Górnika, to klub jest w sporze ZUS dotyczącym niezapłaconych składek za lata 2000-05. Decyzję ma podjąć Sąd Apelacyjny. Chodzi o kwotę rzędu kilku milionów złotych. Tylko czy to pomoże Zawiszy?