Do zdarzenia doszło na świątecznym jarmarku przy Breidscheidplatz. W tym czasie było tam wielu kupujących. Ciężarówka - duży tir marki Scania - wyładowana konstrukcjami metalowymi na naczepie wjechała wprost w stragany i rozjeżdżała po drodze ludzi. Co najmniej dziewięć osób zginęło, a ponad 50 zostało rannych. Nie wiadomo, czy wśród nich są Polacy.
Jak opisywali niemieccy dziennikarze jarmark przy Breitscheidplatz miejsce zdarzenia przypominał pobojowisko. Ranni leżeli na ziemi, słychać było wycie karetek pogotowia, policja starała się otoczyć miejsce zdarzenia, by nie dopuszczać osób postronnych.
Przeczytaj także: Berlin: Polska ciężarówka wjechała w tłum ludzi na jarmarku świątecznym [WIDEO]
Na miejsce zdarzenia natychmiast przyjechała policja oraz ambulanse i straż pożarna. Rozpoczął się też pościg za kierowcą, który uciekł w kierunku pobliskiego zoo. Tam też ujęto go przed godziną 22. Nie podano na razie tożsamości kierowcy. W kabinie ciężarówki znaleziono zwłoki pasażera. Nie wiadomo, w jaki sposób zginął.
Według policji tragedia nie była wypadkiem, ale celowym działaniem. Badany jest wątek ataku terrorystycznego.
Właściciel firmy transportowej, do której należało to auto mówił na antenie TVN 24, że nie wierzy, by za kierownicą pojazdu w momencie zamachu siedział jego kierowca, kuzyn na dodatek.
- Daję sobie za niego rękę odciąć – mówił Ariel Żurawski, zaskoczony tragicznym obrotem sprawy, bo od wielu godzin nie ma kontaktu ze swoim pracownikiem.
Ten ostatni dzwonił wcześniej do niego z informacją, że rozładunek elementów stalowych został przełożony na jutrzejszy ranek. Kierowca postawił więc aut koło bramu prowadzącej do firmy, która miała odebrać towar i poszedł najpierw coś zjeść, potem pochodzić po mieście.
Żona tego kierowcy próbowała się z nim skontaktować od godziny 16, jednak bez skutku.
- To jest doświadczony kierowca, z piętnastoletnim stażem pracy, samochód był nowy, odebraliśmy go w maju tego roku, ma nie więcej niż 30 tysięcy kilometrów przebiegu - dodaje Żurawski.
Charakter ładunku (wspomniane elementy stalowe) nie zachęcały by nikogo do kradzieży samochodu. Nie można więc wykluczyć, że polski kierowca mógł zostać napadnięty, obezwładniony, a pojazd z premedytacją wykorzystany do zamachu. Bo o takim scenariuszu wydarzeń mówi już otwarcie niemiecka policja.
Jak podaje agencja Reuters, o szczegółach zdarzenia kanclerz Angela Merkel została powiadomiona przez ministra spraw wewnętrznych oraz burmistrza Berlina.
Media już porównują atak do lipcowego zamachu w Nicei, w czasie którego terrorysta ciężarówką rozjeżdżał ludzi na tamtejszym deptaku. Zginęły wówczas 84 osoby.
Wideo: Polska ciężarówka wjechała w tłum w Berlinie. Sprawca zatrzymany
źródło: STORYFUL/x-news