Pracownicy oświaty boją się zwolnień

Starostwo powiatowe przymierza się do tego, aby sprzątanie w szkołach zlecić firmie zewnętrznej. Pracownicy gminnych szkół obawiają się, że i u nich zostanie wprowadzone takie rozwiązanie.

- Pracownicy są zaniepokojeni, czy też są planowane zwolnienia i cięcia - przyznaje Iwona Golis, radna i jednocześnie pracownica szkoły.

Jarosław Lorek, dyrektor Zespołu Obsługi Szkół i Przedszkoli przyznaje, że liczba dzieci systematycznie spada. Od ostatniej reorganizacji, jaką przeprowadzono w oświacie w 2009 roku dzieci jest 20 procent mniej. A to oznacza, że trzeba teraz znów przeorganizować zatrudnienie.

- 20 procent spadku oddziałów i dzieci będzie wymuszało podjęcie działań, dotyczy to nauczycieli i obsługi - mówi Jarosław Lorek.
Pytany o to, czy w szkołach pojawi się firma sprzątająca, odpowiada: - Nie uciekniemy do tego.
Zaznacza przy tym, że nie mówi o wprowadzeniu firmy już teraz, ale o przyszłości.

- Dla mnie prywatyzacja sprzątania to jest nienormalna sytuacja. Zdrowie i oświata nie powinny być przeliczane na pieniądze - mówi Teresa Kujawa, emerytowana nauczycielka, przewodnicząca rady miejskiej. - Będą zwolnienia. Skoro kiedyś było 12-13 oddziałów pierwszych klas, a będą dwa, to nie będzie pracy.

Zmiany, jakie rząd wprowadza w oświacie zaskoczyły samorządy. Jarosław Lorek mówi, że w 2018 roku gmina może być zmuszona wypłacić 300-400 tysięcy złotych dodatku tzw. czternastki nauczycielom, którzy pracują, ale nie będzie dla nich godzin. Szkoły nie będą w stanie zapewnić godzin zatrudnionym nauczycielom.