Jako powód szefostwo policji podało utratę zaufania, z góry zaplanowane wspólne długoterminowe zwolnienie lekarskie, podważanie kompetencji komendanta oraz kopiowanie i udostępnianie dokumentów służbowych bez zgody.
Jednak zdaniem sądu policja nie udowodniła w żaden sposób zarzucanych powodów, a to na pracodawcy leżał ciężar podania prawdziwych i rzeczowych argumentów zwolnienia, a także ich udowodnienie. Zdaniem sądu pracownicy w momencie otrzymania zwolnienia lekarskiego mieli prawo zabrać swoje rzeczy osobiste z pracy, a także mieli pełne prawo zwrócić się do komendy wojewódzkiej ze swoją subiektywną oceną co do warunków pracy w komendzie. Zdaniem sądu nie naruszyli tym dóbr osobistych komendanta, bo nie wykorzystali do tego mediów, a jedynie drogę służbową.
Pracownicy otrzymają też od policji miesięczne wynagrodzenie - po 2117 zł, a także po 60 zł na rzecz kosztów sądowych. - Jesteśmy szczęśliwi. Tyle już przeżyliśmy w pracy, więc myślimy, że damy radę do niej wrócić. Może coś zmieni się na lepsze, każdemu trzeba dać szansę - powiedzieli pracownicy kadr po wyjściu z sali sądowej.
A policja? - Po otrzymaniu uzasadnienia zastanowimy się, czy będziemy się odwoływać - powiedział reprezentujący policję zastępca komendanta Tomasz Kąkolewski.
Ci sami pracownicy zarzucili komendantowi mobbing. Ta sprawa nadal trwa w sądzie.