https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Premier Cameron znalazł kozła ofiarnego

Rozmawiał Roman Laudański
Dr Sławomir Sadowski.
Dr Sławomir Sadowski. Archiwum GP
Rozmowa z dr Sławomirem Sadowskim politologiem z UKW w Bydgoszczy.

- Dlaczego premier Cameron czepia się Polaków?
- Jesteśmy tylko pretekstem, ponieważ dwa i pół roku temu premier Cameron zaapelował do Brytyjczyków, żeby zacisnęli pasa, dzięki czemu nastąpi przyspieszony rozwoju. Minął ten czas, a brytyjska gospodarka wcale gwałtownie nie ruszyła. Teraz Brytyjczycy przypominają obietnice, a premier Cameron tłumaczy, że byłoby wszystko w porządku, gdyby nie imigranci korzystający ze świadczeń społecznych. Klasyczne zagranie! Wskazanie winnego, który ma przykryć nieudolność rządzących w Wielkiej Brytanii.

- To ochrona rynku?
- Żadna ochrona, bo koszty tych zasiłków są śmieszne wobec całej gospodarki. Cameronowi chodzi o odwrócenie uwagi od realnych problemów, za które ponosi odpowiedzialność jego rząd. Zawsze szukało się i znajdowało winnego. Cameron sugeruje, że jak Polacy nie będą brali brytyjskich pieniędzy, to stworzą się lepsze warunki rozwoju. A przecież nie mówimy o Polakach, Hindusach czy Białorusinach, a o podatnikach brytyjskich, którzy mają takie samo prawo do pomocy socjalnej, jak każdy innych pracownik na wyspach.

- Telefony od premiera Tuska i Jarosława Kaczyńskiego coś zmienią?
- Uświadomią brytyjskiemu premierowi, że spotkał się z niezadowoleniem Polaków, bo nie znam reakcji innych rządów krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Tylko my zostaliśmy wywołani "po nazwisku". Trzeba reagować na nieracjonalne zachowania, które mają tylko rozbudzić emocje na polityczny użytek. Obawiam się jednak, że telefony nic nie zmienią. Nie po to Cameron wywołał tę burzę, żeby teraz się z niej wycofać. Zaraz opozycja oskarżyłaby go o porażkę.

- To może skuteczniejszy był PSL, który zaproponował bojkot zakupów w Tesco.
- Proszę wybaczyć - to wyjątkowo idiotyczny pomysł! Uderzy w pracowników - Polaków zatrudnionych w sieci tych sklepów. To tak ogromny koncern, że niewielkie tąpnięcie w zyskach z Polski nie spowoduje gwałtownych ruchów. Ale może wywołać inną reakcję: a jeśli Brytyjczycy przestaną kupować np. polski węgiel? Jestem zwolennikiem koncyliacyjnych, pokojowych sposobów rozwiązywania problemów. Zdecydowanie lepszą drogą byłoby poszukiwanie porozumienia w zaciszu gabinetów bez wzbudzania takich emocji. Prawdę mówiąc, to nie jest istotny problem z punktu widzenia brytyjskiej gospodarki.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska