Premier zapowiada zmiany w rządzie [SONDA]

O tym, kto dokładnie pożegna się z ministerstwem, premier ma poinformować w przeciągu kilkunastu dni. - To dobra okazja, żeby przeciąć pewne spekulacje, różnego rodzaju plotki, które nie służą ani Polsce, ani polskiemu rządowi, ani ministrom, którzy wykonują odpowiedzialną i ciężką pracą i ciągle stykają się gdzieś z tym, że będą zdymisjonowani. Trzeba powiedzieć raz, jak to będzie. Ta decyzja została podjęta. Będą zmiany w rządzie - mówiła Beata Szydło w TVN24.

Premier dodała także, że wszystkie zmiany zostaną omówione z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.

Dr Patryk Wawrzyński, politolog z UMK uważa, że wychodząc z pomysłem rekonstrukcji rządu, Prawo i Sprawiedliwość czuje potrzebę przegrupowania sił przed jesienną kampanią walki o sądownictwo i nową ordynację w wyborach samorządowych.

- W praktyce przed nami kolejny spektakl, którego zadaniem będzie skupienie uwagi mediów na obozie Zjednoczonej Prawicy i utrwalenie bardzo silnej pozycji w sondażach opinii publicznej, kreując poczucie, że obóz władzy zdolny jest do różnorodności, dyskusji i refleksji nad swoimi działaniami - ocenia dr Wawrzyński. - Wątpię, że zmiany obejmą najważniejszych polityków rządzącej koalicji. Choć pozycja premier Szydło jest iluzoryczna, to nie sądzę, że prezes Jarosław Kaczyński mógłby pogodzić kierowanie gabinetem i zarządzanie sojuszem prawicy, zaś oprócz niego nie ma innego kandydata, który mógłby pogodzić interesy wszystkich liderów i frakcji w ugrupowaniu.

Zdaniem dr. Wawrzyńskiego potrzebne są natychmiastowe zmiany w resortach obrony narodowej i środowiska, których działania psują wizerunek rządu premier Szydło. - Ale to za Antonim Macierewiczem i Janem Szyszko stoją ośrodki mające znaczący wpływ na politykę kadrową prezesa Kaczyńskiego, zaś usunięcie „baronów” Jarosława Gowina, Zbigniewa Ziobry, Mariusza Błaszczaka czy Mateusza Morawieckiego rozbiłoby Zjednoczoną Prawicę - dodaje.

Najpoważniejszymi kandydatami są więc ci ministrowie, którzy nie mają za sobą silnego zaplecza politycznego, a słabości ich polityki bezpośrednio obciążają wizerunek rządu: Krzysztof Jurgiel, Witold Waszczykowski, Andrzej Adamczyk, Piotr Gliński czy Konstanty Radziwiłł, choć zapewne za swoją niezależność zapłaci też najbardziej kompetentna szefowa resortu – Anna Streżyńska.

- Osobiście uważam, że kluczowymi są zmiany w ministerstwach, które najmocniej psują pozycję Polski w środowisku międzynarodowym – Waszczykowski okazał się całkowicie pozbawiony umiejętności dyplomatycznych i charyzmy, choć do swojej funkcji przygotowywał się dekadę - podsumowuje dr Wawrzyński. - Macierewicz systematycznie osłabia naszą pozycję w NATO, Szyszko niepotrzebnie przedłuża konflikt z Komisją Europejską wokół wycinki w Puszczy Białowieskiej, zaś Ziobro i Gliński są twarzami zmian, które pokazują Polskę jako państwo o wątpliwych standardach demokratycznych i ograniczonej praworządności. Szkoda, że po raz kolejny na medialnym rynku nazwisk brakuje polityków z naszego regionu, którzy mogliby wzmocnić pozycję województwa kujawsko-pomorskiego. Wydaje mi się, że w rządzie dobrze odnalazłby się Łukasz Schreiber, wschodząca gwiazda PiS, a Iwona Michałek mogłaby zastąpić Annę Zalewską z korzyścią dla rządu premier Szydło.

Dr Hubert Stys z WSB w Toruniu uważa, że rekonstrukcja rządu ma sens jedynie wtedy, gdy za słabych przychodzą lepsi.
- W takim ujęciu w obecnym rządzie Beaty Szydło jest kilku superkandydatów do odejścia - przekonuje. - O ministrze infrastruktury Adamczyku mówi się od ponad roku, głównie w kontekście niewykorzystywania unijnych dotacji i spowolnienia w inwestycjach. Drugim pewniakiem wydaje się być Witold Waszczykowski, który nie zapobiegł ostentacyjnemu zignorowaniu Polski przez prezydenta Francji, ani nie zacieśnił relacji w Grupie Wyszehradzkiej. Tutaj na funkcję czeka Jacek Saryusz-Wolski, którego najnowsze zasługi dla PiS wydają się wyjątkowo cenne, tyle że nie ma żadnej frakcji, która by go poparła.

Czy na stanowisko w MSZ prezydent wypchnie Szczerskiego? Zdaniem dr. Stysa zależy to tylko i wyłącznie od indywidualnych ustaleń prezesa i prezydenta, a finału tych ustaleń do tej pory nie znamy.

- W kontekście rekonstrukcji najczęściej wymienia się ministrów Jurgiela, Streżyńską czy Tchórzewskiego, choć na dymisje zasługują bardziej Macierewicz (obrona), Zalewska (edukacja), Radziwiłł (zdrowie), i Szyszko (środowisko) - wymienia dr Stys. - Antyreformy, fatalna polityka komunikacyjna i kadrowa nie muszą jednak okazać się decydującymi. Rezygnacja z ministrów wprowadzających sztandarowe reformy „dobrej zmiany” oznaczałaby przecież przyznanie się do błędu. PiS zaś do błędów nie przyznaje się nigdy. Co więcej, ministrowie wspierani przez środowiska skrajne dają gwarancję, że nie powstanie tam miejsce na frakcje osłabiające centrum PiS. Stąd, Macierewicz i Szyszko śpią raczej spokojnie. Mimo wszystko za wątpliwe oceniam przejęcie funkcji premiera przez Jarosława Kaczyńskiego. Beata Szydło jest dla niego doskonałym narzędziem uprawiania polityki, bez szemrania wykonująca jego polecenia. Trzeba by to zresztą uzasadnić, a wskaźniki ekonomiczne i słupki poparcia są w tej mierze wyjątkowo niesprzyjające. Warto też pamiętać, że Kaczyński na pierwszym planie zawsze oznaczał dla PiS kilka punktów poparcia mniej, co przed wyborami samorządowymi byłoby strzałem w kolano.

A my zapraszamy do głosowania w naszej sondzie. Kto Waszym zdaniem powinien stracić pracę po zapowiedziach rekonstrukcji rządu premier Beaty Szydło?